Podobne
- Strona startowa
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal (3)
- Heyerdahl Thor Aku Aku (SCAN dal 921)
- Bulyczow Kiryl Ludzie jak ludzie (SCAN dal 756
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- Clarke Arthur C. Baxter Stephen Swiatlo minionych dni (SCAN dal
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Norton Andre Lackey Mercedes Elfia Krew (SCAN dal 996)
- Moorcock Michael Perlowa Fort Sagi o Elryku Tom II (SCAN dal
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- dygasiński adolf as
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- btobpoland.keep.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wiesz, że nie potrafię na to odpowiedzieć.ale też, że nie zrobiłabym tego, gdybym wierzyła w takie niebezpieczeństwo.Wiesz o tym, Silky.Co nam jednak pozostało poza spróbowaniem? Powiedziałam jej, że to będzie długi trans; zgodziła się.- Jest za młoda.Nie wie.Skłamałaś jej - powiedział tonem bliskim wymówce; nigdy go takim nie słyszała.Elsevier zamknęła oczy.- Wytłumaczę się jej.Dopilnuję, by na Kharemough znalazła wszystko, co jej konieczne do szczęścia.- Znów otworzyła oczy, patrząc na Moon.Opięte różowym skafandrem ciało dziewczyny było teraz bezwładne, opierało się o ściany kokonu.Czy naprawdę minęły cztery dni tau, odkąd dokonali tego nieszczęsnego lądowania na Tiamat, zakończonego ucieczką na statek z niczym, oprócz bliskiego śmierci Cressa i zastępującej go oszołomionej nieznajomej?A czas płynął.Policja będzie ich szukać w przestrzeni wokół Tiamat, a nie zdołają się wywinąć, gdy znajdzie na ich pokładzie porwaną obywatelkę planety.Dziewczyna chce powrotu do domu.ale nie ma możliwości jej odesłania.Cress potrzebuje szpitala.a jedyny, który może go ocalić, znajduje się za Wrotami, na Kharemough.Lecz tylko Cress może ich przez nie przeprowadzić.Potem przypomniała sobie, że Moon jest sybillą, a TJ powiedział jej kiedyś, iż widział sybillę pogrążoną w transie i sterującą polaryzatorem pola, by po wypadku ocalić pięcioro ludzi.Nie znała się ona na skomplikowanych maszynach, nie ma więc znaczenia, że i ta się w nich nie rozeznaje.Jak sama powiedziała, jest tylko naczyniem, do jej obowiązków należało służenie wszystkim, którzy jej potrzebują - a mogła przeprowadzić ich przez Wrota w bezpieczne miejsce.Gdy jednak próbowała wyjaśnić to Moon, natrafiła na barierę równie nieprzekraczalną jak same Wrota.Dziewczyna siedziała mocno przywiązana pasami do fotela promu, odmawiając przejścia na pokład większego statku.- Odwieź mnie.Muszę się dostać do Krwawnika! - Jej twarz przypominała zaciśniętą pięść i na każdy argument odpowiadała tymi samymi dwoma zdaniami, nieruchoma i nieporuszona.- Ależ Moon, pozaziemcy nigdy nie pozwolą ci na powrót, jeśli znajdą cię z nami.Wasza planeta jest zamknięta.Ześlą nas wszystkich do żużlowych obozów na Wielkiej Sinej, a uwierz mi, kochana, to gorsze od śmierci.- To nieważne, skoro nie mogę wrócić.Bez niego nic się nie liczy.Och dziecko, jaka jesteś szczęśliwa, wierząc, że to równie proste.i jaka naiwna.Mimo to wiedziała, iż mówi prawdę; po śmierci TJ sama żyła jedynie połowicznie.- Wiem, naprawdę.Tak ci się teraz wydaje.Skoro jednak nie chcesz dbać o siebie, pomyśl o Cressie.- Przesunęła ręką po chłodnej, przezroczystej skorupie, w której ledwo tliło się jego życie.- On umrze, Moon.Umrze, jeśli nie dotrzemy na Kharemough.Jesteś sybillą, to twój obowiązek.- Nie mogę spełnić twej prośby! - Moon pokręciła głową, wprawiając w ruch warkocze.- Nie mogę, nie wiem, jak to zrobić.Nie mogę kierować statkiem gwiezdnym.- Uniosła głos.- I nie mogę opuścić Sparksa!- Tylko na kilka tygodni! - Wybuchnęła rozdrażniona Elsevier.Nim zdołała odwołać te słowa, zobaczyła wznoszącą się głowę dziewczyny, patrzącej na nią badawczo.- Na jak długo?- Około miesiąca, w jedną stronę.- Czasu statkowego.Na Tiamat będzie to ponad dwa lata.Elsevier jednak tego nie powiedziała, pomysł zakiełkował z potrzeby.- Tylko miesiąc, Moon.Tyle czasu by minęło, gdybyś popłynęła z zatoki Shotover do Krwawnika na statku kupieckim.Pomóż nam przedostać się przez Wrota, pomóż Cressowi.a jeśli nadal będziesz chciała wracać, przywiozę cię tu.Obiecuję.- Ale jak mogę to zrobić? Nie umiem latać statkiem gwiezdnym.- Umiesz wszystko, możesz być wszystkim, odpowiedzieć na każde pytanie z wyjątkiem jednego.Jesteś sybillą, pora, byś się dowiedziała, co to oznacza.Zaufaj mi.Zamilkła, sięgając do pasów przytrzymujących Moon na miejscu.W statku rozległ się głośny stuk, przywracając Elsevier do teraźniejszości.- Silky! Co to było? Coś lata swobodnie.- Unieruchamiały ją ochronne przeciwdziałania kokonu.Nie mogła uwolnić palca ani choćby odrobinę unieść głowy, pozostawało jej tylko patrzeć prosto przed siebie na pełzającego po ekranie raka.- Zegarek.Lekko westchnęła ze złości i ulgi, patrząc, jak uderzył w podwójną gwiazdę na dolnej połowie ekranu.- Mam go! - Obrazy gwiazd płynęły ku środkowi ekranu, tworząc koronę wokół czarnej dziury, symbol jej władzy nad samym światłem.Beztroska! Coś większego od zegarka pozostawione luzem mogłoby w dążeniu do samozagłady wybić dziurę w kadłubie statku.- Zbyt wiele podróży odbyłam, Silky.TJ był moją siłą.a odszedł.- Poczuła lekkie drżenie włókien statku, gdy znowu podniosła wzrok, nie zobaczyła przed sobą pola gwiazd, lecz jedynie błonę czerwieniejących ogni piekielnych, oświetlających ich drogę do zagłady.- Steruje stabilizatorami pola, Silky, bo inaczej już wywijalibyśmy koziołki.Wiedziałam, że zdoła nas utrzymać!A jeśli to zniszczy jej umysł? Jeśli coś stanie się dziewczynie, nigdy sobie nie wybaczy.Nigdy.Wystarczyło spędzić z nią kilka dni, by samą swą obecnością potwierdziła rzeczy, w które TJ zawsze wierzył.Giętka i niezależna, zaczęła dochodzić do siebie po wstrząsie gwałtownych przenosin, zaczęła sięgać po możliwości, które ofiarowywali jej w zamian.W prostym, cieszącym oko stroju sportowym zamiast szorstkich, ręcznie robionych ubrań, nikt obcy nie odróżniłby jej od obywatelki Hegemonii drugiej klasy, nie zasługującej na pełny dostęp do wiedzy.A w cywilizacji znacznie bardziej ceniącej naukę niż jej własna, sybilla jak ona zostanie doceniona i uznana za wartościową.TJ marzył, by wszystkie inteligentne istoty uzyskały kiedyś równe szansę wyzyskania swych potencjalnych możliwości.To dlatego zaczął przemycać towary na Tiamat, wbrew jej daremnym sprzeciwom został zwykłym szmuglerem.- Są przemytnicy i przemytnicy, serdeńko - odpowiadał z uśmiechem i wiedziała wtedy, że żaden protest nie zdoła zagłuszyć kierującego nim głosu wewnętrznego.nawet jej.Hegemonia poprzez ograniczenia i zakazy uniemożliwiała powstanie na Tiamat techniki (nadal pamiętała jego wykłady wygłaszane w ich zatłoczonym mieszkaniu); utrzymywała jej mieszkańców na poziomie rozpieszczanych dzieci, otrzymujących dobrane starannie zabawki, które ich rodzice-panowie mogli potem bez trudu odebrać.A to wszystko ze względu na cenne świństwo, wodę życia, kuszącą najbardziej uprzywilejowanych i potężnych obywateli Hegemonii nadzieją na wieczną młodość.Gdyby Tiamat rozwinął własną ogólnoplanetarną kulturę opartą na technice, gdyby pozwolono mu dojrzewać w czasie stulecia odcięcia planety od Hegemonii, to kto wie, co mogłoby z tego powstać? Świat zdolny przeciwstawić się Hegemonii, który by już nie błagał o jej techniczne zabawki, bo sam potrafiłby je wytwarzać; świat, który wolałby zachować nieśmiertelność dla siebie, który miałby dość jego wykorzystywania? Albo świat, który uznałby, że zabijanie merów jest czymś niemoralnym.czy jeszcze gorzej, świat, który tak jak Caedw zamieniłby się w radioaktywny popiół.Tiamat miał coś, czego pozbawione były inne planety, lecz było to dla niego bardziej przekleństwem niż błogosławieństwem.Tej sytuacji TJ nie mógł znieść.Wiedząc, że nie zdoła go powstrzymać, jak zawsze mu uległa, nigdy nie była w stanie odmówić mu w czymkolwiek.I jak zawsze, do końca przejęła jego pasję
[ Pobierz całość w formacie PDF ]