Podobne
- Strona startowa
- Hearne Kevin Kroniki Żelaznego Druida Tom 6 Kronika Wykrakanej mierci
- KS. DR PROF. MICHAŁ SOPOĆKO MIŁOSIERDZIE BOGA W DZIEŁACH JEGO TOM IV
- Moorcock Michael Zeglarz Morz Przeznaczenia Sagi o Elryku Tom III
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- Moorcock Michael Kronika Czarnego Miecza Sagi o Elryku Tom VII
- Moorcock Michael Sniace miasto Sagi o Elryku Tom IV
- Silverberg Robert W dol do Ziemii
- Goddart Kennetch Alchemik (2)
- Jadro dziwnosci Peter Pomerantsev
- Card Orson Scott Chaos
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alu85.keep.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Sądzę, że niezła odpowiedział syn, któremu to bardzo pochlebiło. Co mi się podoba w twoim stylu, to że nie ma tu żadnych obcych wyrażeń, żadnych We-nusów ani nic podobnego.Bo po co to mówić młodej kobiecie, że jest Wenus albo anioł,Sammy? Rozumie się: po co? Dlaczegóż by nie nazwać jej od razu gryfem albo jednorożcem? Przecież to także, jakwiadomo, są zwierzęta bajeczne! Jedno warte tyle, co i drugie. Wal dalej, Sammy!Posłuszny Sam czytał dalej, podczas gdy ojciec jego palił fajkę z wyrazem mądrości i po-błażania, co było szczególnie budujące. Nim ciebie ujrzałem, sądziłem, iż wszystkie kobiety są jednakie. Są jednakie zauważył Weller nawiasowo. Ale ujrzawszy ciebie, przekonałem się, iż byłem głupi jak korniszon, ponieważ nie ma naświecie osoby, która by tak mi się podobała.Myślę, że należało to wyrazić jakoś dobitniejrzekł Sam, podnosząc głowę.Weller skinął w milczeniu, syn czytał dalej: A zatem korzystam z przywileju, moja kochana Mary jak mówił pewien gentleman wkłopotach, tylko w nocy wychodzący z domu by ci powiedzieć, że chociaż widziałem ciętylko jeden raz, obraz twój jest wyryty w moim sercu wyrazniej i lepszymi kolorami, aniżeligdyby zrobiono go maszyną fabrykującą w dwie minuty portrety z ramkami i haczykiem dowieszania.31 Boję się, czy to nie trąci już poezją zauważył Weller z powątpiewaniem. Nie, nie odrzekł Sam, zaczynając znów czytać, by uniknąć dalszej dyskusji: Przyjmijmię, droga Mary, za twego Walentyna i pomyśl o tym, co ci piszę.Moja droga Mary, terazkończę. Ot, i wszystko. Zdaje mi się, iż zakończenie jest za nagłe, Sammy. O nie! Może by chciała, by było dłuższe, ale na tym właśnie polega cały sekret pisania li-stów. No, jest w tym coś.Chciałbym, by twoja macocha miała te same zasady.A czy nie pod-piszesz? W tym sęk.Nie wiem, jak podpisać. Podpisz Weller rzekł właściciel tego nazwiska. Nie można.Walentyn nigdy nie podpisuje się własnym nazwiskiem. No to podpisz Pickwick.To piękne nazwisko i łatwe do wymówienia. Doskonale! A gdybym zakończył wierszami, co? Nie lubię wierszy, mój chłopcze; w całym moim życiu nie znałem żadnego porządnegostangreta, który by pisał wiersze, z wyjątkiem jednego, który napisał bardzo rozczulającewiersze w dniu, w którym go powieszono za rozbój na drodze, ale to był stangret z Cambe-rwell, więc to się nie liczy.Ale Sam nie dał sobie wyperswadować poezji i podpisał :Miłość przenikaTwego PickwickaZłożywszy następnie list w sposób bardzo skomplikowany, napisał na nim ukośnie adres: Panna Mary, służąca u pana Nupkinsa, burmistrza w Ipswich, Suffolk potem opatrzyłlist pieczęcią i włożył go do kieszeni, by odnieść w swoim czasie na pocztę.Po załatwieniu tej ważnej sprawy pan Weller senior zaczął przedstawiać drugą, dla którejwezwał swego spadkobiercę. Pierwsza historia dotyczy twego chlebodawcy powiedział. Jutro ma być sądzony. Niezawodnie. Otóż pewno będzie potrzebował świadków, którzy by zaprzysięgli jego obyczaje albodowiedli alibi.Już ja to wszystko obmyśliłem i chlebodawca może być spokojny.Znalazłemkilku przyjaciół, którzy załatwią mu jedno lub drugie.A co do mnie, to takie jest moje zdanie:dajcie pokój obyczajom i wezcie się do alibi.Nie ma nic lepszego jak alibi.Nic, Sammy!Pan Weller patrzył bardzo uczenie dokoła, gdy wyrażał tę opinię prawniczą, potem zaśwetknął nos w szklankę i spoza jej brzegu wyglądał ku zdumionemu synowi. Ej, co ci jest, stary? Czy myślisz, że gubernator pójdzie do kryminału i że go sądzić będąw Old Bailey? To wszystko jedno, mój chłopcze.Mniejsza o to, gdzie go sądzić będą; alibi, w tymrzecz.Za pomocą alibi uratowaliśmy Toma Wildsparka, chociaż oskarżony był o zabójstwo, awszystkie peruki utrzymywały, iż nic mu nie pomoże.Powiem ci, Sammy, że jeżeli twójchlebodawca nie dowiedzie alibi, to niechybnie zadrze nogi.Ponieważ starszy pan Weller żywił głębokie i niewzruszone przekonanie, że Old Baileyjest najwyższym sądem państwowym i do jego praw i norm muszą się stosować wszystkieinne, przeto nawet słuchać nie chciał dowodzeń Sama, iż alibi w tym wypadku na nic się nieprzyda.Z wielką gwałtownością twierdził, iż wobec tego pan Pickwick padnie ofiarą sądu.Widząc, że nie ma co dalej dyskutować o tym, Sam zmienił przedmiot rozmowy i zapytał, wjakiej to drugiej sprawie szanowny rodzic pragnie zasięgnąć jego zdania. Jest to punkt dotyczący polityki domowej, Sammy odpowiedział Weller. Znasz Stig-ginsa?32 Czerwononosego? Tego samego.Czerwononosy odwiedza twoją macochę z dobrocią i łaskawością, jakichnigdy nie widziałem.Tak kocha naszą rodzinę, iż gdy odchodzi, nie może przemóc się, by niezabrać jakiej pamiątki. Gdybym był na twoim miejscu powiedział Sam dałbym mu coś, co by dziesięć latpopamiętał! Zaraz, zaraz! Otóż, jak mówiłem, teraz przynosi zawsze z sobą płaską butelkę, obejmują-cą około półtorej kwarty, a gdy odchodzi, napełnia ją starannie naszym grogiem ananasowym. I na pewno odnosi próżną? Zostaje tylko korek i zapach.Co do tego możesz być zupełnie spokojny.Otóż, mójchłopcze! Dziś te próżniaki będą tu odbywać miesięczne posiedzenie sekcji Brick Lane, od-działu Ebenezer, wielkiego towarzystwa wstrzemięzliwości.Miała tam pójść i twoja maco-cha, ale dostała reumatyzmu i nie może, a ja podchwyciłem dwa bilety, które jej przesłano.Udzieliwszy synowi tej tajemnicy z nadzwyczajnym zadowoleniem, Weller senior zacząłtak szybko mrugać okiem, iż Sam począł przypuszczać, że dostał nerwowej drżączki w pra-wej powiece. No i cóż z tego? zapytał. Ano mówił dalej ojciec oglądając się na wszystkie strony my przyjdziemy we wła-ściwym czasie.A pomocnik pasterza nie! Pomocnik nie!Tu Weller dostał takiego napadu śmiechu, że omal nie udusił się.Przestraszony Sam po-czął mu rozcierać grzbiet, jakby chciał z niego wykrzesać ogień, po czym odezwał się: Doprawdy, że nigdy w życiu nie widziałem podobnego komika.Czegóż tak chichoczesz,korpulencjo? Cicho, Sammy odrzekł Weller, oglądając się dokoła z wielką ostrożnością i mówiącstłumionym głosem. Dwaj moi przyjaciele, jeżdżący oksfordzkim traktem i świetni dowszystkich awantur, wzięli pomocnika na holownik i gdy przyjdzie na posiedzenie Ebenezera(co stanie się niezawodnie, gdyż doprowadzą go do samych drzwi i wepchną tam w razie po-trzeby), to zgromadzeni przekonają się, iż jest zalany grogiem, jak nigdy nie był Pod Marki-zem Granby , a to już niemało.Tu Weller powtórnie wybuchnął śmiechem, narażając się niemal na uduszenie.Nic nie mogło Samowi tak przypaść do gustu jak zdemaskowanie czerwononosego obłud-nika, a ponieważ nadchodziła już godzina, o której posiedzenie miało się rozpocząć, więcojciec z synem bezzwłocznie poszli ku Brick Lane.Po drodze Sam oddał list na pocztę.Miesięczne posiedzenia filii Brick Lane, oddziału wstrzemięzliwości Ebenezer, odbywałysię w miłej i obszernej sali, do której można się było dostać za pomocą pewnej i wygodnejdrabiny.Prezydentem był właśnie pan Antoni Humm, nawrócony strażak, obecnie nauczyciel,a przygodnie wędrowny kaznodzieja.Sekretarzem był niejaki pan Janas Mudge, pomocnikblacharski, który był naczyniem bezinteresowności i entuzjazmu, a poza tym sprzedawał her-batę członkom stowarzyszenia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]