Podobne
- Strona startowa
- Anderson Kevin J. Moesta Rebecc Najciemniejszy rycerz by lato
- Stephen King Pokochala Toma Gordona
- Stephen King Pokochala Toma Gordona (3)
- Anne McCaffrey Jezdzcy Smokow smoczy spiewak
- Williams Tad Smoczy tron (SCAN dal 952)
- Jack Whyte Templariusze 02 Honor rycerza
- Howard Robert E Conan z Cimmerii
- Herbert Frank ÂŚwiat Pandory 01 Epizod z Jezusem
- Christie Agatha Tragedia w trzech aktach
- QoS in Integrated 3G Networks Robert Lloyd Evans (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- btobpoland.keep.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mogła to być swego czasu zaledwie przydrożna kapliczka.Jednakowoż jest również z kamienia i być może w jej ruinach jest miejsce do obrony.Zabiorę cię tam.Zebrał wodze i poprowadził.Jim pojechał za nim.W zaledwie parę minut dotarli do ciemnej bryły wznoszącej się ponad poziom poszycia lasu.Jak powiedział rycerz, budowla ta była z kamienia i prawdopodobnie została wiele razy splądrowana.- Jeśli mi przytrzymasz konia, Raoulu - poprosił Jim - to przyjrzę się temu z bliska.Zsiadł i w półmroku zaczął wymacywać drogę wokół zwału kamieni.Jak mówił francuski rycerz, była to dużo mniejsza kapliczka, ale równie, a może nawet bardziej zrujnowana jak ta, w której obozowali.Jednakże Jim znalazł przejście między kamiennymi blokami, głębokie na jakieś osiem stóp.Mogła tędy przejść tylko jedna osoba naraz.Gdyby książę był w głębi, a jeden czy więcej ludzi stałoby przed nim na straży, to ktokolwiek pragnąłby dostać się do królewskiej osoby, musiałby dojść tam dosłownie po trupach strażników.Jim wycofał się, otrzepując ręce ze skalnego pyłu i ziemi, i ponownie dosiadł konia.- Dobrze - powiedział krótko do Francuza.- A teraz wracajmy do sir Briana.Kiedy dotarli do Briana, Jem Wattle i Hal Lockerby byli już z powrotem nie tylko z czterema, ale z pięcioma końmi.Jeden był większy i wyglądał znacznie lepiej niż pozostałe, przynajmniej o tyle, o ile Jim mógł stwierdzić po ciemku, i obciążony był czymś, co musiało być zbroją.Udało im się ukraść dla młodego człowieka prawdziwie rycerskiego konia, a przynajmniej takiego, na jakim chętnie jeździłby rycerz.- Wszystko gotowe? - zapytał Jim Briana.A kiedy tamten skinął głową, zawrócił.Droga powrotna przeszła szybko.Księżyc wzniósł się już dosyć wysoko i w jego blasku pozwolono łucznikom wypróbować konie i wykazać, że, jak powiedział Dafydd, z pewnością potrafili dobrze jeździć.- Wszyscy kładźcie się spać i odpocznijcie - powiedział Jim.- Trzeba wystawić straże na noc.A ostatnia straż niech zacznie budzić wszystkich o zachodzie księżyca, który powinien być dobrą godzinę czy więcej przed wschodem słońca.Chcę, byśmy byli w drodze na tyły francuskiego obozu, zanim się całkiem rozjaśni.Jim nigdy nie odkrył, czyja ręka obudziła go wcześnie rano potrząsając za ramię.Wstał powoli na nogi, zesztywniały z zimna, mimo iż owinął się w derkę i wybrał, jak sądził, osłoniętą od wiatru niszę wśród zwalonych kamieni kaplicy.Sztywność, zimno i niewyspanie o mało go nie pokonały.Ale powiedział sobie, że jeśli wstanie i zacznie się ruszać, wszystko to minie.Opuścił osłonę kaplicy i zaczął sprawdzać, czy wszyscy już wstali.Zdawało się, że tak, chociaż było wciąż zbyt ciemno, żeby policzyć głowy.Większość ludzi dookoła chodziła dużo żwawiej niż on.Zaczął zazdrościć tym ludziom niemal od chwili, gdy stał się mieszkańcem tego świata.Zdawało się, że prawie wszyscy potrafili spać w każdej pozycji, w każdych warunkach, obudzić się na najlżejsze dotknięcie i ignorować wszelkie odczucia, jakie teraz mu dokuczały.Skutki praktyki od czasów niemowlęcych, jak przypuszczał Jim.Wpadł po ciemku na kilku ludzi, zanim udało mu się znaleźć Briana.- Czy wszyscy wstali? - spytał go, bardziej żeby coś powiedzieć niż z jakiegoś innego powodu.- Tak, tak - odpowiedział rycerz z niewielkim rozdrażnieniem, które skłonne było nawiedzać go w ranki przed jakimś działaniem.- Na litość boską, Jimie, posuń się trochę.Muszę wleźć teraz w zbroję.Ty też powinieneś.Gdzie jest Theoluf? Giermek zawsze powinien być przy swoim panu w takich chwilach jak ta.Hej tam! Johnie Chesterze!- Tutaj, sir Brianie - przemówił z ciemności głos zza łokcia Jima.- Gdzie mój napierśnik? Idź, znajdź Theolufa i każ mu przynieść tu zbroję sir Jamesa i pomóc mu ją założyć! - powiedział rycerz.- Gdzie się podziewałeś do tej pory, gamoniu?!- Stałem przy tobie, sir Brianie - odrzekł John Chester.- Czekałem tylko, aż sir James skończy z tobą mówić i usunie się na bok.Jim pośpiesznie przesunął się na lewo i wpadł na kogoś innego, kto musiał być jednym ze zbrojnych, bo z przepraszającym „Wybaczcie, milordzie” zniknął w mroku.- Gdy tylko będzie dość światła na niebie, żebyśmy się mogli nawzajem zobaczyć - powiedział Jim - chcę, żebyś odszedł ze mną nieco na bok.Potrzebuję twojej pomocy, żeby coś wypróbować.- Z pewnością, Jamesie.Oczywiście.Johnie Chesterze, napierśnik idzie na pierś, nie na brzuch! - wykrzyknął Brian.- Przykro mi, sir Brianie - powiedział giermek.- Doprawdy będzie ci bardziej przykro, jeśli nie nauczysz się ubierać mnie jak należy i z większym pośpiechem! - powiedział rycerz.- Tak.Oczywiście, Jimie.Jak tylko będę ubrany.Przyjdź po mnie później.Johnie Chesterze.Ale Jim odchodził już w ciemność.Nagle zderzył się z jeszcze jedną postacią.Rozległ się szczęk jakiegoś metalu upadającego na ziemię.- Wybacz, milordzie - usłyszał głos Theolufa.- Właśnie niosłem ci zbroję.- Och - powiedział Jim.Stanął nieruchomo.- No cóż, jeśli widzisz dość dobrze, by to zrobić, zacznij lepiej zakładać na mnie ten złom.Jak giermek rozpoznał go po ciemku ani jak rozpoznał go tamten drugi zbrojny, Jim nie miał pojęcia.Być może dla tych ludzi wciąż pachniał inaczej.On i Angie kąpali się często, ale w ciągu miesięcy przywykli do woni ludzi nie kąpanych, którzy koło nich pracowali i spali w tych samych ubraniach, przyzwyczaili się zwłaszcza do zapachów służby.Z drugiej strony, Jim nie kąpał się od czasu, gdy wyjechał z domu, czyli już od paru tygodni.Wciąż jednak, być może, jakaś różnica pozostała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]