Podobne
- Strona startowa
- Moorcock Michael Zeglarz Morz Przeznaczenia Sagi o Elryku Tom III
- Moorcock Michael Saga o Elryk Zeglarz Morz Przeznaczenia
- Sapkowski Andrzej Miecz przeznaczenia (4)
- Duncan Dave Siódmy Miecz 1 Niechętny Szermierz
- Moorcock Michael Kronika Czarnego Miecza Sagi o Elryku Tom VII
- Herodian Historia Cesarstwa Rzymskiego (2)
- iraq book of iraq dodipp intelligence for military personnel
- Harrison Harry Stover Leon Stonehenge (2)
- Murrell Taylor The Divided Family in Civil War America By Amy (2009)
- Praktyczny komentarz do Nowego
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- pero.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szermierze ostrzyli miecze, jedli, sprzeczali się, grali w kości, gotowali jedzenie, a nawet urządzali pojedynki w zapasach.Nad placem wisiał rząd kolorowych flag, który wyglądał jak pranie, a pośrodku opadał niemal na wysokość głów.Prawdziwa bielizna suszyła się na połowie balkonów.Oprócz szermierzy Wallie dostrzegł niewolników, kucharzy i dziesiątki innych cywili, których nie mógł rozpoznać z tej odległości.Wśród nich było wiele kobiet.Targowisko! Shonsu nie spodobał się ten widok.U podstawy schodów czekali Siódmy i paru Szóstych.Kiedy Wallie ukazał się w bramie, tuż nad jego głową zagrzmiała na galerii fanfara.Z dachu wzbiło się w niebo stado gołębi.Dźwięk odbił się od murów, całkowicie zagłuszył zgiełk, a potem zginął w łoskocie bębnów, od których Walliemu zadzwoniło w uszach.Przerwano pojedynki.Ucichła ostatnia sutra.Zapadła cisza.Co najmniej tysiąc oczu zwróciło się ku długo wyczekiwanemu Siódmemu i jego towarzyszom.Szermierz czekający u stóp schodów, zapewne kasztelan Tivanixi, był niewiele starszy od Shonsu - około trzydziestki, szczupły, zrównoważony i przystojny.Kucyk miał wyjątkowo długi, falujący, takiego samego złotobrązowego koloru jak cera.Elegancki strój - kilt, pasy, buty o niezwykłej kobaltowej barwie - wyglądał na kosztowny.Do całości nie pasował jedynie zwykły miecz.Efekt był oczywiście zamierzony.Siódmy robił imponujące wrażenie.Nim przebrzmiały trąbki, powitalny uśmiech zniknął z jego twarzy.U wojowników szybkość liczyła się bardziej niż siła.Rzadko trafiali się potężnie zbudowani szermierze.Ogromni, czarnowłosi Siódmi należeli do wyjątków.Tivanixi zrozumiał, że przed nim stoi jego poprzednik.Nie byłby człowiekiem, gdyby nie zaczął się zastanawiać, czy Shonsu wrócił, żeby odzyskać urząd.Shonsu, który zbierał miecze zabitych? Shonsu, o którym mówiono, że jest narzędziem czarnoksiężników? Kasztelan przesunął wzrok na rudowłosego Czwartego.Na jego twarzy odmalowało się zaskoczenie.U boku Shonsu stał młodzieniec bardzo podobny do tajemniczego bohatera potyczki w Ov, tematu wielu rozmów.Szóści jeszcze nie przestali się uśmiechać.Tivanixi szybko myśli, stwierdził z uznaniem Wallie.Herold o wyglądzie ropuchy wziął głęboki oddech i przemówił, zagłuszając trąbki:- Lordowie, zgodnie z obyczajami i tradycjami waszego starego i szacownego cechu, powitajcie w imieniu Bogini walecznego lorda Shonsu, szermierza siódmej rangi.Szok!Oburzenie!Niedowierzanie!Podejrzliwość!Wallie przez chwilę cieszył się dramatyczną chwilą.Potem wyciągnął miecz i zasalutował wszystkim obecnym.Szmer głosów poniósł się nad placem niczym brzęczenie pszczół.Gwar narastał z każdą chwilą.Twarze sposępniały.z wyjątkiem jednej.Tivanixi znowu się uśmiechał.Gdy Shonsu zrobił krok do przodu, ponownie zapadła cisza, jakby patrzący nie uwierzyli własnym uszom i chcieli jeszcze raz usłyszeć imię przybysza.Wallie jeszcze raz dobył broni i oddał salut równemu sobie.Kasztelan odpowiedział, lekko i z gracją operując mieczem.Doświadczone oko od razu wychwyciło wiele mówiące drobiazgi.- Jestem Tivanixi, szermierz siódmej rangi, kasztelan zamku Casr.Twoja wizyta to dla mnie zaszczyt.Witam cię w zamku i na zjeździe, panie.Ostatnie słowa sugerowały, że to on jest gospodarzem, więc nie można mu rzucić wyzwania.Kwestia była dyskusyjna, bo przybysz nie prosił o gościnę.Szóści dyskretnie się wycofali.Nie chcieli być przedstawieni.Tłum milczał w gniewnym, wyczekującym nastroju.- Nie przyjechałem na zjazd.Zaskoczenie na twarzach szermierzy i większa czujność w oczach kasztelana.- Bogini wezwała Swoich wojowników w świętej sprawie, panie.Wallie lekko skinął głową.- Oczywiście! Zatrzymałem się tu tylko przejazdem.Mam dwie rzeczy do załatwienia.- Jakie rzeczy są ważniejsze niż zjazd?Słowa Tivanixiego zabrzmiały jak groźba.Szermierze stojący najdalej szeptali między sobą, ale większość słuchała uważnie.- Przysięga
[ Pobierz całość w formacie PDF ]