Podobne
- Strona startowa
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny
- Trollope Joanna Najlepsi przyjaciele
- J.Chmielewska Slepe szczescie
- J.Chmielewska Skarby
- Lewis Susan Skradzione marzenia 2
- Lewis Susan Skradzione marzenia
- Skradzione marzenia Lewis Susan
- James L. Larson Reforming the North; The Kingdoms and Churches of Scandinavia, 1520 1545 (2010)
- James Clavell Ucieczka
- Terry Pratchett Johnny 01 Joh
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- btobpoland.keep.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wsiadłam do samochodu i czekałam cierpliwie.Baśka nie nadchodziła.Pijakskończył rozmowę przez telefon, wyskoczył z budki i galopem popędził z powrotemdo restauracji.Obserwowałam go, bo nie miałam nic lepszego do roboty, iniespokojnie usiłowałam odgadnąć, co też ta Baśka mogła takiego powiedzieć.Musiało to być coś niesłychanie ważnego, skoro pracownik majora w takimpośpiechu poleciał go o tym zawiadamiać.Zamyśliłam się tak, że przestałamzwracać uwagę na otoczenie.Stałam pod drzewkiem naprzeciwko sklepu z farbami,tyłem do Puławskiej, a przodem do parkingu.Ocknęłam się dopiero, kiedy przedmoim nosem zaczął się miotać jakiś samochód.Wjechał z Puławskiej, dojechał dośrodka parkingu, cofnął się ostro i z wizgiem opon przyhamował przy samymchodniku, tuż przed ogródkową, nieczynną częścią Słowiańskiej.Z samochoduwyskoczył kierowca, trzasnął drzwiczkami i popędził do restauracji.Oderwałabymsię od rozmyślań nawet i bez tego trzaśnięcia.Przede mną stał żółty opel-combi,zaś facet, który wyskoczył, miał wściekłą mordę, sterczące rude włoski iczerwone wdzianko.Pierzaczek! Zarówno jego aparycję, jak i nazwiskoprzypomniałam sobie w mgnieniu oka, odwróciłam się za nim i ujrzałam Baśkę.Wyszła właśnie z jednym z owych dwóch facetów, którzy jej towarzyszyli, żegnałasię z nimi na chodniku i Pierzaczek omal na nią nie wpadł.Facet Baśkipodprowadził ją wytwornie za łokieć kilka kroków w moim kierunku, skłonił sięgdzieś w przestrzeń i cofnął tyłem, ładując się wprost na Pierzaczka, którywłaśnie wyskoczył z powrotem na ulicę.Otworzyłam drzwiczki, Baśka wsiadła, zaPierzaczkiem ujrzałam eks-pijaka w czerwonym szaliczku.Wszyscy trzej, facetBaśki, Pierzaczek i eks-- pijak, skłębili się nagle na kupie tak, jakbyrównocześnie usiłowali padać sobie nawzajem w objęcia, pomyślałam, że wcale niechcę być świadkiem mordobicia i czym prędzej ruszyłam.- Jak się czujesz i dokądchcesz jechać? - spytałam, skręcając z parkingu w lewo.- Do domu - odparłaBaśka dziwnym głosem i zaszczękała zębami.- A czuję się doskonale.W życiu siętak nie czułam.I mam nadzieję, że nie będę się tak czuła nigdy więcej.Zdziwiłam się, bo wyglądała całkiem trzezwo.- Pijana jesteś? - spytałampodejrzliwie.- Nawet gdybym była pijana w trupa, po tym, co usłyszałam, wytrzezwiałabym,jak.Jak nie wiem co, bo żadne odpowiednie porównanie nie przychodzi mi namyśl.Nic na świecie nie jest dostatecznie trzezwe.Przyśpieszając naPuławskiej, spojrzałam w kierunku parkingu i ujrzałam, że żółty opel-combiskoczył w przód.Pomyślałam, że Pierzaczkowi lokal widocznie nie przypadł dogustu.Po chwili dostrzegłam go w lusterku, skręcił w Puławską i ruszył w tęsamą stronę co ja.- A co usłyszałaś? - spytałam z zainteresowaniem.- Nie wiem- wyszczekała Baśka.- Nie, nie tak, nie słuchaj tego, co mówię, wiem,oczywiście.Poczekaj, pozwól, że trochę przyjdę do siebie.Zginęła mi chustka donosa.Nerwowo przeszukiwała kieszenie płaszcza, znalazła tę chustkę, mamrocząccoś o papierosach, pochyliła się i gmerała w koszyczku, postawionym na podłodze,pod nogami.Popatrzyłam w lusterko, żółty opel-combi trzymał się za mną jakprzylepiony.- Wygląda na to, że Pierzaczek znów mnie prześladuje - zauważyłammelancholijnie, zwalniając nieco, bo przed sobą miałam czerwone światło.Pochylona nad koszyczkiem Baśka poderwała się tak, że walnęła głową w deskęrozdzielczą od spodu.- Co.?! - wrzasnęła okropnie, łapiąc się za ciemię.- Coty mówisz?! - Mówię, że znów mnie prześladuje Pierzaczek.Postawże ten koszykwyżej, bo się kiedyś w końcu zabijesz, masz dosyć miejsca obok.Po diabła gotrzymasz pod nogami? - Jaki Pierzaczek.?! Ty znasz Pierzaczka?!!! - W pewnymstopniu.A co? Ty też go znasz?Baśka na moment jakby zastygła.Po chwili potarła ciemię, schyliła się,wyciągnęła koszyczek spod nóg, wygrzebała z niego papierosy i zapalniczkę i znówpostawiła go na podłodze.Cały czas milcząc, zapaliła papierosa.- Ja go znam zesłyszenia - powiedziała wreszcie ostrożnie.- Ty go widziałaś? Wiesz, jakwygląda? - Wiem.Ty też powinnaś wiedzieć.Natknęłaś się na niego przed chwilą,pod Słowiańską.- Jesteś pewna? - Najzupełniej.Na własne oczy widziałam, jakprzyjechał i wpadł na ciebie.- I gdzie on jest teraz? Spojrzałam w lusterko.-Jedzie za nami samochodem niejakiego Kwaczkowskiego.Baśka uczyniła ruch, jakbysię chciała gwałtownie obejrzeć, ale zrezygnowała.Zastanowiła się nad czymśintensywnie.- Skąd to bydlę się tam wzięło? - mruknęła gniewnie.- Nie możeszgo zgubić? - Na to, żeby zgubić Pierzaczka, jest tylko jeden sposób.Zatrzymaćsię, poczekać aż zaparkuje, wysiąść i lecieć do niego piechotą.Wtedy ucieknie.Jeżeli zdąży się wystartować w przeciwnym kierunku, jest szansa na zgubienie, bopoza tym nie da rady.Jest uparta swołocz i bardzo dobrze jezdzi.- Cholera.Wiesz co, nie jedzmy jeszcze do domu.Jedz byle gdzie.Ja chyba muszę pomyśleć.Na placu Unii miałam czerwone światło
[ Pobierz całość w formacie PDF ]