Podobne
- Strona startowa
- Briggs Patricia Mercedes Thompson 08 Niespokojna Noc
- Forbes Colin Tweed 08 Zabójczy wir
- Terry Pratchett 08 Straz! Str
- Terry Pratchett 15 Zbrojni
- Kirst Hans Hellmut 08 15 t.3 (SCAN dal 802)
- Kirst Hans Hellmut 08 15 t.1 (SCAN dal 800)
- Kirst Hans Hellmut 08 15 t.2
- Saylor Steven Dom Westalek
- Eddings Dav
- Christie Agatha Wczesne sprawy Poirota (SCAN da
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- blueday.opx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tylko ktoś, kto nie ma oleju w głowie, może to nazwać koleżeńskością; ja nazywam to zbiorowym przygotowaniem do buntu.Lindenberg milczał.Jak się to często zdarzało, nie podzielał zdania swego szefa, ale był w dostatecznej mierze żołnierzem, by nie protestować.Tym razem usiłował tylko przedstawić swój nieco odmienny punkt widzenia.- Dotychczas nie zdarzyło się nie, co byłoby zbliżone do bezpośredniej odmowy wykonania rozkazu.- Bo nie znacie kruczków tej bandy! - zawołał starszy ogniomistrz, szczerze tą ślepotą oburzony.- A jak sądzicie, dlaczego dziś rano bombardier Kowalski i bombardier Asch zameldowali się jako chorzy?- Jeden ma biegunkę, drugi cierpi na zaburzenia równowagi, panie szefie.- Trzeba być durniem, żeby nie widzieć, że chcieli się wykręcić od musztry pieszej.Obaj znają zasady gry lepiej od was.Wiedzą doskonale, co w trawie piszczy.Są materiałem na podoficerów.A z was zrobił się mól kancelaryjny, specjalista od przepisów!Lindenberg rozgoryczony milczał.Nie, na to nie zasłużył.Był, jednym z najlepszych podoficerów w pułku, a w każdym razie z pewnością jednym z najbardziej wzorowych.Wiedział o tym.Był nieprzekupny i z całą surowością spełniał swoje obowiązki, Teraz czuł się do głębi urażony.Starszy ogniomistrz odprawił go ruchem ręki.Ta rozmowa ucieszyła go.Wiele się po niej spodziewał, był przekonany, że Lindenberg zabierze się energiczniej do działania i nie poprzestanie na drylu.W ciągu tych dwóch godzin musztry pieszej działon Lindenberga należy doprowadzić do tego, żeby się rodzona babka żołnierzom przypomniała! Cały działon! To była zasada! Wszyscy muszą poczuć, że tyłki im puchną z powodu Vierbeina, tylko z powodu tego Vierbeina.Jedynie w ten sposób będzie można uzyskać ich pomoc w wykończeniu go, przynajmniej moralnym, żeby znowu mieli spokój.A więc Lindenberg został zachęcony do działania.Ciągle jeszcze istniała jednak możliwość, że nie wystarczy to do wyciśnięcia z działonu i z Vierbeina ostatnich soków.Całe szczęście, że ogólny nadzór nad musztrą pieszą spoczywa w wypróbowanych rękach ogniomistrza Platzka.Platzka nazywano nie na próżno "Platzek-dręczyciel"; nie było rzeczą przypadku, że łączyła go z Schulzem zażyła przyjaźń.Platzek już się postara, mówił sobie Schulz, żeby tym łajdakom nogi powłaziły w tyłek.Oczywiście, zwłaszcza Vierbeinowi.Szef czuł do tego Vierbeina wstręt.W pojęciu Schulza nie miał on w sobie nic z żołnierza, był uosobieniem braku dyscypliny, obrazem niedołęstwa, jednym słowem - oferma, cywil.A więc czuł do niego wstręt nie tylko dlatego, że Vierbein wyciągał swoje brudne łapy po jego żonę, choć był to z pewnością wyraźny dowód braku respektu.Te głębokie rozmyślania przypomniały mu na chwilę żonę oraz powzięte postanowienie pokazywania jej przy każdej nadarzającej się okazji, kto właściwie jest panem domu.Udał się do swego prywatnego mieszkania i zażądał filiżanki kawy.Lora zakrzątnęła się, by jak najprędzej spełnić jego życzenie.- Chcesz się mnie zaraz znowu pozbyć, co? - zapytał Schulz.Nie odpowiedziała wiedząc, że gdyby się nie pośpieszyła, zganiłby jej powolność.Żeby jednak mu dogodzić, zwolniła tempo.- Prędzej nie możesz? - zapytał po chwili.- Ostatecznie mam jeszcze coś innego do roboty.Wypił spiesznie kawę i na odchodnym postanowił znaleźć i znalazł na górnej półce kuchennej trochę kurzu, co go bardzo zadowoliło.- Oto skutki, kiedy się zawsze myśli o czymś innym!Wszedł do bloku baterii i z tylnego okna na drugim piętrze spoglądał na plac ćwiczeń.Kiwał głową nie bez zadowolenia.Działon Lindenberga wykonywał na uboczu skomplikowane i bardzo wyczerpujące ćwiczenia z bronią.Chcąc dać przykład Lindenberg dziarsko ćwiczył razem ze swoim działonem.Działon składał się z dziesięciu ludzi.To na nowo przypomniało Schulzowi, że Kowalski i Asch zameldowali się jako chorzy.Uśmiechnął się, gdyż znał ten kawał.Ci dwaj chcieli się tylko wymigać od musztry pieszej, ale nie wzięli pod uwagę jego osoby.Pośpieszył do kancelarii i kazał się połączyć z izbą chorych.Tymczasem Lindenberg kontynuował z działonem swoje legendarne ćwiczenia z bronią.Żeby nie zasłużyć na nazwę dręczyciela, nie tylko stosował osobisty pokaz, ale ćwiczył razem ze swoimi żołnierzami.Postawa jego wykluczała jakąkolwiek krytykę.Walnie pomagała mu przy tym jego znakomita konstytucja fizyczna.Specjalnością jego były przysiady na osiem taktów z wyciągniętymi rękami, w których trzymało się karabin 98 k
[ Pobierz całość w formacie PDF ]