Podobne
- Strona startowa
- Foster Alan Dean Tran ky ky Czas na potop
- Foster Alan Dean Tran ky ky Lodowy Kliper
- Foster Alan Dean Tran ky ky Misja do Moulokinu
- Foster Alan Dean Gwiezdne Wojny Nadchodzšca Burza
- Foster Alan Dean Zaginiona Dinotopia
- Foster Alan Dean Spotkanie na Mimban
- Dean R. Koonz Ziarno Demona (2)
- Koontz Dean R Moonlight Bay T 1 Zabojca strachu
- Koontz R. Dean W okowach lodu (SCAN dal 1154)
- Chmielewska Joanna (Nie)boszczyk Maz (www.ksiazki4
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mieszaniec.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.CaÅ‚a wieczność.Wreszcie Tony odÅ‚ożyÅ‚ sÅ‚uchawkÄ™. WyÅ‚Ä…czyÅ‚ siÄ™. Nic nie powiedziaÅ‚? Ani sÅ‚owa.Ale wyÅ‚Ä…czyÅ‚ siÄ™ pierwszy i myÅ›lÄ™, że to ważne.Tak pomyÅ›laÅ‚em, że jakmu zaaplikujÄ™ dawkÄ™ jego wÅ‚asnego lekarstwa, to mu siÄ™ to nie spodoba.Jemu siÄ™ wy-daje, że ciÄ™ tak nastraszy.A ty odbieraj telefon i tylko sÅ‚uchaj tak jak on.Z poczÄ…tku bÄ™-dzie myÅ›laÅ‚, że tylko udajesz takÄ… sprytnÄ…, i bÄ™dzie pewien, że ciÄ™ przeczeka.Ale im dÅ‚u-żej bÄ™dziesz milczaÅ‚a, tym bardziej zacznie siÄ™ zastanawiać, czy nie chcesz mu wyciąć ja-kiegoÅ› numeru.%7Å‚e może masz zaÅ‚ożony podsÅ‚uch.Albo że robisz taki unik, aby policjamogÅ‚a wyÅ›ledzić, skÄ…d on dzwoni.PomyÅ›li o tym, przestraszy siÄ™ i wyÅ‚Ä…czy. Przestraszyć go? O, to niezÅ‚a myÅ›l powiedziaÅ‚a. WÄ…tpiÄ™, czy mu wystarczy nerwów, żeby znowu zadzwonić.Przynajmniej nie dojutra, kiedy już zmieniÄ… ci numer. Ale i tak bÄ™dÄ™ wariowaÅ‚a ze strachu, zanim to siÄ™ stanie.Tony wyciÄ…gnÄ…Å‚ ramiona i przytuliÅ‚ jÄ….PocaÅ‚owali siÄ™ znowu.I jak przedtem byÅ‚ togorÄ…cy, cudowny i doskonaÅ‚y pocaÅ‚unek, ale już nie dotarli na ostrÄ… graÅ„ niepohamo-wanej pasji.Obydwoje z żalem wyczuli różnicÄ™.Usiedli znowu na sofie, ale tylko po to, by pić creme de menthe i rozmawiać.O wpółdo pierwszej w nocy, kiedy musiaÅ‚ już wracać do domu, postanowili, że w nastÄ™pnyweekend pohulajÄ… po muzeach.W sobotÄ™ mieli pojechać do muzeum Nortona Simonaw Pasadenie, aby obejrzeć obrazy niemieckich impresjonistów i renesansowe gobeliny,a wiÄ™kszÄ… część niedzieli mieli spÄ™dzić w muzeum J.Paula Getty ego, które cheÅ‚piÅ‚o siÄ™najbogatszymi zbiorami sztuki na caÅ‚ym Å›wiecie.Naturalnie, w przerwach miedzy mu-zeami mieli zamiar dużo i dobrze jeść, dużo ze sobÄ… rozmawiać i (czego żarliwie pra-gnÄ™li) podjąć to, czego nie sfinalizowali na sofie.Gdy Tony już wychodziÅ‚ przez frontowe drzwi, Hilary nagle poczuÅ‚a, że nie zniesieczekania piÄ™ciu dni, żeby go znowu zobaczyć. A może w Å›rodÄ™? zapytaÅ‚a. Co w Å›rodÄ™? Masz jakieÅ› plany zwiÄ…zane z kolacjÄ…?180 Och, prawdopodobnie usmażę te parÄ™ jajek, które wÅ‚aÅ›nie mi siÄ™ starzejÄ… w lo-dówce. Przecież cholesterol ci szkodzi. Może jeszcze odetnÄ™ pleśń z chleba i zrobiÄ™ kilka grzanek.I powinienem dokoÅ„-czyć ten sok owocowy, który kupiÅ‚em dwa tygodnie temu. Mój ty biedaku. Uroki kawalerskiego życia. Nie mogÄ™ pozwolić, żebyÅ› jadÅ‚ stare jajka i zapleÅ›niaÅ‚e grzanki.ZwÅ‚aszcza, gdyrobiÄ™ takÄ… znakomitÄ… saÅ‚atkÄ™ z warzyw i filety. Lubimy lekkie kolacje. Nie chcemy być ociężali i senni. Nigdy nie wiadomo, kiedy trzeba szybko ruszyć z miejsca.UÅ›miechnęła siÄ™. No wÅ‚aÅ›nie. Do zobaczenia w Å›rodÄ™. O siódmej? Punktualnie o siódmej.PocaÅ‚owali siÄ™, on wyszedÅ‚ za próg i zniknÄ…Å‚, gdy w miejscu, gdzie wczeÅ›niej staÅ‚, za-stÄ…piÅ‚ go lodowaty nocny wiatr.Pół godziny pózniej, w łóżku na górze, Hilary poczuÅ‚a ból caÅ‚ego swego zawiedzio-nego ciaÅ‚a.Jej piersi byÅ‚y obrzmiaÅ‚e i naprężone; zapragnęła poczuć na nich jego dÅ‚onie,aby jego palce lekko je pieÅ›ciÅ‚y i ugniataÅ‚y.Gdy zamykaÅ‚a oczy, czuÅ‚a jego usta na sztyw-niejÄ…cych sutkach.Jej brzuch zafalowaÅ‚, kiedy wyobraziÅ‚a sobie, że obejmujÄ… jÄ… jego po-tężne ramiona, a potem ona byÅ‚a na nim, poruszaÅ‚a siÄ™ wolnymi, zmysÅ‚owymi krÄ™gami.WewnÄ…trz byÅ‚a wilgotna i ciepÅ‚a, gotowa i stÄ™skniona.RzucaÅ‚a siÄ™ i przewracaÅ‚a prawiegodzinÄ™, aż wreszcie wstaÅ‚a i wzięła Å›rodek nasenny.PogrążajÄ…c siÄ™ we Å›nie, prowadziÅ‚a jeszcze senny dialog z samÄ… sobÄ….Czy jestem zakochana? Nie.OczywiÅ›cie, że nie.Może.Może jestem. Nie.MiÅ‚ość jest niebezpieczna.Może z nim bÄ™dÄ™ szczęśliwa. Przypomnij sobie Earla i EmmÄ™.Tony jest inny. JesteÅ› lubieżna.DokÅ‚adnie tak.JesteÅ› po prostu lubieżna.To też.SpaÅ‚a i Å›niÅ‚a.Niektóre ze snów miaÅ‚y ksztaÅ‚ty zÅ‚ote i puszyste.Raz ona i Tony leżelinago na Å‚Ä…ce, wysoko ponad Å›wiatem; trawa tam przypominaÅ‚a puch, a Å‚Ä…ka byÅ‚a poÅ‚o-181żona na szczycie niebotycznego, skalnego filaru i wiaÅ‚ tam ciepÅ‚y wiatr, który byÅ‚ czyst-szy od sÅ‚onecznego blasku, czystszy od elektrycznego prÄ…du bÅ‚yskawicy, czystszy niż co-kolwiek na Å›wiecie.Ale Å›niÅ‚y siÄ™ jej też koszmary.W jednym z nich znajdowaÅ‚a siÄ™ w chicagowskimmieszkaniu, w którym Å›ciany siÄ™ zamykaÅ‚y, a kiedy spojrzaÅ‚a w górÄ™, nie byÅ‚o sufitui wpatrywali siÄ™ w niÄ… stamtÄ…d Earl i Emma, o twarzach tak wielkich jak twarz Boga,szczerzyli do niej zÄ™by, a Å›ciany nadal siÄ™ zamykaÅ‚y i kiedy otworzyÅ‚a drzwi, aby wybiecz mieszkania, zderzyÅ‚a siÄ™ z ogromnym karaluchem, monstrualnym owadem, wiÄ™kszymod niej, który najwyrazniej miaÅ‚ zamiar pożreć jÄ… żywcem.¬ ¬ ¬O trzeciej nad ranem Joshua Rhinehart obudziÅ‚ siÄ™, mamroczÄ…c i szamocÄ…c siÄ™ jeszczechwilÄ™ w zmierzwionej poÅ›cieli.WypiÅ‚ trochÄ™ za dużo wina do kolacji, co jak na niegobyÅ‚o dość niezwykÅ‚e.Kac minÄ…Å‚, ale drÄ™czyÅ‚a go wÄ…troba; jednakże to nie tylko preten-sje organizmu zakłóciÅ‚y mu odpoczynek.MiaÅ‚ straszny sen o pracowni Tannertona.ZniÅ‚o mu siÄ™, że z trumien i stołów do balsamowania, wykonanych z porcelany i nie-rdzewnej stali, wstajÄ… trupy, a każdy z nich jest sobowtórem Bruno Frye a.Joshua wy-biegÅ‚ prosto w noc, w którÄ… spowita byÅ‚a Wieczność , ale one szÅ‚y za nim, szukaÅ‚y gow cieniach, wykonujÄ…c przy tym gwaÅ‚towne ruchy, i wywoÅ‚ywaÅ‚y jego imiÄ™ bezbarwny-mi, martwymi gÅ‚osami.LeżaÅ‚ na plecach w ciemnoÅ›ci i wpatrywaÅ‚ siÄ™ w niewidoczny sufit.Jedynym dzwiÄ™-kiem byÅ‚ ledwie sÅ‚yszalny terkot elektronicznego zegara cyfrowego, stojÄ…cego na szafcenocnej.Przed Å›mierciÄ… swojej żony trzy lata temu Joshua rzadko kiedy miewaÅ‚ sny.A jużnigdy nie Å›niÅ‚y mu siÄ™ koszmary.Ani razu przez pięćdziesiÄ…t osiem lat.Ale kiedy ode-szÅ‚a Kora, wszystko siÄ™ zmieniÅ‚o.MiaÅ‚ teraz sny przynajmniej raz albo dwa razy w ty-godniu i to na ogół zÅ‚e.Wiele z nich dotyczyÅ‚o utraty czegoÅ› strasznie ważnego, ale nie-okreÅ›lonego i zawsze nastÄ™powaÅ‚o gorÄ…czkowe i beznadziejne poszukiwanie tego, cozgubiÅ‚.Nie potrzebowaÅ‚ porady psychiatry, biorÄ…cego pięćdziesiÄ…t dolarów za godzi-nÄ™, by ten mu powiedziaÅ‚, że to sÄ… sny o Korze i jej przedwczesnej Å›mierci.Nadal niemógÅ‚ siÄ™ przyzwyczaić do życia bez niej.Może mu siÄ™ to nigdy nie uda.Inne koszmarybyÅ‚y peÅ‚ne wÄ™drujÄ…cych trupów, czÄ™sto przypominajÄ…cych jego samego, symbolizujÄ…cew ten sposób jego wÅ‚asnÄ… Å›miertelność; ale dzisiejszej nocy byÅ‚y uderzajÄ…co podobnedo Bruno Frye a.WstaÅ‚ z łóżka, przeciÄ…gnÄ…Å‚ siÄ™, ziewnÄ…Å‚.PoczÅ‚apaÅ‚ do Å‚azienki, nie zapalajÄ…c Å›wiatÅ‚a.Kilka minut pózniej, kiedy wracaÅ‚ do łóżka, zatrzymaÅ‚ siÄ™ przy oknie.Ramy byÅ‚ychÅ‚odne w dotyku.Silny wiatr napieraÅ‚ na szyby i skowytaÅ‚ jak zwierzÄ™, które chce być182wpuszczone do Å›rodka.Dolina byÅ‚a cicha i ciemna, paliÅ‚y siÄ™ tylko Å›wiatÅ‚a w wytwór-niach win.SpojrzaÅ‚ na winnice Drzewo Cienia , rozciÄ…gajÄ…ce siÄ™ wysoko na wzgórzachz północnej strony.Wtem jego wzrok przykuÅ‚a zamazana biaÅ‚a plamka dokÅ‚adnie na poÅ‚udnie od wy-twórni, pojedyncza smużka Å›wiatÅ‚a w Å›rodku winnicy, mniej wiÄ™cej tam, gdzie staÅ‚ domFrye a.ZwiatÅ‚o w domu Frye a? MiaÅ‚o tam nikogo nie być.Bruno mieszkaÅ‚ sam.JoshuazmrużyÅ‚ oczy, ale bez okularów wszystko wydawaÅ‚o siÄ™ bardziej zamazane, im bar-dziej staraÅ‚ siÄ™ skupić wzrok
[ Pobierz całość w formacie PDF ]