Podobne
- Strona startowa
- Foster Alan Dean Tran ky ky Czas na potop
- Foster Alan Dean Tran ky ky Lodowy Kliper
- Foster Alan Dean Tran ky ky Misja do Moulokinu
- Foster Alan Dean Gwiezdne Wojny Nadchodzšca Burza
- Foster Alan Dean Zaginiona Dinotopia
- Foster Alan Dean Spotkanie na Mimban
- Dean R. Koonz Ziarno Demona (2)
- Koontz Dean R Moonlight Bay T 1 Zabojca strachu
- Koontz R. Dean W okowach lodu (SCAN dal 1154)
- Robert Jordan Smok Odrodzony
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- qup.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na ulicach panował bardzo mały ruch.Komenda Policji King s Point mieściła się w jednopiętrowym ceglanym budynkuz nieokreślonego okresu architektonicznego, budowli pozbawionej stylu, uroku, zwar-tości czy powagi.Wyglądała jak przerośnięta szopa magazynowa z oknami i płaskim87dachem.Nawet trzy ulice od portu, na płaskim terenie, komenda nie przynosiła chlu-by sąsiedztwu.Poczekalnia była przygnębiająco służbowa: brązowe płytki podłogi, błotnistozieloneściany, wypłowiały zielony sufit, ściśle użytkowe meble.Za pieniądze z podatków opła-cono trzy biurka, sześć szafek z szufladami, maszyny do pisania IBM, kopiarkę, małą lo-dówkę, flagę Stanów Zjednoczonych, szklaną gablotę pełną pistoletów i rewolwerów,kącik dyspozytora z radiem oraz sekretarkę cywilną (panią Vidette Yancy, zgodnie z ta-bliczką na jej biurku), która miała około pięćdziesiątki, drobno skręcone białe włosy,bladą cerę, jaskrawoczerwoną szminkę i niezwykle obfity biust. Chciałabym zobaczyć się z szeryfem Patmore em powiedziała Mary.Pani Yancy spędziła minutę poprawiając słowo, które wystukała na maszynie. Z kim? powiedziała w końcu. Nie ma go. Kiedy wróci? Szeryf? Jutro rano. Czy może nam pani dać jego adres domowy? poprosił Maks, przechylając sięprzez kontuar oddzielający foyer od obszaru pracy. Jego adres domowy? powtórzyła pani Yancy. Oczywiście.Mogę go państwupodać.Ale szeryfa nie ma w domu. A gdzie jest? zapytała niecierpliwie Mary. Gdzie jest? No, jest w Santa Barbara.Nie wróci do jutra, do dziesiątej rano.Mary odwróciła się do Maksa. Może powinniśmy porozmawiać z zastępcą. Zastępca? zdziwiła się pani Yancy. Szeryfowi podlega pięciu oficerów.Oczywiście tylko dwaj pełnią teraz dyżur. Jeśli ten facet jest taki, jak słyszeliśmy powiedział Maks nie ma sensu rozma-wiać z podwładnymi.Trzeba się zwrócić bezpośrednio do niego. Mamy coraz mniej czasu. Mamy czas do jutra, do siódmej wieczorem, prawda? spytał Maks. Tak, jeśli moja wizja jest dokładna. Więc jeśli zobaczymy się z Patmore em jutro wczesnym ranem, czasu będziedość. Oficerowie dyżurni wyjechali teraz na patrol poinformowała pani Yancy. Chcecie państwo zgłosić przestępstwo? Niezupełnie powiedziała Mary. Niezupełnie? No cóż, tu mam formularze. Otworzyła szufladę biurka i zaczęław niej grzebać. Mogę spisać informację i poprosić oficera, by się z państwem skon-taktował. Nie trzeba powiedział Maks. Przyjdziemy jutro o dziesiątej.88W zatoce za portem cenną linię brzegową okupowały przedsiębiorstwa nastawionena komercję: kluby jachtowe, biura sprzedaży jachtów, doki, restauracje i sklepy.Każdyz tych ośrodków był tak czysty, atrakcyjny i dobrze utrzymany jak drogie domy po obustronach kanału portowego.Restauracja i koktajlbar Laughing Dolphin wychodziłana port.Na wysokości drugiego piętra nad wodą rozpościerał się pomost pod gołymniebem.W czasie dobrej pogody goście mogli się przyjemnie upijać, podczas gdy słoń-ce ogrzewało ich twarze.Tego popołudnia pomost był wyludniony.Maks i Mary mie-li go wyłącznie dla siebie.Trzymając filiżankę kawy z brandy Mary opierała się o drewnianą barierkę.Z dala od rześkiej morskiej bryzy dzień wydawał się tylko chłodny, ale tu od oceanuwiał lodowaty wiatr, który smagał twarz Mary i zaróżowił jej policzki.Spojrzała na prawo i dostrzegła Spanish Court , hotel, w którym zarezerwowali po-kój.Stał na północnym wzgórzu, wysoko ponad portem.Wyglądał majestatycznie, całypokryty białym tynkiem, naturalnym drewnem i czerwonymi dachówkami.Trochę bliżej pływało sznurkiem osiem łódek, przemykając w tę i z powrotem pogładkiej ciemnobłękitnej powierzchni wody.Na tle kilkudziesięciostopowych żaglóweki jachtów motorowych małe łódeczki wyglądały ślicznie i zabawnie.Nawet dzisiaj, cho-ciaż nie świeciło słońce, ich żagle były olśniewająco białe.Posuwały się z gracją przedsiebie, uosobienie spokoju. Przyjrzyj się łodziom, domom, całemu portowi powiedział Maks. Może zo-baczysz coś, co wywoła wizję. Nie wydaje mi się odrzekła. Została na zawsze wyrzucona z mojego umysłu,kiedy obudziłam się i zobaczyłam, że coś do mnie strzela. Musisz spróbować. Czyżby? Czy nie po to chciałaś tu przyjechać? Jeśli nie będę ścigać tego zabójcy powiedziała on mnie w końcu dopadnie.Wiatr zerwał się raptownie, zatrzepotał połami skórzanego płaszcza Mary o jej nogii zakołatał za ich plecami do obramowanych metalem szyb restauracji.Wypiła łyk kawy.Wstążeczki pary musnęły jej twarz i rozwiały się w zimowym po-wietrzu. Może przydałoby się, żebyś opowiedziała mi jeszcze raz, co ma się wydarzyć.Milczała, więc podpowiedział jej: Jutro o siódmej wieczorem.Niedaleko miejsca, w którym jesteśmy teraz. W obrębie kilku ulic powiedziała. Mówiłaś, że przyjdzie z nożem rzeznickim. Z nożem Lingarda. W każdym razie z jakimś nożem.89 Lingarda upierała się. Mówiłaś, że zaatakuje dwie osoby. Tak, dwie. Zabije je? Może jedną. Ale drugiej nie? Przynajmniej jedna przeżyje.Może obie. Kim są ci ludzie? Nie znam ich nazwisk powiedziała. Jak wyglądają? Nie widziałam twarzy. Młode kobiety, jak w Anaheim? Naprawdę nie wiem. A co ze strzelbą o dużym kalibrze? Była w mojej wizji. Ma nóż rzeznicki i broń? Ugodzi nożem te dwie osoby powiedziała a potem pójdzie ze strzelbą domiasta.Chce wszystkich wystrzelać. Wszystkich? Wielu ludzi.Ilu będzie mógł.Na odległym krańcu portu, nad oceanem szybowały mewy, unosząc się wysoko nawietrze, a ich białe skrzydła rysowały się dramatycznie na tle burzowego nieba. Ile osób zastrzeli? zapytał Maks. Wizja skończyła się, zanim to zobaczyłam. Którą wieżę wykorzysta? Nie wiem. Rozejrzyj się poprosił Maks. Przyjrzyj się każdej z nich.Spróbuj wyczuć,która to będzie.Po prawej stronie, trzysta metrów od załomu zatoki portowej i pięćset metrów od Laughing Dolphin stał kościół rzymskokatolicki Zwiętej Trójcy.Kiedyś zwiedziła jegownętrze.Była to imponująca gotycka forteca ze spłowiałego granitu, z pięknymi mrocz-nymi witrażami.Wysoka dzwonnica miała otwarty taras otoczony niskim murkiempod spiczastym dachem i była najwyższym punktem w obrębie dwóch ulic od portu.Skrzek mew rozproszył ją na chwilę.Nad formacją żaglówek, które prując w stronęlądu bawiły się w podążanie za prowadzącym, mewy zaczęły krzyczeć z podniecenia.Ich ostre głosy kojarzyły się z piskiem paznokci po tablicy.Usiłowała nie słuchać ptaków, skoncentrować się na kościele.Nic z tego.%7ładnychobrazów.%7ładnych wibracji psychicznych.Nawet najlżejszego przeczucia, że zabójcauderzy na King s Point z dzwonnicy kościoła Zwiętej Trójcy.90Luterański kościół Zwiętego Aukasza znajdował się między Mary a kościołem ZwiętejTrójcy.Był oddalony od portu o sto metrów na północ.Budynek w hiszpańskim stylumiał masywne rzezbione drzwi dębowe i wieżę prawie połowę niższą od tej z kościo-ła katolickiego.%7ładnych wibracji od kościoła Zwiętego Aukasza.Jedynie upiorny wiatr i krzyki podekscytowanych mew.Na lewo od Mary wznosiła się odległa o niespełna dwieście metrów trzecia wie-ża, stojąca tuż przy wodzie.Był to czteropiętrowy pawilon, część Kimball s Games andSnacks , w którym mieściły się salony gier rozrywkowych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]