Podobne
- Strona startowa
- Christie Agata Slonie maja dobra pamiec
- Bolalo jeszcze bardziej Lidia Ostalowska
- Maja.Lidia.Kossakowska. .Siewca.Wiatru.(osloskop.net)
- Kossakowska Maja Lidia Siewca Wiatru.WHITE
- Dav
- Jakes John Złota Kalifornia tom II
- Eddings Dav
- Mac OS X The Missing Manual, 2nd Ed
- Hobb Robin Wyprawa Skrytobojcy
- John Fowles Mag
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- nea111.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bez hierarchii, bez wszechwładzy urzędników, wysoko urodzonych i bogaczy.I, na litość, bez upokarzającego systemu kast! Ścisły podział na chóry! Na Otchłań, jakże go nienawidziliśmy, Azazel, Belial, Mefistofeles, ja, wszyscy sprzymierzeni aniołowie.Lepsi i gorsi skrzydlaci pod sztandarem tej samej Jasności! Zakazane strefy, do których zwykli poddani Królestwa nie mają wstępu.Wiesz, jak to wygląda? Żaden skrzydlaty poniżej chóru Potęg nie może wejść wyżej niż do Czwartego Nieba, bo tam mieszczą się wszystkie potrzebne urzędy! Urzędy, rozumiesz?! Pieprzony aparat ucisku! A ci nadęci biurokraci, chamscy, wrzeszczący, wymachujący milionami glejtów, nakazujących natychmiast zejść im z drogi! Istna zaraza.Kto ich zwolnił z podstawowych zasad uprzejmości, na Jasność? Następna kolekcja świstków z pieczęciami? Chcieliśmy stworzyć lepszy świat, krainę prawości i sprawiedliwości, a zbudowaliśmy.— Piekło — podsumował Asmodeusz.Lucyfer umilkł, zmieszany.Spojrzał w zmrużone, fiołkowe oczy przyjaciela.— No tak — przyznał.— Na to wyszło.W głębokiej, fiołkowej toni zabłysnął nikły ognik i szybko zgasł.— Blefowaliście, prawda? Nie przypuszczaliście, że Pan was wyrzuci?Blady uśmiech pojawił się na ustach Lampki.— Pewnie, że nie.Chcieliśmy zwrócić Jego uwagę, zaprotestować, wymusić jakąś reakcję.Nie spodziewaliśmy się, że spuści nas na zbity pysk.Poszła za nami trzecia część Zastępów.Wiesz, jaki to był dla nas szok? Garstka szczeniaków, która nagle ma dowodzić potężnym buntem.Skroili nam dupę, aż miło.No i zostałem z bandą wyrzutków, świrów, zbiegłych zbrodniarzy, zwykłych bandytów, starą arystokracją głębiańską i hordami dzikich demonów.Cudny fundament nowego świata.— A podpuścił cię mój słodki ojczulek, rudowłosy hultaj, szanowny Samael, czyż nie?— Tak.Ustawił nas w sytuacji, z której nie mogliśmy się wycofać.Potem pojechało samo.Zagrał na naszej lojalności i poczuciu honoru.— Na twojej, Luciu — sprostował Zgniły Chłopiec.— Prawda?Lampka westchnął.— W sumie tak.Asmodeusz wzruszył ramionami.— Więc co ty właściwie masz sobie do zarzucenia?Przystojna twarz Lucyfera była napięta i poważna.— Że czasem cholernie mi żal — powiedział.* * *W pałacu matki Rachel wciąż gwizdały przeciągi, było pusto i zimno.Gdzieś w głębi budynku trzasnęły pchnięte wiatrem drzwi.Zoe nawet nie uniosła głowy, tak przywykła do podobnych dźwięków.Starannie wkłuwała igłę, ciągnącą za sobą złotą nić niczym ogon komety.Jedwab, rozciągnięty na tamborku, był purpurowy jak niebo o zmierzchu.Spokojna, surowa twarz anielicy spoglądającej na Zoe z haftu miała oczy pełne mądrości i powagi.Kunsztowna fryzura i ciężka szata przydawały jej majestatu.Poetka wychowała się pod spojrzeniami takich ciemnych, wszechwiedzących oczu, patrzących ze ścian, obrazów i tkanin, ale dziś stały się dla niej obce, pozbawione wyrazu.Nie przypominały o domu, bo Zoe utraciła go bezpowrotnie.Pałac Sophii stał się ogromną, wykładaną złotem szkatułą, która była pusta.Nie wypełniały jej wspomnienia, nie pozostały tęsknoty.Zoe równie dobrze mogła mieszkać tam, jak w pałacu Matki Rachel.Wielkookie, zamyślone anielicę haftowała tylko dlatego, że nie znała innych wzorów.A haftowała, ponieważ nie mogła pisać.Słowa zrobiły się jałowe, brzmiały niczym puste dźwięki.Nie potrafiła spleść ich w zdania, ułożyć spójnej historii, wiersza pełnego emocji.Popadła w odrętwienie i obojętność, zdolna tylko do mechanicznych czynności.Dużo wyszywała, kopiowała wzory dla innych anielic, czasem pomagała w lazarecie dla aniołów służebnych.Śpiewała w chórze, trochę grała na harfie, ale rzadko, bo większość podwładnych matki Rachel była od niej zdolniejsza.Przestała czytać.Niekiedy przewracała niedbale strony albumów z rysunkami kwiatów i ptaków Królestwa lub tomiki aforyzmów.Nie nawiązała żadnych przyjaźni ani nawet przelotnych znajomości.Pozostała wierna książkom, chociaż zasnuwały się kurzem na półkach sypialni.Niemniej Zoe wiedziała, że kiedyś do nich powróci.Znów zacznie pisać, znów wróci do świata, którego nigdy nie powinna była opuszczać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]