Podobne
- Strona startowa
- Briggs Patricia Mercedes Thompson 08 Niespokojna Noc
- Anne McCaffrey & Mercedes Lacke Statek ktory poszukiwal
- Abercrombie Joe Pierwsze prawo 03 Ostateczny argument królów
- Gail Z. Martin Polegli królowie 01 Zaprzysiężeni
- Maurice Druon Krol z zelaza krolowie przeklec (3)
- Jan III Sobieski Listy do Królowej Marysienki
- Vinge Joan D Krolowa Zimy (SCAN dal 992)
- Agata Christie Spotkanie W Bagdadzie (4)
- Abercrombie Joe Ostateczny argument krolow (CzP)
- Herbert Frank Heretycy Diuny
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- bezpauliny.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Szczerze radzi przyjmujemy i z radością uczynimy, co w naszej mocy, by was rozweselić i zadowolić.Śniada twarz Medrena rozpromieniła się w uśmiechu.- Wielkie dzięki, panie Jadusie.Zaprosilibyśmy was już wcześniej, jeno myśleliśmy, iż stronisz od ludzi, chcąc zażyć samotności.Lecz kiedy rozpoczęliście wspólnie z dzieckiem naukę, ha, pomyśleliśmy, że chyba byliśmy w błędzie.Dłoń Jadusa spoczęła dumnie na główce Talii.- Zbyt długo żyłem wspomnieniami, jak myślę.Nadszedł czas, by ktoś zbudził mnie dla teraźniejszości.Świetnie, przyślecie kogoś po nas, gdy nadejdzie pora?Medren skinął głową.- W drugą godzinę po zachodzie słońca, Heroldzie, przyjdę osobiście.Życzysz sobie, bym zabrał twój przenośny fotel?- O, myślę, że nie.Dam sobie radę o lasce z pomocą moich przyjaciół - odpowiedział i uśmiechnął się ciepło do Talii.Medren uwinął się szybko.Gdy przekraczali próg Sali Służących, powitały ich entuzjastyczne okrzyki.Sala była ze trzy razy większa od Wspólnej Izby Kolegium, z czterech stron ogrzewana kominkami i oświetlona ustawionymi wzdłuż ścian oliwnymi lampami.Prowadziło stąd dwoje drzwi: na korytarz i do pałacowej kuchni.Przez środek sali biegły ustawione na kobyłkach długie stoły, dookoła których zasiadł tłum służących.Jadus wkroczył wolno.Radził sobie doskonale, wsparty na lasce i, dla lepszego utrzymania równowagi, opierając dłoń lekko na ramieniu Talii, która w obu rękach niosła ostrożnie jego harfę, bardzo dumna z tego, iż spotkała się z takim zaufaniem.Za pasem wetknięty miała mały, pasterski flet, otrzymany od niego w podarunku kilka dni wcześniej.Na dźwięk odgłosów serdecznego powitania rozszerzone oczy Jadusa rozświetliło wewnętrzne światło; wydawało się nawet, że jeszcze bardziej się wyprostował.Przyjęto ich gorącymi i żywiołowymi wiwatami, bowiem Talia - choć o tym nie wiedziała - już dawno podbiła serca służby, nie użalając się nad sobą i mężnie stawiając czoła samotności.Jadus był także lubiany: po części dlatego, że nigdy nie domagał się żadnych przywilejów, choć od dawna na nie zasłużył, a po części dzięki swemu bezpośredniemu zachowaniu czy to wobec służącego, czy też szlachcica.Najpierw podano wieczerzę.Potrawy pojawiały się na stole w tej samej chwili, co podawane w Wielkim Gmachu; wszyscy po kolei obsługiwali siebie nawzajem.Po uczcie przyszedł czas na występy.Tak jak to powiedział Medren, nie były one “mistrzowskie”, ale może dzięki temu właśnie radowano się szczerzej.Przy dźwiękach prostych melodii ludowych, granych przez kilku muzyków-amatorów, zebrani ruszyli w tany.Drobniutka Talia aż fruwała ponad posadzką, okręcana przez co energiczniejszych tancerzy.Próbowano żonglerki i sztuczek kuglarskich, tym bardziej komicznych, że ich wynik nigdy nie był pewny.Gdy wszyscy opadli już z sił i zapragnęli spokojniejszej rozrywki, przyszła kolej na Talię i Jadusa.Najpierw solo zagrał Jadus.Jego wprawne palce jakby utkały zaklęcie ciszy, które zmusiło zebranych do milczenia.Podczas jego występu nie słychać było żadnego dźwięku poza odgłosem trzaskających płomieni w paleniskach kominków.Kiedy skończył, przedłużająca się chwila milczenia była wzruszającym hołdem, złożonym jego talentowi.Nim czar przeminął, Jadus trącił łokciem swoją protegowaną i Talia przyłączyła się, grając na flecie melodie, których nauczyła się podczas długich, chłodnych nocy sezonu wypasania owiec.Muzyka była prosta, lecz przy akompaniamencie harfy Jadusa nabrała zupełnie nowego brzmienia i głębi.I znów zaległa wymowna cisza po skończonym występie, a po niej wybuchły burzliwe oklaski.Serce Talii wypełniła radość na widok twarzy Jadusa promieniejącej na nowo życiem.Była niezwykle rada, że zdecydowali się przyjść.Następnie Talia zaśpiewała przy akompaniamencie Jadusa coś wybranego ze starych śpiewników: komiczną balladę, której nauczyła się przed wielu laty, zatytułowaną W mroczną i sztormową noc.Gromki śmiech, który towarzyszył ostatniemu wersowi o lutni, był tak serdeczny, że ani spostrzegłszy, Talia zarumieniła się z radości.Teraz i ona także wiedziała, jak mogą do głowy uderzać huczne brawa.Na życzenie zebranych Występowali wspólnie ze wszystkim, co znali, dopóki Talii z powodu późnej pory nie zaczęła się kiwać głowa, a Jadus przyznał, iż nawet jego palce zaczynają ulegać znużeniu.Talia pomogła mu powrócić do izby; sama nie bardzo wiedziała, jak udało jej się odnaleźć swą własną.Zanim wpadła w objęcia snu, pomyślała, że bez wątpienia były to najwspanialsze Święta Śródzimy, w jakich kiedykolwiek brała udział.siódmyOd czasu Śródzimowego Wieczoru w całym Kolegium i Kręgu Heroldów nie znalazłbyś trwalszej przyjaźni od tej, która złączyła Talię i Herolda Jadusa.Nawet po ponownym rozpoczęciu nauki w Kolegium, Talia co wieczór znajdywała chwilkę, by wpaść na lekcje nut i wspólne muzykowanie dla wprawy.Heroldowi jej obecność zdawała się sprawiać tyleż przyjemności, co i jej, i nawet to, że nieznani dręczyciele wznowili swą zabawę wkrótce po feriach, nie mogło zatruć szczęścia, którym przepełnione było serce Talii.Czasami uzmysławiała sobie, że gdyby nie Jadus i Rolan nieraz przyszłoby jej na myśl, by zrezygnować ze wszystkiego i uciec - dokąd jednakże, tego nie wiedziała wcale.Bez tych dwóch wiernych sprzymierzeńców byłaby bardziej nieszczęśliwa niż w Grodzie w najgorszych czasach.Zwiastunem, że nieznani dręczyciele nie dadzą jej spokoju, był kolejny, nie podpisany liścik, który wysunął się spomiędzy podręczników tuż przed lekcją muzyki.Wywołał prawdziwy potop łez i sporo Talię kosztowało doprowadzenie się potem do porządku.Nie zdołała ukryć swojego przygnębienia przed Jadusem, zresztą zaczerwienione oczy zdradziły ją natychmiast.Nalegał - dobrotliwie, lecz nieustępliwie - by mu wyjawiła przyczynę strapienia.- Wiesz przecież, że przenigdy nie zrobiłbym, ani nie powiedziałbym nic wbrew tobie, dziecko.- mówił miękkim głosem, w którym jednakże pobrzmiewała nutka stanowczości.Wcale nie podobało mu się bojaźliwe, niezdecydowane dziecko, w które zmieniła się Talia, jakże odmienna od dziewczynki, którą zdążył poznać i pokochać.- Gdy ty jesteś nieszczęśliwa, to i ja szczęśliwy być nie mogę.Żądam, byś powiedziała, kto lub co jest tego powodem.Już wiesz, że mnie możesz zaufać.Wolno skinęła głową, trzymając zaciśnięte dłonie na kolanach.- W takim razie, powiedz mi, co cię dręczy.Może nawet będę mógł ci pomóc
[ Pobierz całość w formacie PDF ]