Podobne
- Strona startowa
- Sztuka wyznaczania i osiagania Marcin Kijak full
- Gamedec. Obrazki z Imperium. Cz 2 Marcin Sergiusz Przybylek
- Gamedec. Obrazki z Imperium. Cz 1 Marcin Sergiusz Przybylek
- Christie Agatha Tragedia w trzech aktach
- Shakespeare W. Tragedie (2)
- Wolski Marcin Krowy tluste.Krowy chude
- Wolski Marcin Noc bezprawia oraz inne szalone
- Wolski Marcin Noc bezprawia oraz inne szalone (2)
- Chmielewska Joanna Dwie glowy i jedna noga (2)
- Marczynski Antoni Bezglosny piorun
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zuzanka005.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zapada cisza.Gdzieś z głębi bunkra dociera nieprzerwana wibracja maszynerii.- Dlaczego mnie tu zaprosiliście? - ponawia swoje pytanie Marcin.Omikron robi kolejnego drinka.- W sytuacji obecnej chwytamy się wszelkich środków.Tradycyjna nauka niewiele się przydaje.Może pomoże fantazja.Jest pan znany jako gejzer pomysłów.- Ale tylko powieściowych.- A czymże nasza sprawa różni się od powieści.Chcemy, żeby pan, myślał.Fantazjował.Zaproponował tysiąc jeden projektów jak najbardziej nieprawdopodobnych.Oczywiście nie za darmo.- A jeśli nic nie wymyślę?- Spróbujemy czegoś prymitywnego.Moi ludzie palą się do dzieła, aby jako terroryści zbadać wytrzymałość rozmaitych osobistości.W głosie oficera brzmi pełna determinacja.Volontier wierzy, że Omikron jest gotów na wszystko.- Ile mam czasu? - pada suche pytanie.- Powiedzmy 48 godzin.Do motelu podrzucimy panu komputer z bankiem wszystkich pomysłów, jakie dotąd powstały.Maje zarejestrowane.Na razie jednak n o w e koncepcje musi wymyślać człowiek.- Tylko dwie doby? Skoro pozostał jeszcze tydzień.- Pojutrze mamy tu naradę naszego prywatnego sztabu.Musimy podjąć decyzje i przystąpić do działania.- Czy mógłbym w takim razie otrzymać informacje o wszystkich podejrzanych?- Pojutrze - uśmiecha się Omikron - teraz chodzi nam o pomysły teoretyczne.Jeśli pan sobie życzy, proszę dossier Pułkownika.Nic ciekawego poza informacją, że w wieku 25 lat uległ wypadkowi samochodowemu.- A wiec nie był wtedy pokryty "żywym teflonem"!- Widać jeszcze nie był.Z kraksy pozostała mu duża blizna na lewej części pleców.Zaraz za prawym płucem.Na jakichś manewrach przed laty ściągnął koszule.Ktoś sfotografował.Kiedy w pół godziny później literat opuszcza leśniczówkę, major ściska go kordialnie.- Wierzymy w pana! To będzie najciekawsze zadanie literackie, a jakim kiedykolwiek słyszałem.Przy recepcji westchnął na temat kłopotów z naprawą samochodu, który prawdopodobnie przedłuży jego pobyt o całą dobę, wcześniej pod błahym pozorem zlecił mechanikowi rozebrać silnik.Przy barku, mijając dziewczyna w dżinsach, popijającą przez słomka jakąś dziwaczną amarantową ciecz, lekko się ukłonił.Odpowiedzią było wyszczerzenie olśniewająco białego uzębienia.Ładna szelma!Pokój znajdował się na pierwszym piętrze i nosił numer trzynasty.Czerwone kotary harmonizowały z jasną tonacją, widać niedawno położonych, tapet.Marcin Volontier wziął się do pracy.Kartka po kartce notował, czasem rysował, konsultował się z komputerkiem, który bezbłędnie odpowiadał, jaki pomysł wykoncypował Stanisław Lem w 61, a Kurt Vonnegut w 74 roku.Zatopiony w myślach nie zauważył nawet jak otworzyły się drzwi.Zwłaszcza, że zamknął je od wewnątrz.Puszysty dywan stłumił kroki.Zorientował się dopiero, gdy poczuł, jak jego karku dotknęła czyjaś ciepła dłoń.- To tylko ja - powiedziała dziewczyna w dżinsach.Tym razem nosiła jakieś bardzo luźne kimono.- Myślałam, że poczuje się pan samotny w taką noc.- Pracuje - powiedział cierpko, mimowolnie wpatrując się w krzywizny, które półprzezroczysty peniuar raczej uwydatniał niż zakrywał.Teraz dziewczyna wydała mu się znacznie starsza, niż tam przy barze.- Kto panią tu przysłał?- Mam na imię Julia - powiedziała szeptem.- Michael - odburknął.- To chyba na drugie, mistrzu Volontier - roześmiała się.- Ale jeśli nasza znajomość ma mieć charakter aż tak oficjalny i ja się ujawnię - porucznik Delta.Wiem, wiem, wyglądam raczej na markietankę, ale naprawdę jestem ze sztabu majora Omikrona.Mam czuwać nad tobą i udzielać wszelkiej stosownej pomocy.Wszelkiej! - podkreśliła.Przez moment zastanawiał się, czy nie jest to pułapka.- Czy mam ci opisać wewnętrzny układ bunkra pod leśniczówką, aby pozyskać twoje zaufanie, czy wystarczy, jeśli pójdę wziąć kąpiel.- a widząc jego lekkie osłupienie dodała - nie robię z seksu misterium ani tematu długotrwałych negocjacji - idę do łóżka z kim chce i kiedy chce.Zaczerwienił się.- Zostało mi 38 godzin - każda minuta jest droga, Julio.Jak skończę kosmitów, chętnie przystąpię do spraw ziemskich.- To się nazywa charakter twórczy, nie bez powodu nazywają pana tytanem pracy i gigantem wstrzemięźliwości.Nie jesteś przecież żonaty?- Nie.- A pozwolisz sobie zrobić kawy?- Oczywiście.Miała jeszcze dużo czasu, by podziwiać jego hart i wytrzymałość.Nie zmrużył oka, wypił 55 kaw, wypalił zagajnik "malboro" zapisując dwie ryzy papieru.Nie rezygnując z obowiązków gosposi Julia zdrzemnęła się ze cztery razy, dla relaksu obiegła kilkadziesiąt razy motel, wypiła kilka drinków.Drugiej nocy nad ranem, kiedy sen miała lekki, Martin nagle wstał od stolika, obszedł parę razy pokój przypatrując się śpiącej, potem usiadł obok niej, poczuła dłoń autora przesuwającą się po jej gołych ramionach, piersiach.Chwyciła go oburącz i przyciągnęła.Musnął ustami jej wargi i wstał.- Nie teraz! Musze zapisać pewien pomysł.Świtało.Krawędź boru wyrzynała się już z jednolitej czerni.W południe minęła czterdziesta siódma godzina pracy.Martin zebrał papiery.Wnioski pozakreślał czerwonym flamastrem.Julia zaglądała mu przez ramie, ale niewiele mogła wywnioskować z gmatwaniny skrótów, strzałek i nazw.- Masz coś? - spytała.- Starczyłoby na biblioteczkę.Pójdziesz ze mną do bazy?- Oczywiście.Ruszyli w stronę jeziora.Właśnie zza szańców chmur wyjrzało słońce.Było jednak dosyć chłodno.Volontier musiał być zadowolony z wyników, pogwizdywał bowiem i parę razy przygarnął dziewczynę do siebie.- Zgaduje, że masz jakiś szczególnie ulubiony wariant.- Chyba tak.- A możesz mi go opowiedzieć?- Teraz mogę.- No więc?- Pomysł numer 24b.Nazwałem go pułapką.Wiedząc, że Pułkownik jest kosmitą należałoby go poddać dyskretnej inwigilacji, a następnie poinformować o akcji Omikrona.Prawdopodobnie spróbowałby skonsultować się z resztą.Ich siły telepatyczne działają z pełną mocą dopiero, gdy zostaną uporządkowane w jedno.Przerwał, wpatrywał się w niebo.I dostrzegł.Maleńką kreseczkę nad horyzontem.- Padnij!Usłuchała.Biaława smuga przecięła niebo, docierając do drugiej strony jeziora.Ogłuszający huk dobiegł do nich chwilę później, równocześnie z wykwitem burzy dymu i ognia.Ziemia zadrżała.Od podmuchu wyleciały wszystkie szyby w motelu.- Co to? - krzyknęła.- Chyba odkryli nas.Zaczekaj!Ścieżką wokół jeziora Julia pognała w stronę, gdzie powinna znajdować się leśniczówka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]