Podobne
- Strona startowa
- Feist Raymond E Mistrz magii (SCAN dal 735)
- McCaffrey Anne Mistrz harfiarzy z Pern (SCAN d
- Anne McCaffrey Mistrz harfiarzy z Pern
- Feist Raymond E Mistrz magii
- Mistrz harfiarzy z Pern
- Feist R.E Mistrz magii
- Trocki Lew Moje Zycie
- Adobe.Photoshop.7.PL.podręcznik.uzytkownika.[osloskop.net]
- Zbojecka wyprawa Hodzy Nasredin Zdzislaw Nowak
- Eddings Dav
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- psmlw.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Woland leżał wyciągnięty na pościeli, ubrany tylko w długą nocną koszulę, brudną i zacerowaną na lewym ramieniu.Jedną gołą nogę podkulił pod siebie, drugą wyciągnął i wsparł na ławeczce.Helia nacierała właśnie kolano tej ciemnej nogi jakąś dymiącą maścią.Małgorzata dostrzegła jeszcze na nieowłosionej piersi Wolanda misternej roboty skarabeusza z ciemnego kamienia na złotym łańcuszku, żuk miał na grzbiecie jakieś hieroglify.Na masywnym postumencie obok Wolanda stał dziwny, jak gdyby żywy globus oświetlony z jednej strony promieniami słońca.Przez kilka sekund trwało milczenie.“Ocenia mnie” – pomyślała Małgorzata i wysiłkiem woli spróbowała opanować drżenie kolan.Woland uśmiechnął się wreszcie i przemówił, jego roziskrzone oko zabłysło przy tym.– Witam cię, królowo, i proszę, byś mi wybaczyła mój domowy strój.Głos Wolanda był tak niski, że przy niektórych sylabach przechodził w chrypienie.Wołand podniósł z łoża długą szpadą, pochylił się, pogrzebał szpadą pod łóżkiem i powiedział:– Wyłaź! Przerywamy partię.Mamy gościa.– Ależ – niczym sufler lękliwie świsnął Małgorzacie nad uchem Korowiow.– Ależ.– zaczęła Małgorzata.– Messer – tchnął jej w ucho Korowiow.– Ależ, messer – opanowawszy się, cicho, ale wyraźnie powiedziała Małgorzata, potem uśmiechnęła się i dodała: – bardzo proszę, niechże pan nie przerywa sobie partii.Jestem pewna, że każde pismo szachowe wiele by zapłaciło za to, by móc tę partię przedrukować.Asasello cicho chrząknął z zadowoleniem, Woland zaś uważnie przyjrzał się Małgorzacie i przywołał ją skinieniem.Podeszła, nie wyczuwając bosymi stopami posadzki.Woland położył jej na ramieniu swoją ciężką, jak gdyby z kamienia wykutą, a zarazem gorącą jak płomień rękę, przyciągnął Małgorzatę ku sobie i posadził ją obok siebie na łożu.– No, skoro jest pani tak ujmująco uprzejma – powiedział – czego się zresztą spodziewałem, to dajmy pokój ceremoniom – znów schylił się nad krawędź łóżka i krzyknął: – Długo jeszcze będzie trwał cyrk pod tym łóżkiem? Wyjdziesz ty stamtąd, Hansie przeklęty!– Nie mogę znaleźć konia – przytłumionym, fałszywym głosem odezwał się spod łóżka kocur – pocwałował gdzieś, a zamiast niego skacze tu jakaś żaba.– Czy nie wydaje ci się aby, że jesteś na jarmarku? – zapytał Woland udając zagniewanie.– Nie ma i nie było pod łóżkiem żadnej żaby! Zachowaj te tandetne sztuczki dla Varietes.Jeśli w tej chwili nie wyjdziesz, to będziemy uważali, że poddałeś partię, przeklęty dezerterze!– Za nic, messer – wrzasnął kot i natychmiast wylazł spod łóżka z koniem w łapie.– Pragnę polecić pani.– zaczął Woland, ale sam sobie przerwał: – Nie, nie mogę patrzyć na tego błazna.Proszę popatrzyć, co on z siebie zrobił pod tym łóżkiem!Zakurzony, stojący na tylnych łapach kocur kłaniał się tymczasem Małgorzacie.Miał teraz pod szyją białą muszkę, a na piersiach dyndało mu na rzemyku oprawne w masę perłową damskie lorgnon.Poza tym pozłocił sobie wąsy.– Co to ma znaczyć? – zawołał Woland.– Dlaczegoś sobie pozłocił wąsy? I po kiego diabła ci ta muszka, skoro nie masz nawet spodni?– Spodnie nie dotyczą kota, messer – niezmiernie godnie odpowiedział kocur.– Może polecisz mi, messer, włożyć jeszcze buty? Koty w butach występują jedynie w bajkach, messer.Ale czy zdarzyło ci się kiedykolwiek widzieć na balu kogoś, kto by nie był w muszce? Nie chciałbym znaleźć się w ośmieszającej sytuacji ani ryzykować, że zostanę wyrzucony za drzwi.Każdy przystraja się, jak może.Weź pod uwagę, messer, że to, co powiedziałem, odnosi się także do lorgnon!– Ale wąsy?.– Nie rozumiem – oschle zaprotestował kocur – dlaczego Asasello i Korowiow goląc się dzisiaj mogli się posypać białym pudrem i w czym biały puder jest lepszy od złotego? Upudrowałem sobie wąsy i to wszystko! Co innego, gdybym się ogolił! Ogolony kot to rzeczywiście shocking, zgoda, zawsze to przyznam.Ale w ogóle – tu w głosie kota zadrżała obraza – widzę, że robi się tu jakieś wycieczki pod moim adresem, widzę też, że staje przede mną poważny problem – czy aby powinienem iść na bal? Cóż mi na to odpowiesz, messer?I obrażony kocur tak się nadął, że zdawało się – jeszcze sekunda, a pęknie.– Ach, cóż to za nicpoń – mówił Woland kiwając głową – ilekroć sytuacja na szachownicy staje się dla niego beznadziejna, zaczyna odwracać uwagę jak najostatniejszy szarlatan na moście.Siadaj natychmiast i skończ z tą chałturą.– Tak więc – Woland zwrócił się do Małgorzaty – pragnę przedstawić pani, mia donna, moją świtę.Ten, który się tu wygłupia, to kot Behemot, Asasella i Korowiowa już pani zna, a oto Helia, moja wierna sługa – jest roztropna, pojętna i we wszystkim potrafi usłużyć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]