Podobne
- Strona startowa
- Norton Andre Lackey Mercedes Zguba elfow
- Andrzej Sapkowski 1. Krew Elfow
- Krew Elfow
- Pierumow Nik Adamant Henny 3
- Nik Pierumow Czarna w3ocznia
- Nik Pierumow Czarna Wlocznia
- Bulyczow Kiryl Rycerze na rozdrozach (2)
- Podręcznik ArchiCad 9 pl
- Heyerdahl Thor Aku Aku (SCAN dal 921)
- Sw. Jan Od Krzyza Dziela (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- spartakus.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Oto jesteśmy.- Rogwoldowi zadrżał głos.- Chodźmy na obiad.- Były setnik zeskoczył z siodła.- Wprowadźcie kuce, zaraz wydam polecenia.Podszedł do niewielkiego piętrowego domku ze smukłymi oknami i dębowymi rzeźbionymi drzwiami na środku fasady.Obok znajdowały się niezbyt szerokie wrota, prowadzące na wewnętrzne podwórko.Hobbit i krasnolud zsiedli z wierzchowców.Podróż dobiegła końca.Przywiązali koniki, wsypali im do worków resztki owsa.Torin rozejrzał się, splunął i rozwiązał worek.Wkrótce topór znalazł się na swoim zwykłym miejscu.Na górze, na spoczniku prowadzących na dół drewnianych schodów, pojawiła się wysoka postać Rogwolda.Łowczy zrzucił znoszony płaszcz podróżny, odpiął hełm i hobbitowi wydało się, że w głosie towarzysza brakuje teraz owych zimnych, metalicznych nutek, pewności siebie, która tak wyraźnie dawała o sobie znać podczas całej długiej drogi.- Wchodźcie tutaj.- Rogwold skinął zapraszająco ręką.- Torinie, znowu masz ten topór! Schowaj.I wytrzyj buty.Łowczy poruszał się teraz jakoś inaczej, ruchy miał nieco nerwowe, jakby był zakłopotany.Hobbit i krasnolud popatrzyli na siebie zdumieni, ale milczeli.Wspięli się po schodach skrzypiących pod ciężkimi buciorami krasnoluda i weszli do jadalni.Na dużym okrągłym stole, przykrytym białym obrusem, znajdowały się cztery nakrycia.Folko zdziwił się, sądził bowiem, że czwarte jest przygotowane dla karzełka, ale w tym momencie drzwi, prowadzące w głąb domu, otworzyły się i przed zdumionymi gośćmi stanęła wcale niestara, dorodna kobieta w czystym białym fartuchu i chusteczce na głowie.- To jest Oddrun, moja ochmistrzyni.- Rogwold po króciutkiej pauzie przedstawił ją przyjaciołom.- Oddrun, to moi przyjaciele z podróży, przynieśli ważne wieści dla samego Namiestnika!- Torin, syn Dartha, krasnolud z Gór Księżycowych, do usług.- Folko Brandybuck, syn Hemfasta, hobbit z Hobbitonu, do usług.W odpowiedzi otrzymali uprzejme, lecz chłodne skinienie ładnej, statecznej kobiety.Folko zobaczył, jak drgnęły wyraźne fałdki tłuszczu na szyi i podbródku Oddrun.W jego piersi nagle odżyło, wydawałoby się, zapomniane już uczucie - ta kobieta przypominała mu niezapomnianego wujaszka Paladyna.- Proszę do stołu - odezwała się Oddrun uprzejmie, posławszy im chłodny uśmiech.- Obiad będzie za chwileczkę.Jakie wino życzą sobie goście, czerwone gondorskie czy białe fornoryjskie?- Przyznam - odezwał się Torin - że wolelibyśmy piwo.Wszystkie te wina.Niech je pije jaśniepaństwo, my jesteśmy prości.- Dobrze.- Odwróciła się i zniknęła za drzwiami.Folko odetchnął.Dobrze, że krasnolud odważył się poprosić o piwo! pomyślał.Wyraźnie ucieszyła się, że nie narażamy jej domu na niepotrzebne wydatki!Nie tak wyobrażał sobie Folko pierwszy obiad w Annuminas.Za nimi pozostała niebezpieczna i ciężka droga, obok siedzieli zaufani przyjaciele, chciało się powiedzieć coś miłego, może też coś smutnego; zawsze ogarnia nas smutek, kiedy kończy się podróż.Ale na pewno nie myślał, że będzie tak grzecznie siedział z serwetką pod brodą i ostrożnie cedził uprzejme zdania! Rogwold też jakoś przygasł, natomiast Torin wlewał w siebie piwo, kufel po kuflu.Rozmowę podtrzymywała tylko Oddrun.Wypytywała o pogodę, o ceny na targowiskach hobbitów, interesowała się, czy spodobało mu się miasto.Folko odpowiadał niepewnie, jąkając się; odczuwał skrępowanie, słysząc ten uprzejmy i zimny głos, widząc wymuszony uśmiech i starannie ukrytą wrogość w spojrzeniu przymrużonych oczu.- Gdzie zamierzasz ich rozmieścić, Rogwoldzie? - odwróciła się do łowczego.- Wiesz przecież, że nie mamy zbyt dużo miejsca.Czy wygodnie będzie gościom w tym malutkim pokoiku?- Proszę się o nas nie martwić, czcigodna pani.- Torin, widząc pobladłe oblicze Rogwolda, szybko odezwał się, nie dopuszczając łowczego do głosu.- Ja i mój przyjaciel, Folko, zamierzamy stanąć w zajeździe.Mamy wiele planów i spraw, będzie przychodziło do nas wielu gości i nie możemy pozwolić sobie na sprawianie wam kłopotu.- Ależ gdzie tam, gdzie tam! Nie będzie kłopotu! - uśmiechnęła się szeroko, ale jej oczy powiedziały uważnie obserwującemu ją hobbitowi zupełnie co innego.- W takim razie musimy nakarmić was na zapas!Obiad trwał całe dwie godziny.Oddrun była świetną kucharką i ugościła krasnoluda i hobbita, co się zowie.Folko przez cały czas uparcie usiłował przechwycić spojrzenie Rogwolda, a ten równie uparcie odwracał wzrok.Skończyli dopiero, gdy kobieta, wyraźnie weselsza i przychylniejsza, zakomunikowała, że krasnolud wykończył ostatni dzban piwa.Torin najwyraźniej zaspokoił pragnienie i teraz siedział osowiały.Rogwold wyszedł, żeby ich odprowadzić, ale dołączyła do niego ochmistrzyni.Cała trójka czuła się skrępowana.Folko nie wiedział, co powiedzieć.- Radzę wam pójść do „Rogu Aragorna” - odezwała się Oddrun.- Świetna kuchnia i pokoje porządne.Teraz tam mieszka wielu krasnoludów.Torin kłaniał się, dziękował, przyciskał ręce do piersi, a w końcu, gdy już przekazali Rogwoldowi karzełka i łowczy na chwilę zniknął z oczu wszystko widzącej ochmistrzyni, Torin wsunął mu do ręki woreczek ze złotem.- Płaciłeś za nas, Rogwoldzie - powiedział szybko - weź.Niech to będzie nasz zapas na czarną godzinę.Idziemy do „Rogu Aragorna”, zawsze możesz nas tam znaleźć.Pożegnawszy się, Folko i Torin niespiesznie ruszyli dalej.Milczeli zadziwieni tym, co zobaczyli.Krasnolud krył krzywy uśmieszek, a hobbit był bardzo zasmucony - wcześniej nie mógł nawet wyobrazić sobie czegoś podobnego.Rogwold, taki mocny, odważny.i ta Oddrun.Co ona tam robi? Jakim prawem?Jechał, nie odzywając się do Torina, wpatrzony w kamienne łby bruku.Już nie interesowało go ani miasto, ani ludzie.Złe miejsce, jeśli tak tu się traktuje tych, którzy byli dobrzy dla niego!- Folko! Stój, dokąd jedziesz! Tu jest „Róg”.Hobbit potrząsnął głową, odpędzając ponure myśli.Znajdowali się przed przysadzistym dwupiętrowym budynkiem z nieobrobionych głazów.Z lewej, obok szerokich wrót, prowadzących na dziedziniec, znajdował się kunsztownie zdobiony ganek, z wymyślnie kutą kratą.Okna były zamknięte ciężkimi dębowymi okiennicami.Na ganku znajdowało się kilku gości, w powietrzu unosił się błękitny tytoniowy dym, z podwórka dochodził tumult i słychać było rżenie koni, nad drzwiami wisiała drewniana tarcza, cała czarna, bez najmniejszej jaśniejszej plamki.W czasie wędrówki przyjaciele nieraz zatrzymywali się w zajazdach i oberżach, wypracowali sobie przy tym określony porządek: Folko wprowadzał ich kuce, a Torin dogadywał się z gospodarzem.Tak samo postąpili i tym razem.Hobbit poprowadził wierzchowce do koniowiązu, znajdującego się w głębi przestronnego podwórza
[ Pobierz całość w formacie PDF ]