Podobne
- Strona startowa
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal (3)
- Heyerdahl Thor Aku Aku (SCAN dal 921)
- Bulyczow Kiryl Ludzie jak ludzie (SCAN dal 756
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- Clarke Arthur C. Baxter Stephen Swiatlo minionych dni (SCAN dal
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Moorcock Michael Perlowa Fort Sagi o Elryku Tom II (SCAN dal
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- Kaye Marvin Godwin Parke Wladcy Samotnosci (SCAN dal 108
- Gaiman Neil Amerykanscy Bogowie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zuzanka005.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale wtedy zostałabyś bez straży, bez obsługi…— O czym ty mówisz? — zapytała Srebrzysty Śnieg.— Myślałam… — Wskazała na chromą nogę Wierzby, tam gdzie kryły ją fałdy szaty.Przecież chyba Wierzba nie przyznawała słuszności tym szkaradnym pogłoskom.Wierzba energicznie potrząsnęła głową.— Kiedy twój czcigodny ojciec kupił mnie od handlarza niewolników, ledwo wyrastałam ze szczenięcia, zgubiwszy się zielarzowi, który mnie wziął do siebie.Jaką miałam szansę na przetrwanie bez pana? Mniej niż żadną.Więc zostałam.Starsza Siostro, pozwól…— A ja myślałam, że mnie kochasz.Teraz mówisz, że gdybyś była cała i zdrowa, uciekłabyś i zostawiłabyś mnie! — W gardle Srebrzystego Śniegu wezbrał szloch, a oczy napełniły się łzami.Wierzba chwyciła jej rękę w swoją, pokrytą odciskami dłoń.— Nigdy bym cię nie opuściła.Tylko bandyci żerują na swoich i kalają własne gniazda.Zwierzęta odczuwają wdzięczność dla tych, którzy je karmią, ogrzewają… kochają — mówiła Wierzba, kłaniając się niemal wpół.— Ta oto jest zwierzęciem u twoich stóp.Wybacz mi, Starsza Siostro, taką prostą mowę.To było zbyt wielkie ryzyko… a jeżeli Wierzba padnie ofiarą szybkiej zabawy bandytów i powolnego bólu? Z drugiej strony to, że Wierzba chciała ryzykować siebie, mogło ich wszystkich ocalić.— Tylko do zachodu księżyca.— Chociaż Srebrzysty Śnieg miała prawo rozkazywać, głos jej uniósł się, jak gdyby prosiła Wierzbę o wyrażenie zgody.— Bo czyż nie powiedział prawdziwie generał Sun Tzu, że „armia bez tajnych agentów jest jak człowiek bez oczu i uszu”?— Czy ten mędrzec służył razem z twoim ojcem, niech Przodkowie będą mu przychylni? — zapytała dziewczyna.Kochana Wierzba! Nigdy chętnie nie brała udziału w lekcjach Srebrzystego Śniegu, jakby ta nie próbowała jej uczyć.Dla niej nie liczyły się nie długie tradycje ludzkości, ale widoki i zapachy kraju, przez który właśnie przejeżdżali, i mowa roślin i zwierząt; bo Wierzba, jak kobiety Hiung–nu, znała się na zwyczajach ziemi.Znała je i może jeszcze coś więcej, coś, czego przez te wszystkie lata, które spędziły razem, Srebrzysty Śnieg z premedytacją wzbraniała się pojąć.Srebrzysty Śnieg, uparta w swej niewinności, była równie nieugięta jak Wierzba.A jeżeli pogłoski mówiły prawdę i Wierzba naprawdę była lisoduchem? Odpowiedz sobie sama na to pytanie, dziewczyno — pomyślała Srebrzysty Śnieg z surowością, która była dla niej czymś nowym.No i co, gdyby była lisem? Oddała ci swoje serce.Czy w tym przypadku cokolwiek jeszcze ma znaczenie?Po raz pierwszy Srebrzysty Śnieg pomyślała to, co było nie do pomyślenia.Konfucjusz demaskował wiarę w lisoduchy jako wierutny przesąd.W porządku wiec: powiedzmy po prostu, że Wierzba była mądra, że miała moc, niedostępną zwykłej kobiecie.I za miłość odpłacała miłością.— To jest męska umiejętność; nie wiem nic o szpiegowaniu, ale wiele o zwiadach i węszeniu, jak to robią zwierzęta.Bo jestem mojej pani… sługą — powiedziała Wierzba, a oczy jej błyszczały odwagą i ironicznym humorem.— I będę postępować tak, jak mi nakazuje moja natura… i moja pani.Czekała tylko na pełne wahania skinięcie głowy Srebrzystego Śniegu, zanim zaczęła wychodzić z wozu.— Gdzie idziesz?— Starsza Siostro, na przeszpiegi do wilków.Wierzba uśmiechnęła się zagadkowo i wyślizgnęła się z wozu.Na zewnątrz Srebrzysty Śnieg usłyszała poszczekiwanie.Jakiś nierozważny zwierzak odważył się podejść tak blisko do obozowiska uzbrojonych ludzi.Poszczekiwanie przepełnił ból, potem głos podniósł się przenikliwie, a ona wciąż wzbraniała się wyjść i zobaczyć, co się stało.W końcu kiedy skomlenie i szczekanie zamarły w oddali, Srebrzysty Śnieg wyjrzała na zewnątrz.Na zdeptanym śniegu leżała gruba szata z owczej skóry… Pomimo swojej kulawej nogi, dziewczyna była wytrzymała.Odrzuciła prawdopodobnie szatę, żeby zyskać na szybkości i zręczności.Nagle spod ciężkich skór wyczołgał się duży lis, a jego lśniące rude futro było niemal czarne w cieniu wózka.Zmusił się do wstania na nogi.Jedna jego łapa była poważnie okaleczona.Dziewczyna wyciągnęła do zwierzęcia rękę, ale ono przemknęło koło niej i pobiegło w noc.Srebrzysty Śnieg opierała się o ramę wozu z napiętym łukiem i przygotowanym sztyletem.Drzemała, nie ośmielając się głębiej zasnąć, żeby nie przeoczyć ataku.Gdzie była Wierzba? — zastanawiała się, kiedy upływała noc.Gdyby to była normalna noc, dziewczyna dawno by już zalała ogień i wykonała inne drobne czynności w obozowisku swojej pani.Podniósłszy ciężki płaszcz Wierzby, Srebrzysty Śnieg wdziała go na siebie.Uszyty był na osobę wyższą i tęższą, układał się więc luźno na szatach Srebrzystego Śniegu.Zeszła z wozu, smakując słodycz powietrza, pomieszaną z popielnym zapachem zamierającego ognia.Na moment zatrzymała się, by patrzeć z podziwem na wielki hak niebios.Potem usłyszała odgłos butów i zesztywniała z jedną ręką przy sztylecie, a drugą gotową, by zarzucić ogień ziemią, tak by oboje z wrogiem w równym stopniu nic nie widzieli.Ale był to strażnik Ao Li.Srebrzysty Śnieg wezwała go do siebie naśladując głos Wierzby tak dobrze, że aż się sama zdumiała.Przekazała mu wszystkie polecenia, jakie tylko mogła wydać jej „pani”.Kiedy Ao Li pośpieszył z powrotem do strażników, Srebrzysty Śnieg pozostała na zewnątrz, natężając słuch.W końcu usłyszała pełne cierpienia szczekniecie, jak gdyby zraniono psa lub lisa.Lub może była to, po prostu, ranna dziewczyna, doprowadzona do takiej udręki, że jej krzyki nie przypominały już ludzkich.Urągliwy krzyk, uderzenie jakiegoś pocisku o powóz, pełne gniewu protesty innych w karawanie.Zwierzę za—skowyczało znowu i pobiegło w jej kierunku.Jeżeli oni zrobili krzywdę Wierzbie, na własne oczy zobaczę, jak będą im odrąbywać głowy od ciał! — przysięgła Srebrzysty Śnieg porywczo.Postanowiła, że jeżeli Wierzba nie wróci, to pójdzie jej szukać.Oparła się o wózek i usiłowała wyglądać na służącą, która skończyła z jedną robotą i ociąga się przed nie kończącym się ciągiem innych obowiązków.W czystym powietrzu nocy dźwięk niósł się wyraźnie.Srebrzysty Śnieg słyszała dyszenie zranionego, przerażonego zwierzęcia, uciekającego przed pogonią.Słyszała coraz wyraźniej zbliżające się zwierzę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]