Podobne
- Strona startowa
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal (3)
- Heyerdahl Thor Aku Aku (SCAN dal 921)
- Bulyczow Kiryl Ludzie jak ludzie (SCAN dal 756
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- Clarke Arthur C. Baxter Stephen Swiatlo minionych dni (SCAN dal
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Moorcock Michael Perlowa Fort Sagi o Elryku Tom II (SCAN dal
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- Kaye Marvin Godwin Parke Wladcy Samotnosci (SCAN dal 108
- Biale kwiaty Norw
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- bezpauliny.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Był już dzień, ale tak ciemny, że widoczność była niewiele lepsza niż o zmierzchu.Przez chwilę trzymałem twarz uniesioną ku niebu, otworzyłem usta, by chwytać w nie deszcz.Gdzieś w górze rozległ się grzmot pioruna, potem błysk tak jasny jak przy starcie statku kosmicznego.Przez małą szczelinę w krzakach widziałem grupę jeźdźców, którzy jakby pchani sztormem podążali na wschód.Mieli na sobie peleryny i kaptury, tworzyli dość rozciągniętą kolumnę.Wierzchowce ledwo dyszały, z ich pysków wydobywała się piana.Jeźdźcy wyraźnie się spieszyli.Gdy mijali moją kryjówkę, uderzyła mnie fala emocji — strach, gniew, desperacja — tak silnych, że był to poważny cios dla mojego umysłu.Nie widziałem żadnych herbów ani barw.Nie wieźli też ze sobą proporca.Byłem jednak pewien, że to Osokun wraca do swojej siedziby.I jeżeli jeszcze nie wszczęto za mną pościgu, stanie się to teraz.Moje ciało było tak sztywne i obolałe, że ledwo się poru szałem.Pierwsze chwiejne kroki powodowały ból.Wcześniej sądziłem, że życie Wolnego Kupca dostatecznie uodporniło mnie na cielesne niewygody.Teraz jednak ledwo się poruszałem, a ból i zmęczenie otaczały mnie niczym pajęczyna.Burza rozorała ziemię i pod nogami płynęły strugi wody.Od czasu do czasu gasiłem pragnienie, zupełnie nie zważając, czy nie ma w wodzie jakiegoś pierwiastka, który mógłby mi zaszkodzić.Chociaż miałem wodę, brakowało mi żywności.Nie opuszczało mnie wspomnienie tej tłustej papki, którą tak niechętnie spożywałem… Kiedy? Poprzedniego dnia, dwa dni temu? Po chwili zerwałem z krzaków kilka liści i zacząłem je żuć, by w końcu wypluć miazgę.Znowu straciłem poczucie czasu.Furia deszczu zelżała.Niebo zaczęło się przejaśniać.Światło? Nagle zdałem sobie sprawę, że idę w kierunku światła.Nie żółtych latarni, jakie widziałem w forcie i w Yrjarze, nie…Glob księżyca… srebro… przywołuje… Już gdzieś widziałem taką kulę.Ostatni błysk ostrzeżenia w moim umyśle szybko odpłynął… Glob księżyca…MaelenVIIZ woli Molastera posiadam moc Śpiewaczki oraz dar obserwacji, a także dalekowzroczność.Czasem jest trudno z tym żyć.Pragnęłam tylko pozostać na wielkim jarmarku z moim małym ludkiem, i pewnego razu wstałam w nocy poczuwszy zew, choć nie znałam jego przyczyny ani źródła.Z klatek dobiegały żałosne piski, gdyż zew wyczuły również zwierzęta.Pomyślałam wtedy o nich i poszłam do nich z różdżką, by spojrzały na mnie i zapomniały o strachu.Gdy doszłam do klatki z barskiem, zobaczyłam, że zwierzę stoi na nogach z głową pochyloną, a jego oczy płoną ogniem szaleństwa.— Nadeszła wiadomość — powiedział Malez.— Tak, nadeszła — zgodziłam się — ale nie z ust czy umysłów Dawnych.Nie oni przywołali moc.Spojrzał na mnie ponuro i wykonał gest, który częściowo przeczył moim słowom.Jesteśmy blisko spokrewnieni i Malez nie zawsze widzi to, co ja.Często stara też się odwieść mnie od tego, co sam uważa za nierozsądne.Nie mógł jednak zaprzeczyć Śpiewaczce, która twierdzi, że odebrała sygnał.Czekał więc.A ja umieściłam różdżkę między dłońmi i powoli ją obracałam.Mój ludek był spokojny i jego strach nie tworzył muru zatrzymującego fale mocy, więc mogłam różdżkę dowolnie skierować.Północ, zachód, południe — różdżka ani drgnęła.Gdy jednak skierowałam ją na wschód, natychmiast się poruszyła i wygięła na zewnątrz.Czułam jej ciepło, więc powiedziałam do Maleza:— To jest prośba o pomoc.Muszę zwrócić dług.W przypadku spłaty długów nie można się wahać, gdyż branie i dawanie musi zawsze być w równowadze na wadze Molastera.Nakaz ten obowiązuje Śpiewaczkę bardziej nawet niż innych, bo tylko tak można zachować moc i utrzymać jej silny płomień.— Co z tym obcym? I z Osokunem, który miał tajemne plany? — spytałam.Malez szurnął stopami po ziemi, nim odpowiedział:— Osokun może powołać się na pokrewieństwo drugiego stopnia z Oslafem, który…— Który został w tym roku wybrany na reprezentanta lordów w trybunale jarmarku.Ten obcy Slafid wymienił też innego krewnego, Ocorra, kapitana straży.Ale przecież żaden z nich nie może złamać prawa i obyczajów.W tym momencie straciłam pewność siebie, ponieważ Malez wcale nie śpieszył się z przytaknięciem.Zauważyłam, że był zakłopotany, ale jego oczy nie uciekały od moich, bo jest Thassem, a między nami zawsze panuje szczerość.— Właściwie to nie wiem — dodałam.— Ano tak.Krótko po południu strażnicy zabrali Kripa Vorlunda, by odpowiedział na zarzuty Othelma, handlarza zwierzętami.Na ten oddział napadli jeźdźcy spoza granic jarmarku.Gdy zamieszanie ucichło, obcego już nie było.Uważa się, że wrócił do swoich.Główny kapłan nakazał zamknąć pawilon handlowy Kupców, a im samym odlecieć.— I nie powiedziałeś mi tego? — Byłam zła na siebie za naiwną wiarę, że Osokun nie odważy się popełnić takiego czynu.Powinnam poznać po nim, że jest zdolny do wszystkiego bez rozważenia przyszłych konsekwencji swego postępowania.— Wydawało mi się całkiem wiarygodne, że uciekł na swój statek — odpowiedział Malez — bo przecież wszystkim wiadomo, że Wolni Kupcy popierają się nawzajem.Mogli nie wierzyć w sprawiedliwość sądu.— Oraz że to nie nasza sprawa — dodałam trochę ostro.— Może i nie… Thassów.Wiem, że jesteśmy związani przysięgą, by nie wtrącać się w sprawy ludzi nizin.Ale to jest mój osobisty dług.I proszę cię o jedną rzecz, na więzy krwi, byś odszukał kapitana „Lydis”.Jeżeli Kripa Vorlunda nie ma wśród załogi, opowiedz mu o wszystkim, co zaszło.— Nie nadeszła jeszcze odpowiedź od Dawnych.— Biorę na siebie całą odpowiedzialność, na wagę Molastera! — Dmuchnęłam na moją różdżkę aż rozbłysła srebrem.— Co masz zamiar zrobić? — spytał, lecz wiedziałam, że już odgadł odpowiedź.— Pójdę szukać tego, czego muszę szukać.Trzeba jednak wymyślić jakieś uzasadnienie mojego odjazdu.Bowiem teraz na pewno znajdą się oczy i uszy śledzące nasze posunięcia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]