Podobne
- Strona startowa
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal (3)
- Heyerdahl Thor Aku Aku (SCAN dal 921)
- Bulyczow Kiryl Ludzie jak ludzie (SCAN dal 756
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- Clarke Arthur C. Baxter Stephen Swiatlo minionych dni (SCAN dal
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Moorcock Michael Perlowa Fort Sagi o Elryku Tom II (SCAN dal
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- Kaye Marvin Godwin Parke Wladcy Samotnosci (SCAN dal 108
- Andre Norton Klatwa Zarsthora
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fashiongirl.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ten pierwszy straszny dzień skończył się wreszcie i przeminął, a potem drugi i trzeci.Wiedziała, że był to dzień tylko dlatego, że leżała na grzbiecie czyjegoś konia jadąc, jadąc, jadąc w nieznane.Wiedziała, że była noc tylko wtedy, gdy zrzucano ją na ziemię i tuliła się do pozostałych dziewczynek, przerażona i zapłakana jak one.Myszka straciła rachubę dni i nocy, zanim na tyle przyszła do siebie, że zorientowała się, iż jej towarzyszki niedoli są w równie złym stanie jak ona sama.Lecz tylko Gwiazdka patrzyła wówczas w stronę Alizończyka, który zabił Liść.— To naprawdę się stało, prawda? — zapytała Gwiazdkę drżącym głosem.— Tak — odrzekła tamta.— Naprawdę się stało.Czy teraz dobrze się czujesz? Bałam się, że cię stracimy.— Ona wymówiła moje imię.— Wiem.Słyszałam.— Myślę, że już nigdy nie będę taka sama jak przedtem.Ale czuję się lepiej.— Żadna z nas nigdy nie będzie taka sama — odrzekła ze smutkiem Gwiazdka.Przysunęła się do Seplenisi, która Przytuliła się do niej, nie wyjmując z ust palca i patrząc szklistymi oczami.Po raz pierwszy Myszka poczuła się na siłach, żeby wewnętrznym głosem zawołać mamę, sprawić, by ją usłyszała tak jak kiedyś.Mama nigdy nie zdała sobie sprawy, dlaczego przychodziła zawsze wtedy, kiedy Myszka jej potrzebowała, i córka nigdy jej tego nie wyjaśniła.Teraz coś jej powiedziało, że mogłaby wołać bardzo, bardzo długo i na nic by to się nie zdało, gdyż mama była za daleko.— Chcę wrócić do domu — wyjąkała Ptaszynka.Łzy wyżłobiły rowki w brudzie i kurzu pokrywającym jej buzię.— Wszystkie chcemy wrócić do domu — odparła Płomyk.— Jeszcze nie możemy — oświadczyła Myszka.Świerszczyk i Ptaszynka spojrzały na nią.— Jeszcze nie — powtórzyła.Wiedziała, po prostu wiedziała, że rodzice odnajdą i ją, i jej przyjaciółki, i wszystkie wrócą do domu.Później jednak zaparło jej dech w piersi, gdy zorientowała się, że nie wie, do jakiego domu chce wrócić — do Blagden z mamą i tatą, czy do czarownic z Estcarpu, zrozumiała bowiem, iż jest jedną z nich.Rozdział piątyITragedia, jaka rozegrała się u podnóża góry, ukazała się jasno nawet oczom kogoś, kto jak Eirran nie umiał odczytywać śladów.Loric i Dunnis pośpieszyli, żeby odwiązać ciało czarownicy.Alizończycy po prostu porzucili je na pastwę ścierwojadom.Loric zdjął opończę i przykrył okaleczone ciało.Ranal i Hirl z posępnymi twarzami przynieśli zwłoki swoich towarzyszy.Wszystkie ciała ułożono w jednym miejscu, miały tu czekać na pochówek.Eirran zmusiła się do wzięcia udziału w tych czynnościach.Wyglądam jak Kernon, mówiła sobie, muszę być Kernonem.Nie mogę wymiotować, nie wolno mi płakać i czkać, muszę im pomóc.Yareth i Weldyn posłali swoje sokoły w górę na wypadek, gdyby nieprzyjaciel był w pobliżu i zawrócił, by rozprawić się z wysłaną z odsieczą gromadką.Później obaj Sokolnicy przeszukali najbliższe otoczenie, bardzo uważnie badali każdy ślad zasadzki i ataku.— Musiało być dwudziestu ludzi i tyle samo psów — orzekł Weldyn.Hirl odetchnął głęboko.— Nie chcieli zatem niczego pozostawić przypadkowi.Mają dużą przewagę.— Porzucili ciała czarownicy i gwardzistów — dodał Loric.— Nie znaleźliśmy jednak ciał dzieci.— To dlatego, że je porwali — odparł Girvan.Marszcząc brwi spojrzał na północ.— Tak.Ze śladów widać, że konie niosły w powrotnej drodze cięższe brzemię niż przedtem.— Weldyn powiódł wzrokiem za spojrzeniem Girvana i jeszcze bardziej spochmurniał.Widać było jednak, iż raczej się zamyślił, niż planował zemstę.— Gdybyśmy tylko zdążyli na czas.— Hirl pokręcił z rozpaczą głową.— Może nawet by się nam udało ich pokonać, zmusić do ucieczki.Uratowalibyśmy życie naszym towarzyszom i dama nie cierpiałaby tak strasznie.— A może byśmy zginęli podczas tej próby — odparował Dunnis.— Dwudziestu Alizończyków z tymi ich piekielnymi psami przeciwko naszej ósemce czy dziesiątce, jeżeli zakładasz, że nasi zmarli towarzysze mogliby przeżyć zasadzkę.Nawet taki stosunek sił mi się nie podoba.Weldyn przeszukał skały po obu stronach drogi.Wrócił trzymając coś w ręku.— Teraz wiemy, dlaczego czarownica nie nadała dokładniejszego posłania — powiedział.— Zdarli to z niej, zanim zdołała odpowiednio się tym posłużyć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]