Podobne
- Strona startowa
- Clarke Arthur C. Baxter Stephen Swiatlo minionych dni (SCAN dal
- Montgomery Lucy Maud Ania z Avonlea
- Lucy Maud Montgomery Ania z Avonlea
- Lucy Maud Montgomery W strone milosci
- Roger Zelazny Stwory swiatla i ciemnosci (2)
- Roger Zelazny Stwory swiatla i ciemnosci
- Gibson William Swiatlo wirtualne
- w strone milosci montgomery
- Lucy Maud Montgomeryokruchyswiatla
- Zelazny Roger Pan Swiatla (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ayno.opx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zobaczył pannę młodą iz trudem powstrzymał okrzyk zdumienia.Ta piękna, wysoka, uroczo zarumieniona kobieta z kaskadąkruczoczarnych włosów ukrytych pod śnieżnym welonem czy to naprawdę Alice Graham? Mała, chudadziewczynka, wciąż starająca się upodobnić do chłopaka? Przyglądał się i oczom nie wierzył.A jednak.Mimo zupełnie innej figury, cery, koloru włosów, była podobna do Esme, miała z nią coś wspólnego.Ano właśnie, gdzie Esme? Podczas gdy pastor odczytywał przysięgę małżeńską, Selwyn rozglądał sięnad głowami gości.Wypatrzył kilka sióstr Graham, a nawet stojącego na drugim końcu sali Toma St.Claira, ale Esme nigdzie nie było widać.Po uściśnięciu ręki panu młodemu i zwykłej ceremonii składania życzeń, Selwyn zapragnął znalezćsię na świeżym powietrzu.W ogrodzie pełgające, różane światło chińskich lampionów oraz srebrzystyblask księżyca tworzyły nastrój bajkowy i niepowtarzalny.I wówczas zobaczył, jak Esme wychodzi zzatłoczonego domu do ogrodu wysoka, szczupła kobieta w błyszczącej, obcisłej sukni.Białe kwiatycudownie odcinały się od brązu jej wspaniałych włosów.W delikatnej poświacie otaczającej domweselny i ogród wyglądała piękniej niż kiedykolwiek.Na ten cudowny widok serce Selwyna zabiłoniebezpiecznie mocno. Esme! zawołał mimo woli.Zauważyła go i chyba zaczerwieniła się, choć nikłe światło sprawiało, że nie był pewien. Selwyn! krzyknęła, wyciągając ku niemu ręce. Mój Boże, Selwyn Grant! Czy to sen, czy jawa?Nie wiedziałam, że tu jesteś! Nie wiedziałam, że wróciłeś do domu!Ujął jej ręce i przyciągnął ją lekko do siebie, niewiele myśląc, co może sądzić o tym Tom St.Clair.Wiedział tylko, że kocha ją całym sercem i że to ona właśnie była i jest najważniejszym i jedynym celemw jego życiu. Wróciłem do domu cztery godziny temu i natychmiast wysłano mnie tu, na wesele brata.Kręci misię w głowie, Esme.Wciąż nie mogę dostosować mych starych wyobrażeń do nowego stanu rzeczy.Zmiać mi się chce, gdy pomyślę, że Leo i Alice są małżeństwem.Dla mnie to nadal para dzieciaków.Esme roześmiała się i nieco odsunęła od niego. Wszyscy jesteśmy o dziesięć lat starsi powiedziała lekko. Ty nie.Nigdy nie byłaś równie piękna.Jako staremu przyjacielowi chyba wolno mi to powiedzieć? Może zmienisz zdanie za dnia w tym świetle każdy wygląda korzystnie.Selwynie, mam jużprawie trzydzieści lat, wiesz? A ja dorobiłem się kilku siwych włosów na głowie szepnął. Wiedziałem o tym, ale miałemnadzieję, że nikt nie zauważy.Niestety, Leo rozwiał me złudzenia.To nagle dorastające młodszerodzeństwo jest nieznośne.A ty pewnie zaraz powiesz, że Maleńka też dorosła. Maleńka ma osiemnaście lat i kawalera uśmiechnęła się Esme. I ostrzegam cię życzy sobie,aby zwracano się do niej: Lauro.Nastała chwila milczenia, po czym Esme zaproponowała:39 Przespacerujmy się tą drogą przez bukowy las, do starej bramy przy dróżce.Wyszłam z domu, bopomyślałam, że na świeżym powietrzu przejdzie mi ból głowy.Muszę jeszcze pomóc przy kolacji, więcprzydałby mi się teraz mały spacer.Przemierzyli powoli trawnik i wstąpili na swą ulubioną dróżkę prowadzącą ku dalekiej, świetlistejlinii lasu.Grant czuł się jak we wspaniałym śnie, z którego nie chciał się obudzić.Szli przez pola zalanetajemniczym, księżycowym blaskiem w kierunku starej bramy.Echo gwaru i śmiechów zamierałopowoli, a w końcu znikło zupełnie w przeogromnej, wszechogarniającej ciszy nocy.Przez chwilę milczeli.Ona patrzyła gdzieś w dal, on podziwiał cudownie wygiętą linię jej karku ibogactwo włosów.Jakże dziewicza, niemal święta była w tej chwili! W obliczu jej uroku Torn St.Clairwydał mu się świętokradcą.W końcu Esme przerwała milczenie. Miło, że znów tu jesteś powiedziała szczerze. Tak niewielu starych przyjaciół mi zostało, takwiele dzieci dorosło.Czasem nie poznaję świata, w którym żyję, tak się zmienił.Wiesz, to bardzo niemiłeuczucie.A ty sprawiłeś, że znów poczułam się na swoim miejscu.Tak bardzo nie chciałam być sama dziświeczorem.Będę ogromnie tęskniła za Alice teraz została nas trójka: mama, Maleńka i ja.Naszarodzina tak strasznie się zmniejszyła! Mama, Maleńka i ty!? Selwynowi zakręciło się w głowie. Jak to, a co z Tomem?Natychmiast zrozumiał, że powinien był ugryzć się w język, gdyż pytanie było idiotyczne.Esmespojrzała na niego niebotycznie zdziwiona.Selwyn pamiętał, że w świetle słońca jej oczy przypominającienie wczesnego wieczoru stają się tajemniczo niebieskie.Teraz jednak były zupełnie ciemne, głębokiei patrzyły z czułością. Tom? spytała zakłopotana. Masz na myśli Toma St.Claira? Oczywiście jest tu ze swoją żoną.Nie widziałeś jej? Piękna kobieta w bladoróżowej sukience.Kiedyś nazywała się Lil Meredith.ZnałeśLil? Jedna z Meredithówien z miasteczka Uxbridge.Selwyn zapamiętał ten moment na całe życie.Jego zdziwienie było tak wielkie, że gdyby nie złapałsię prędko jednej z belek bramy, niewątpliwie upadłby i stoczył niechlubnie do rowu przy drodze.Wszystkie niespodzianka tego wieczoru zbladły przy tym, co usłyszał przed chwilą.Przekonany, że wjęzyku angielskim nie istnieją słowa mogące oddać jego zaskoczenie i stan uczuć, nie próbował ich nawetszukać.Po prostu oparł się o bramę i wyrzekł najprostsze zdanie, jakie przyszło mu do głowy: Myślałem, że jesteś żoną Toma. Myślałeś, że jestem jego żoną? powtórzyła Esme powoli. Myślałeś tak przez wszystkie te lata,Selwynie Grant? Tak.Tak właśnie była.Czemu tu się dziwić? Byłaś jego narzeczoną, gdy wyjeżdżałem.Wiedziałemo tym od twojej siostry, Jenny.A pózniej dostałem list, w którym Bertha nadmieniła, że Tom się ożenił.Nie napisała z kim, ale przecież miałem prawo sądzić, że z tobą! Och. na poły westchnienie, na poły jęk długo gromadzonego i skrywanego bólu wyrwał się z jejust. To bardzo śmieszna pomyłka.Tom i ja byliśmy zaręczeni, ale to była sprawa między dziewczyną ichłopakiem, a nie między kobietą i mężczyzną
[ Pobierz całość w formacie PDF ]