Podobne
- Strona startowa
- w strone milosci montgomery
- Okruchy swiatla Montgomery
- Ania10 Pozegnanie z Avonlea
- Ania09 Opowiesci z Avonlea
- Lucy Maud Montgomery W strone milosci
- Lucy Maud Montgomeryokruchyswiatla
- Lucy Maud Montgomery Ania z Avonlea
- John Fowles Mag
- superpamiec
- Dominum Et Vivificantem
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mrowkodzik.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Niech no kto spróbuje.Teraz nie bardzo ją bolało.Płacze, bo jest dziewczynką.Ja się cieszę, że jestem chłopcem, ale martwię się, że jestem bliźniak.Kiedy siostra Kuby Sprotta sprzecza się z nim, on tylko powie: „Jestem starszy od ciebie, więc na pewno wiem lepiej” i ona musi ustąpić.A ja nie mogę tego Toli powiedzieć, więc ona mnie nie słucha.Niech mi pani pozwoli powozić, przecież jestem mężczyzną.Oczywiście Maryla odetchnęła z ulgą, gdy wreszcie wjechała na dziedziniec, gdzie jesienny wiatr wyprawiał harce z pożółkłymi liśćmi.U wejścia oczekiwała ich Ania, by pomóc przy wysiadaniu.Tola obojętnie poddała się uściskowi Ani, natomiast Tadzio odpowiedział serdecznym całusem i wesoło oznajmił:— Jestem Tadeusz Keith.Przy wieczerzy Tola zachowywała się jak dystyngowana mała dama, lecz sprawowanie Tadzia pozostawiało wiele do życzenia.— Jestem tak strasznie głodny, że nie mam czasu jeść porządnie — odpowiedział na uwagi Maryli.— Tola nie jest ani w połowie tak głodna jak ja.Niech pani sobie przypomni, ile się nakręciłem po drodze.Ten placek jest strasznie pyszny… i tyle rodzynków.U nas w domu dawno już nie było ciasta, bo matuchna była przecież chora i nie mogła piec, a pani Sprott zawsze mówiła, że dość, jak nam chleba upiecze.Pani Wiggins też nie kładzie nigdy rodzynków do swych ciastek — nie ma obawy.Czy dostanę jeszcze kawałek?Maryla byłaby odmówiła, lecz Ania szczodrą ręką odkroiła dodatkową porcję, przypominając jednocześnie Tadziowi, że należy powiedzieć „dziękuję”.Malec uśmiechnął się do niej i odgryzł wielki kęs, a po chwili, gdy zjadł wszystko, figlarnie zawołał:— Powiem „dziękuję”, gdy dostanę trzeci kawałek!— Nie, miałeś zupełnie dość — rzekła Maryla tonem dobrze znanym Ani.Tadzio miał się w przyszłości przekonać, że decyzje, wygłaszane tym tonem, były nieodwołalne.Tadzio mrugnął ku Ani i przechyliwszy się poprzez stół, wyrwał z rączki Toli ciasto, z którego zdążyła zaledwie odgryźć mały kąsek.Toli usteczka skrzywiły się do płaczu, a Maryla oniemiała z przerażenia, widząc, jak mały rozbójnik pakuje całą porcję do szeroko rozdziawionej buzi.Ania z miną groźnej przełożonej zawołała:— Tadziu, żaden dżentelmen tak nie postępuje!— Wiem o tym — odparł Tadzio, gdy tylko zdołał wydobyć głos — ale ja nie jestem dżemplem.— Przecież chciałbyś nim być — przedkładała oburzona Ania.— Pewno, że chcę.Ale nie można być dżemplem, dopóki się nie jest dorosłym.— Przeciwnie, można — sprostowała Ania, uważając, iż nadarza się sposobność do wygłoszenia nauki moralnej.— Możesz starać się być dżentelmenem, będąc jeszcze małym chłopcem.A dżentelmen nigdy nie wydziera ciasta dziewczynce, nie zapomina podziękować i nie rwie nikogo za włosy.— W takim razie nudzi się bardzo — zawyrokował Tadzio — to ja już wolę poczekać, aż dorosnę.Wtedy zostanę dżemplem.Maryla z rezygnacją odkroiła świeży kawał ciasta dla Toli.Przeżyła dziś ciężki dzień.Zmęczona pogrzebem i drogą, nie czuła się na siłach podejmować walki z narowami Tadzia.W tej chwili spoglądała w przyszłość z pesymizmem godnym Elizy Andrews.Bliźnięta, mimo że jasnowłose, nie były zbyt podobne do siebie.Toli długie loki równo spływały na ramiona — okrągła główka Tadzia tonęła w masie puszystych złotych pierścieni.Piwne oczy Toli patrzyły łagodnie i słodko — w oczach zbytnika Tadzia igrał jakiś chochlik.Nosek Toli był prosty — Tadzia zadarty.Tola miała poważne usteczka — Tadzio pełne uśmiechów.Prócz tego Tadzio miał zabawny dołeczek w jednym policzku, co, gdy się śmiał, nadawało jego buzi wyraz pełen komizmu.Na twarzyczce jego malowała się stale wesołość i ochota do zbytków.— Niech dzieci idą do łóżka — rzekła Maryla, uważając to za najlepszy sposób pozbycia się Tadzia.— Tola będzie spała w moim pokoju, Tadzia zaś umieścimy na facjatce.Nie lękasz się spać sam, Tadziu?— Nie, ale nieprędko jeszcze pójdę do łóżka — odpowiedział Tadzio spokojnie.— Przeciwnie, pójdziesz natychmiast! — Maryla nie rzekła nic więcej, ale Tadzio wyczuł, że opór na nic się nie zda, więc posłusznie podreptał za Anią na górę.— Gdy tylko dorosnę, nie położę się spać przez całą jedną noc.Zobaczę, co wtedy będzie — zwierzył się Ani na ucho.W późniejszych czasach Maryla nie mogła bez dreszczu wspominać tego pierwszego tygodnia pobytu bliźniąt na Zielonym Wzgórzu.Nie dlatego, iżby był o tyle gorszy od następnych, lecz jakaż zmiana w jej dotychczasowym spokojnym życiu!Rzadko zdarzały się chwile, gdy Tadzio nie spsocił czegoś, lecz jego pierwszy, sławny w Avonlea występ odbył się w dwa dni po przybyciu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]