Podobne
- Strona startowa
- w strone milosci montgomery
- Okruchy swiatla Montgomery
- Ania10 Pozegnanie z Avonlea
- Ania09 Opowiesci z Avonlea
- Lucy Maud Montgomery W strone milosci
- Lucy Maud Montgomeryokruchyswiatla
- Montgomery Lucy Maud Ania z Avonlea
- Burroughs William S Pedal (2)
- Elliott Kate Korona Gwiazd 4 Dziecko płomienia
- Norton Andre Smocza magia (SCAN dal 780)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- radius.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szły pachnącą łąką, gdzie tysiące świętojańskich robaczków migotało w trawie.— Przypuszczam, że Jakub opowiedział pani naszą historię? — zagadnęła.— Owszem.— Więc nie będę jej powtarzała, bo Jakub jest prawdomówny i sprawiedliwy.Teraz widzę, że wina była nie tylko po jego stronie.Zaledwie go opuściłam, już żałowałam mojej popędliwości, lecz wstyd mi było się do tego przyznać.Przekonałam się, że wymagałam od mężczyzny zbyt wiele zamiłowania do porządku, a już szaleństwem było zwracać uwagę na błędy gramatyczne.Mniejsza o poprawny język, jeśli ktoś jest skrzętnym gospodarzem i nie zagląda żonie do garnków.Jestem przekonana, że teraz będziemy prawdziwie szczęśliwym małżeństwem.Żałuję, że nie wiem, kto to jest „Spostrzegacz”.Chciałabym mu podziękować, bo mam względem niego duży dług wdzięczności.Ania nie zdradziła się i pani Harrison nie dowiedziała się nigdy, że „Spostrzegacz” był doskonale poinformowany o jej wdzięczności.Żartobliwa kronika avonlejska miała nieoczekiwanie daleko idące następstwa: pogodziła zwaśnione małżeństwo i zdobyła rozgłos dla zapoznanego proroka.Na Zielonym Wzgórzu pani Linde opowiadała Maryli dzieje Harrisonów.— Jakże ci się podoba nasza nowa sąsiadka? — spytała Anię.— Nadzwyczajnie.Wydaje mi się bardzo miłą osobą.— Jest nią w istocie — potwierdziła pani Linde z naciskiem.— Właśnie przekonywałam Marylę, że ze względu na nią nie wolno nam zwracać uwagi na dziwactwa Harrisona, powinnyśmy dbać o to, żeby czuła się w naszej osadzie jak w domu.Ale muszę już wracać, aby dojrzeć Tomasza.Od czasu przyjazdu Elizy pozwalam sobie na krótkie odwiedziny u znajomych, tym bardziej że w ostatnich dniach czuje się on nieco lepiej.Lecz niepokoję się o niego, gdy jestem poza domem… Słyszałam, że Gilbert rzuca szkołę w Białych Piaskach — pewnie wybiera się na uniwersytet od jesieni.Z tymi słowy spojrzała badawczo na Anię, która pochyliła się właśnie nad zasypiającym przy stole Tadziem.Nie zdołała więc nic wyczytać z jej twarzy.Po chwili Ania opuściła pokój.Niosła na rękach Tadzia, przytulając swój delikatny policzek do jego kędzierzawej główki.Gdy wchodzili na schody, Tadzio objął rączkami jej szyję i ucałował ją lepkimi od konfitur ustami.— Ty jesteś moja najdroższa Ania.Emilek napisał dziś na swej tabliczce do Janki Sloane:Kocham twoje cudne oczy,Kocham kolor twych warkoczy,Kocham twoją rączkę małą,Ciebie, Janko, kocham całą.A ja tak myślę o tobie, Aniu.XXVI.Za zakrętemRozstanie Tomasza Linde ze światem było równie ciche jak całe jego życie.Pani Małgorzata okazała się czułą, cierpliwą, niezmordowaną pielęgniarką.Kiedy był zdrów, zdarzało się nieraz, że zniecierpliwiona jego ślamazarnością bywała dlań szorstka, lecz z chwilą gdy zapadł na zdrowiu, trudno było o łagodniejszy głos, delikatniejsze dotknięcie, bardziej niestrudzone czuwanie po nocach.— Byłaś mi dobrą żoną, Małgorzato — dziękował jej, gdy siedząc przy nim o zmroku, trzymała w swej spracowanej dłoni jego wychudłą, bezkrwistą rękę.— Bardzo dobrą żoną.Martwi mnie, żem cię lepiej nie zabezpieczył.Ale dzieci będą pamiętały o tobie.Przecież są dzielne, zdolne… zupełnie jak matka.Dobra kobieta… dobra żona.Z tymi słowy zasnął.A następnego poranka, kiedy białe mgły spełzły ze świerków w dolinie, Maryla weszła cicho do pokoiku na facjatce i zbudziła Anię.— Tomasz Linde umarł… pastuszek ich przyniósł mi tę wiadomość.Idę natychmiast do Małgorzaty.Nazajutrz po pogrzebie Tomasza Maryla krzątała się po domu z niezwykle zafrasowaną miną.Od czasu do czasu spoglądała na Anię, jakby chciała jej coś powiedzieć, lecz tylko potrząsała głową i milczała dalej.Po podwieczorku odwiedziła panią Małgorzatę, a wróciwszy, udała się wprost na facjatkę, gdzie Ania zajęta była poprawianiem zeszytów.— Jakże się miewa pani Linde? — zapytała Ania.— Jest spokojniejsza i bardziej zrównoważona — odpowiedziała Maryla siadając na łóżku, co było dowodem niezwykłego stanu duszy, gdyż, wedle gospodarskiego kodeksu Maryli, siadanie na zasłanym łóżku było grzechem nie do wybaczenia.— Ale samotność jej ciąży
[ Pobierz całość w formacie PDF ]