Podobne
- Strona startowa
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal (3)
- Heyerdahl Thor Aku Aku (SCAN dal 921)
- Bulyczow Kiryl Ludzie jak ludzie (SCAN dal 756
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- Clarke Arthur C. Baxter Stephen Swiatlo minionych dni (SCAN dal
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Norton Andre Lackey Mercedes Elfia Krew (SCAN dal 996)
- Moorcock Michael Perlowa Fort Sagi o Elryku Tom II (SCAN dal
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- Henryk Sienkiewicz Ogniem i mieczem
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- beyblade.opx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ale proszę mi powiedzieć.Czym należy tłumaczyć, pana zdaniem, moje utożsamienie się z czarną królową i białym gońcem?- Obawiam się, że moja odpowiedź zabrałaby nam całą noc, a dyskusja na ten temat parę tygodni.Teraz mogę tylko mówić o tym, co zobaczyłem na szachownicy.Dojrzałem tam podwójną osobowość: zło, panie Cesarze, mroczne i czarne.Pana kobiecą kondycję, przypomina pan sobie.? Sam kiedyś prosił mnie pan o analizę: osobowość osaczoną, skrępowaną przez otoczenie, rzucającą wyzwanie narzuconym normom, kombinację wrogich odruchów i skłonności homoseksualnych.Wszystko to ukrył pan pod czarną szatą Beatrycze Burgundzkiej, czyli królowej planszy.A po drugiej stronie, jak światło dnia, pańska miłość do Julii.To pańska druga kondycja, będąca dla pana takim samym źródłem cierpień: męskość i jej wszystkie implikacje, estetyzm etosu rycerskiego.Wszystko, czym pan chciał być, ale nadaremno.Roger d'Arras wcielony nie w skoczka, czyli rycerza, a w eleganckiego, białego gońca.Co pan na to?Cesar stał blady, nieporuszony, i pierwszy raz w życiu Julia widziała, że zdumienie go sparaliżowało.Wreszcie po paru chwilach, które wydawały się wiecznością, wypełnionych i odmierzanych jedynie tykaniem ściennego zegara, zdobył się znów na słaby uśmiech, który zamajaczył w kącikach jego śmiertelnie bladych ust.Tym razem jednak był to grymas czysto machinalny, próba stawienia czoła bezlitosnej wiwisekcji, którą Muńoz rzucił mu pod nogi jak rękawiczkę.- Proszę mi opowiedzieć o tym gońcu - wychrypiał.- Opowiem, skoro pan mnie o to prosi - teraz w oczach Muńoza zagościł gorączkowy blask, jak w chwilach decydującego posunięcia.Był to jego zawodowy rewanż za zwątpienia i chwile niepewności, jakie stały się jego udziałem przy szachownicy.Julia zdała sobie sprawę, że szachista w którymś momencie partii był już bliski uwierzenia we własną przegraną.- Goniec.Figura najbardziej porównywalna z homoseksualistą, poruszająca się w głąb i po przekątnej.Tak.Pan przypisał tu sobie wspaniałą rolę obrońcy bezradnej białej królowej, który, zgodnie z przyjętym na samym początku przemyślnym planem, zada śmiertelny cios własnej ciemnej stronie, udzielając przy tym swojej ukochanej królowej mistrzowskiej, przerażającej lekcji.Wszystko to odkrywałem stopniowo, zbierając rozproszone obserwacje.Ale pan nie gra w szachy.Początkowo ten fakt nie pozwolił mi na jakiekolwiek podejrzenia.Później, kiedy nabrałem pewności, wprawiał mnie w prawdziwe zakłopotanie.Plan tej partii był zbyt doskonały jak na zwykłego gracza i nie do pomyślenia u amatora.Po prawdzie ciągle tego nie pojmuję.- Wszystko ma swoje wytłumaczenie - odparł Cesar.- Ale nie chcę panu przerywać, mój drogi.Proszę mówić.- Niewiele mi zostało do powiedzenia.Przynajmniej tu i teraz.Alvara Ortegę zabił ktoś, kogo ofiara może znała, ale nie byłem dostatecznie wprowadzony.Natomiast Menchu Roch nigdy nie otworzyłaby drzwi nieznajomemu, w każdym razie w okolicznościach, które znamy z ust Maxa.Nocą w kawiarni powiedział pan, że już prawie me ma podejrzanych, i miał pan rację.Postanowiłem przebadać rzecz, posługując się analizą wariantową.Lola Belmonte nie była moim przeciwnikiem, wiedziałem to, gdy stanąłem z nią twarzą w twarz.Jej mąż tym bardziej.Z kolei sporo do myślenia dały mi ciekawe paradoksy muzyczne don Manuela Belmontego.Ale jak na podejrzanego miał niedostateczne kwalifikacje.Jego szachowe wcielenie, że tak powiem, nie dorastało do reszty.Poza tym jest inwalidą, a to wykluczało go jako człowieka odpowiedzialnego za bezpośrednio zadane ciosy.Ewentualna kombinacja stryj-bratanica, tłumacząca udział kobiety w płaszczu, też nie wytrzymała próby analitycznej: po co mieliby kraść coś, co i tak należało do nich.? Natomiast w sprawie tego Montegrifa przeprowadziłem małe dochodzenie i wiem, że nie ma najmniejszych związków z szachami.Poza tym Menchu Roch w życiu nie wpuściłaby go do domu tamtego ranka.- Czyli pozostawałem tylko ja.- Wie pan, że po wykluczeniu wariantów niemożliwych to, co zostaje, siłą rzeczy musi być prawdą, choćby nieprawdopodobną.- Pamiętam, mój drogi, i winszuję.Cieszę się, że nie pomyliłem się co do pana.- Po to mnie pan wybrał, prawda.? Wiedział pan, że wygram partię? Pan chciał zostać pokonany.Cesar wyrozumiałym wyrazem twarzy dał do zrozumienia, że to już nie jest ważne.- Istotnie, spodziewałem się tego.Liczyłem na pańskie umiejętności, ponieważ Julia potrzebowała przewodnika podczas drogi do piekieł.Ja w tym przypadku musiałem ograniczyć się do jak najlepszego odegrania roli Diabła.“Żeć przewodnikiem będę”[23].Otóż i zesłałem jej przewodnika.Słysząc te słowa, Julia spojrzała na niego gniewnie.Jej głos zadźwięczał metalicznie:- Nie odgrywałeś Diabła, ale samego Boga.Dysponowałeś złem i dobrem, życiem i śmiercią.- To twoja gra, Julio.- Kłamiesz.Twoja gra i tyle.A ja byłam tylko pretekstem.Antykwariusz skrzywił się z wyrzutem.- Niczego nie rozumiesz, kochanie.Ale to już nie ma specjalnie znaczenia.Przejrzyj się w dowolnym lustrze i może przyznasz mi rację.- Cesar, wsadź sobie swoje lustra, gdzie chcesz.Popatrzył na nią z prawdziwym bólem, jak pies, albo dziecko niesprawiedliwie ukarane.Stopniowo niema wymówka, przepełniona absurdalną wiernością, ulatniała się z jego błękitnych oczu, ustępując w końcu miejsca zagubionemu w pustce, dziwnie wilgotnemu spojrzeniu.Antykwariusz powoli zwrócił głowę z powrotem ku Mimozowi.- Ciągle - odezwał się i było słychać, że z trudem odzyskuje poprzedni ton głosu - nie powiedział mi pan, w jaki sposób powiązał swoje teorie indukcyjne z faktami.Na przykład dlaczego przyszedł pan do mnie z Julią dzisiaj, a nie wczoraj?- Bo wczoraj jeszcze nie wiedziałem, że drugi raz zrezygnował pan z bicia białego hetmana
[ Pobierz całość w formacie PDF ]