Podobne
- Strona startowa
- Andrzej Mencwel Wiedza o kulturze Cz. I Antropologia kultury
- Wierciński Andrzej Magia i religia. Szkice z antropologii religii
- Andrzej.Sapkowski. .Czas.Pogardy.[www.osiolek.com].1
- Andrzej.Sapkowski. .Ostatnie.Zyczenie.[www.osiolek.com].1
- Andrzej.Sapkowski. .Pani.Jeziora.[www.osiolek.com].1
- Andre Norton Swiat czarownic
- Brown Dan Anioly i demony
- Słowacki Juliusz Balladyna
- Robert.Ludlum. .Klatwa.Prometeusza.(osloskop.net)
- Feist R.E Mistrz magii
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- letscook2011.keep.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na jego śniadym czole nieco jaśniejszą linią odznaczała się blizna w kształcie dwu krzyżujących się kresek.Czarne oczy zlustrowały ich jednym szybkim spojrzeniem, rzuconym spod krzaczastych brwi.Na wydatnym, semickim nosie trzymały się binokle, wyprodukowane grubo przed drugą wojną światową.Był niski, ale chudy, przez co wydawał się wyższy niż w rzeczywistości.– Czym mogę służyć? – Akcent w jego głosie był ledwo wyczuwalny.– Przybywamy jako głupcy, zanurzeni w ciemności, szukając pochodni prawdy – Alchemik wygłosił w jidysz stare powitanie kabalistów.Na twarzy starca nie drgnął żaden mięsień.– Nie ujrzycie światła, nim przekroczycie siódme wrota – powiedział, a potem poskrobał się po ciemieniu.– A może siódmych wrót? Nie pamiętam, czy to prawidłowy odzew – westchnął.– Ostatni raz słyszałem te słowa.No, będzie z pół wieku temu.Dostałem maila, że przyjdziecie i żeby wam pomóc.– Wskazał gestem ekran komputera.– Jestem Michał Sędziwój z Sanoka – przedstawił się Mistrz.– A to moje uczennice: Katarzyna i Stanisława Kruszewskie oraz jej wysokość księżniczka Monika Stiepankovic.– Izaak Apfelbaum – starzec przedstawił się z godnością.Z kurtuazją pocałował wszystkie trzy w rękę.Trzymając dłoń Moniki, zamyślił się na moment.– Wasza wysokość jest wampirem? – bardziej stwierdził niż zapytał, przekrzywiając zabawnie głowę.Nie było po nim widać strachu.– Owszem – odparła.– Jak pan się domyślił?– My, Żydzi, żyjemy na tej planecie bardzo długo.I wiemy, że ludzie nie są tu sami.Chodźcie, mam na zapleczu mały, podręczny księgozbiór – rzekł z błyskiem w oku.– Tam sobie usiądziemy i spokojnie pogadamy, a jeśli temat was zainteresuje, to literatura fachowa będzie pod ręką.Na końcu antykwariatu, za ostatnim regałem, w ścianę wpuszczono małe, metalowe drzwiczki.Gospodarz wyjął z kieszeni pęczek kluczy i otworzył je.– Proszę za mną – powiedział poważnie.Wkroczyli w ciemność.Powietrze pachniało kurzem i starym papierem.Po chwili przewodnik pstryknął przełącznikiem.Kilka słabych żarówek rozjaśniło pomieszczenie, jednak cienie nadal zalegały po kątach.– O w mordę.– wyrwało się Katarzynie.Stali na dnie szybu klatki schodowej.Schody pięły się do góry spiralą i nikły w mroku gdzieś pod dachem cztery kondygnacje wyżej.Do ścian przymocowano półki, na nich ciasno tłoczyły się książki.Tysiące, nie, dziesiątki tysięcy woluminów.Jedne oprawione w szare płótno, inne połyskujące złotem tłoczonych skórzanych okładek.– Biblioteka cadyka Salomona Storma! – wyszeptał Alchemik.Agentka zlustrowała pomieszczenie uważnym wzrokiem.– Ta kamienica miała dwie klatki schodowe – powiedziała wreszcie.– Główna pozostała, a drugą ukryliście.Zamurowaliście wszystkie drzwi do niej prowadzące i wszystkie okna.Położyliście świeże tynki i zostawiliście tylko jedno wejście, to ze sklepu.– W czasie wojny i ono było zamurowane.– Jak to możliwe? – zdziwiła się Monika – Przecież ktoś musiał wiedzieć.– Tu mieszkali tylko Żydzi – wyjaśnił staruszek.– Te schody przeznaczone były dla służby i prowadziły tylko do pięciu mieszkań.Wszyscy wiedzieli oczywiście, ale poszli do getta.Tu zamieszkali Polacy, którzy przed wojną nie bywali w tym domu, więc nie zorientowali się, że czegoś brakuje.Po wojnie wróciło tylko kilkoro naszych i jakoś nikogo nie zdziwił fakt, że teraz tego przejścia nie ma.Nie mieli już służby i nikomu nie były potrzebne kuchenne schody.Na dnie szybu stał stolik, a wokół niego sześć krzeseł.Antykwariusz zapalił grubą, woskową świecę w lichtarzu stojącym pośrodku blatu.Płomień sprawił, że cienie zalegające w kątach ożyły.Zgasił żarówki i biblioteka pogrążyła się prawie w zupełnych ciemnościach.Goście zasiedli wygodnie.– Co was interesuje? – zapytał.– Ktoś zbudował golema – wyjaśnił Alchemik.Gospodarz się uśmiechnął.– Oczywiście, że zbudowano golema.Jak w każdym pokoleniu.Dlaczego was to niepokoi?– Kto go zbudował? – Stanisława aż poderwała się z miejsca.– Nie wiem, nie dopuszczono mnie do wszystkich tajemnic.Kazano mi jednak odpowiedzieć na wasze pytania.Oczywiście na te, na które będę znał odpowiedź.– Ktoś użył golema cztery dni temu.Próbował nas zabić – zaczęła Monika.– Niemożliwe.– Ktoś go zbudował, wykorzystując glinę z waszego cmentarza – dodał Alchemik.Apfelbaum milczał, zadumany.– Jeśli macie rację – powiedział wreszcie – to muszę zawiadomić naszych.Jesteście pewni, że to był golem?– Wpakowałyśmy w niego ze dwadzieścia kul.A zamiast krwi miałyśmy na podłodze warstewkę glinianego pyłu – wyjaśniła alchemiczka.– Dziwne.– Antykwariusz poprawił binokle na nosie.– Może opowie pan nam coś więcej na temat golemów? – zagadnęła Katarzyna.Po twarzach Stanisławy i Mistrza przebiegł cień zniecierpliwienia.Jednak starzec nie dostrzegł tego.Usiadł wygodnie i zaczął wykład.– Wedle naszych wierzeń raz na trzysta sześćdziesiąt lat Bóg pochyla się nad światem, jak kiedyś pochylił się nad Sodomą i Gomorą.Patrzy i ocenia nas, a w jego sercu wzbiera smutek i żal.Czy wiecie, jak mógł być oddalony los tych dwu miast?– Bóg wysłał do nich Abrahama.Ten miał głosić nawrócenie i szukać sprawiedliwych.Gdyby znalazł choć jednego, Bóg zmieniłby swój wyrok – odparła księżniczka.– Tak jest i dziś.Gdy On pochyla się nad światem, wypatruje sprawiedliwych.W każdym pokoleniu żyje trzydziestu sześciu świątobliwych Żydów.Póki żaden z nich nie zdradzi, nie przejdzie na stronę szatana, nie pogrąży się w zepsuciu, możemy czuć się bezpiecznie.Nie nadejdzie koniec świata, gdyż razem z nami, grzesznymi i pełnymi żądz, ogień gniewu dotknąłby i ich.Czasem domyślamy się, kim są, częściej ich tożsamość jest przed nami zakryta.Mówiono, że Storm był jednym z nich, a może to nieprawda.– zamyślił się.Wszyscy milczeli, czekając, aż podejmie opowieść.Wreszcie przemówił.– Świątobliwi nie znają się nawzajem, w większości przypadków nie podejrzewają nawet, że to oni podtrzymują istnienie świata.Rozpoznają ich jedynie Bóg i szatan.Dla tego ostatniego stają się celem szczególnie silnych ataków – wyjaśnił.– Dlatego, aby ich chronić, raz na pokolenie najznamienitsi kabaliści budują golema.Ma on bronić sprawiedliwych.On też potrafi ich rozpoznać.– A jeśli któryś z nich umrze? – zaciekawiła się Katarzyna.– Rodzi się nowy.Nie zabraknie ich nigdy.Przynajmniej mamy taką nadzieję.– A więc mędrcy kabaliści zbudowali golema i przebywa on obecnie w.– zaczęła Katarzyna.– Tak.Zawsze buduje się dwa i, poddawszy je próbom, niszczy mniej doskonałego.Dobrze wykonany jest prawie nie do rozpoznania.– Hmm.Czyli następnym razem może zaskoczyć nas na ulicy? Nie da się go jakoś wyłuskać z tłumu?– Ma kilka charakterystycznych cech.Nazywamy je stygmatami golema.Po nich daje się go rozpoznać.Nawet w tłumie.– Jakie to cechy? – zapytała księżniczka.– Stygmaty są psychiczne i fizyczne.Golem jest bezpłodny, nie odczuwa pociągu seksualnego, najczęściej ma niewykształcone narządy rodne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]