Podobne
- Strona startowa
- Reymont Chlopi IV
- Reymont Chlopi III (2)
- Chłopi tom 1 W.S.Reymont
- Reymont Chlopi III
- Chłopi tom 2 W.S.Reymont
- Reymont Chlopi IV (2)
- Chłopi tom 3 W.S.Reymont
- Tolkien J.R.R. Dwie Wieze
- Lem Stanislaw Dzienniki gwiazdowe t.1 (2)
- Joseph Heller Paragraf 22
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- bezpauliny.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Hej! kuligiem jechali, kuligiem nad kuligami.Sto sań skrzypiało po śnieżystej grudzie, stosań leciało z wichrami w zawody, sto sań niosło się z grzmotem, jak burza rozśpiewana we-selem, pijana mocą i radością oszalała.Konie widziały się podobne smokom, w brzękadłach,siatkach, pozłocistych rzędach i wstęgach barwistych, puszczonych na wiatr, rwały, aż ziemiajęczała i spod kopyt śniegi tryskały fontannami.Na przedzie w siwe ogiery, w purpurowych siatkach i pióropuszach, jechał weselny staro-sta wraz ze starościną, za nimi %7łydy muzykanty grały ze wszystkiej mocy.A potem migotałnieskończony łańcuch: sanie za saniami, para za parą, sunęły rozgłośnie, rzęsiście i bujnie,przysłonięte płomienistymi wichrami pochodni.Jakoby zjawiona w nocnej godzinie bajka ozaklętych korowodach mar i upiorów.Pędzili w skok, runęli w bramę, zatoczyli wielkim półkolem w dziedzińcu i zmierzali wnajwiększym pędzie pod ganek.Zdało się patrzącym, jako uderzą w dwór, rozniosą go nakopytach i we wszystek świat popędzą niczym niepowstrzymani. Krakowskie wesele! krakowskie wesele! buchnęły krzyki nie wiadomo skąd i wrazTrzaskowa kapela uderzyła w niebo przeciągłą, grzmiącą fanfarą.Stanęli.Powstał nieopisany zamęt, a od pochodni uczyniło się widno jak przy pożarze.Krzyżują się wołania, lecą śmiechy, parskają konie, strzelają.Starosta weselny, z rózgą przybraną kwiatami, prawi na ganku powitalną orację.Onufryreplikuje, zapraszając kompanię pod dach, %7łydy w lisich czapach, w śniegu po kolana rzępoląskocznego krakowiaka.Skończyły się ceregiele i dworska kapela zagrała uroczystego poloneza.Rwetes, gwałt i krzyki na podjezdzie, splątane konie rżą i biją kopytami, rzegocą janczary,psy naszczekują zajadle, damy ze sań wynoszą na rękach, szuby i kapuzy lecą gdzie popadło,mrowią się oszroniałe postacie, wąsy w soplach, twarze wyszczypane mrozem, głosy schryp-nięte, a w oczach ognisty animusz.Cisną się ulicą rozmigotanych pochodni i prosto ze śnie-gów i zamieci hurmą walą na ganek, w drygach mijają sień ogromną, zerwą się w akuratnepary w bawialnym i do sali już płyną posuwistym, godnym polonezem.Zda się, tęcza spadław białe ściany dworu i wije się stubarwnym, rozmigotanym przędziwem, panny z chłopskawe wzorzystych spódnicach, gęsto naszywanych wstęgami, kawalerowie w granatowych żu-panach srebrem lamowanych i w karmazynowych krakuskach z pękami pawich piór i wstą-żek.Wiedzie ich weselny starosta w białej katance, ze starościną w czepcu misternym, w ko-ralach do pół piersi, w rzęsistej amarantowej jubce.Pląsają z wolna i za nimi coraz nowe parystają, już starsi spłynęli do korowodu, już dostojne damy w robronach, już męże w kontu-szach, czerwonych butach i przy karabelach.Okrążyli sale raz i drugi, pękły dzwona koliska, rozsypali się po komnatach. Oberka na rozgrzewkę! Oberka! dysponuje wielkim głosem starosta.Za czym z chóru kapela gruchnęła siarczystego, %7łydy, usadzone pod piecem, przywtórzyli.Dreszcz wstrząsnął serca, kawalery skoczyli do panien, stają w tanecznym ordynku, taktbiją nogami, nabierają tchu, prężą się.runęli naraz w tan z grzmotem, jakby kto z harmatwystrzelił.Z miejsca wzięli pęd największy i oberek poszedł wściekły, zapamiętały, na od-siebkę.144Jakby wrzeciona zafurkotały szalonym wirem.Ni twarzy rozeznać, ni dojrzeć jaką perso-nę, jedno kłębowisko, taczające się od ściany do ściany, że tylko wieją wstęgi, wieją pióra,wieją spódnice i wieją lite, płowe warkocze.Rżnie para za parą i biją obcasy, aż ściany dygo-cą i pobrzękują do wtóru szkliwa pająków.Kapeliści z nagła przemienili nutę, zawiedli tkliwie o tym owczareczku, co to owce pogu-bił i sfrasowany idzie, i płacze, i podśpiewuje.Oberek postać inną przybiera; noszą się z wolna, kolebiące, czasem biodro o biodro potrą-ci, pojrzą sobie w oczy, komuś przyśpiewka wyrwie się z serca, któraś śmiechem zadzwoni.Na radości padły cienie udręczeń.Panna się boczy, odsuwa precz, rękę podaje z daleka,gniewne liczko odwraca, srogie miny wyrabia, zasię kawalier wąsa szarpie, słodko przekłada,molestuje, czapką ziemię zamiata, gotów na kolanach afektów wiecznych przysięgać.Na darmo: dziewka nie słucha, z rąk się wyrywa, ucieka.Ale kapeliści wrzasnęli w instrumenty, trwogę niecą i sposób podają.Krew buchnęła warem, kawaler na rapt się waży, wpół chwycił bogdankę, porywa wi-chrem, zawrócił na odsiebkę, przyklękuje, hołubcami trzaska i w zawrotny, zwycięski tan jąponosi, że panna słania mu się w ramiona i gotowa już takiej mocy i determinacji pozwolić nawszystko.Z takim wigorem przeszedł oberek i tak samo wzięli się do mazura.Rozśpiewał się stary dwór.Rozśpiewały się wszystkie serca.Wszędzie na pokojach pełno
[ Pobierz całość w formacie PDF ]