Podobne
- Strona startowa
- Hearne Kevin Kroniki Żelaznego Druida Tom 6 Kronika Wykrakanej mierci
- KS. DR PROF. MICHAŁ SOPOĆKO MIŁOSIERDZIE BOGA W DZIEŁACH JEGO TOM IV
- Moorcock Michael Zeglarz Morz Przeznaczenia Sagi o Elryku Tom III
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- Moorcock Michael Kronika Czarnego Miecza Sagi o Elryku Tom VII
- Moorcock Michael Sniace miasto Sagi o Elryku Tom IV
- Gulland Sandra Józefina i Napoleon
- Masterton Graham Nocna Plaga (SCAN dal 1062)
- Jordan Robert Oko swiata cz 1
- Quinn Julia Jak w niebie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- thelemisticum.opx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zauważyła jednakspojrzenie Móriego, poczuła, że go opuściła.Natychmiast odsunęła się od Erlingai niby przypadkiem podeszła do Móriego.Islandczyk zdawał się poruszać samą tylko siłą woli.W twarzy o barwie kościsłoniowej płonęły czarne oczy, ruchy zdradzały wielkie napięcie.Mimo to objąłTiril i przytulił ją do siebie. Usiądz tam, pod murem rzekł łagodnie. Nie, bo zaraz zasnę.Ale niepokoję się o Nera.Psy są wprost uzależnioneod dostatecznej ilości snu.Właściwie bardziej niż od wody.Móri podniósł głowę. Gdy tylko stąd wyjdziemy, i on, i my wszyscy wypoczniemy.Niektórzy w ich grupie byli wyjątkowo podnieceni.Inni, jak Tiril, ledwie trzy-mali się na nogach.Nikt jednak nie miał odwagi siadać.Długo stali, przyglądając się trzeciemu kawałkowi figurki demona.Na kształt-nej dłoni Móriego wyglądał dość niewinnie.Nikt by nie przypuszczał, że to frag-111ment paskudnej siedzącej postaci, była to bowiem połówka dolnej części.Tirilstwierdziła, że szlachetne części ciała nie zostały wcale wyeksponowane, jak prze-widywała Catherine, przeciwnie, w ogóle nie było ich widać.Ale poza wszelkąwątpliwość wystające krawędzie skrzydeł mogły pasować do jakiejś szczególnejdziurki od klucza. Czegoś tu nie rozumiem oświadczyła. Dlaczego ten kawałek zna-lazł się przy starym czarnoksiężniku? Przecież rozdzielił części pomiędzy synów?Dlaczego nie miał go młodszy, pan na zamku? A może to jednak był on? Nie, zdecydowanie możemy powiedzieć, że to ojciec.Wiele na to wskazy-wało odparł Erling. Owszem przytaknął Móri. Nie wiem jednak, czy zauważyliście, żewokół figurki walały się drobne resztki skóry.Tak, zwrócili na to uwagę. Przypuszczam, że ojciec schował figurkę w skórzanej sakiewce.Prawdo-podobnie wszył ją w ubranie tak sprytnie, że syn nigdy jej nie odnalazł. Ale dlaczego? Może ojciec pożałował swej decyzji? Uznał, że trzeci syn nie jest go-dzien spadku? To tylko domysły, ale kto wie, czy nie słuszne.Pan na zamku,mąż szwedzkiej księżniczki, nie był wszak aniołem.Ojciec z pewnością także przypomniał mu Fredlund. Ale teoria możebyć słuszna, bo przecież syn po śmierci żony postradał zmysły. W każdym razie to najlepsza teoria ze wszystkich, jakie mamy orzekłErling. - Pozostaje teraz odnalezć Tierstein, gdziekolwiek jest, i odszukać skarb.Po raz ostatni przepatrzyli zamek, tym razem zachowując jeszcze większąostrożność, nikt bowiem nie miał ochoty znów wpaść do lochu.W zamku nie było jednak mrocznych kątów ani interesujących zakamarków.Skarb musiał znajdować się w Tierstein.W Niemczech albo Austrii.W końcu Móri polecił: Stańcie w bezpiecznym miejscu.Powiedzmy tutaj, przy tej skalnej ścia-nie.Wejdzcie trochę wyżej na skałę, o, tak!Stanął wraz z nimi, a potem poprosił, by zamknęli oczy i zatkali uszy. Nie ma mowy! obruszył się Erling. Jeśli zamierzasz zaklinać, chcęna to patrzeć!Wszyscy pozostali go poparli.Móri westchnął zrezygnowany. Jak sobie chcecie! Ale to wymaga ode mnie ogromnej koncentracji.Nie-zwykłego wysiłku! Doskonale! ucieszył się Erling. A co masz zamiar zrobić? Oczyścić to miejsce ze zła, tak by nikt nie musiał się bać legendarnegozamku Tiersteingram.Na chwilę przymknął oczy.Usiadł na piętach, dłońmi wsparł się o ziemię.Potem wstał i podniósłszy ręce do góry rozpoczął zaklinanie.112Brzmiało to niesamowicie, obco i przerażająco.Utkwili wzrok w jego niezwy-kłej postaci i zauważyli, co się dzieje, dopiero gdy usłyszeli huk i trzask.Wówczasobejrzeli się na zamek.A zamek się rozpadał! Kamienne bloki odrywały się od murów, ziemia trzęsłasię i przesuwała, zapadły się piwnice.Nawet skała pod ich stopami zadrżała.Oniemiali patrzyli na ten pokaz siłyczarnoksiężnika.Wreszcie na powierzchni ziemi pozostał tylko olbrzymi stos ka-mieni, którego nikt nie podejrzewałby, że stanowi szczątki pradawnego zamku.Móri doszedł do siebie, popatrzył na nich i uśmiechnął się.Milczeli przez długą chwilę. Kto mówił o najpotężniejszym czarnoksiężniku na świecie? spytał Er-ling nie swoim głosem.Móri skromnie spuścił wzrok. To nie tylko twoje dzieło stwierdziła Tiril.Ciemne oczy czarnoksiężnika patrzyły prosto na nią. To prawda.Nie byłem sam.Pokiwali głowami.Wszystko stało się bardziej zrozumiałe.Jeśli w ogóle moż-na tak powiedzieć o niesamowitych wydarzeniach, które przed chwilą rozegrałysię na ich oczach.Przesłali niewidzialnym towarzyszom ciepłe myśli.Erling zauważył cierpko: Czy zdajesz sobie sprawę, że obróciłeś w perzynę cenny pomnik przeszło-ści? Zniszczyłem gniazdo zła odparł Móri. To było ważniejsze.Tiveden toprzepiękny las, niewiele już takich.Teraz ludzie i zwierzęta będą mogli poruszaćsię po nim bez strachu. Miał pan całkowitą rację przyznał Fredlund. Ludziom, którzy będąo to pytać, odpowiem, że Tistelgorm naprawdę istniało, lecz przepadło bez śladu.Bardzo dobrze! ucieszyła się Tiril. Jedno tylko mnie zastanawia.Rów-nież moja matka wspomniała o Tistelgorm.A przecież właśnie ona, potomkinihrabiów von Tierstein, mówiąca po niemiecku Austriaczka, powinna chyba po-wiedzieć: Tiersteingram. Nie wiemy, co naprawdę powiedziała twoja matka przypomniał Erling.Akuszerce jej słowa mogły się skojarzyć z tistel , ostami.Tiril zamyśliła się. No tak, chyba masz rację.Ale, Móri.Przecież nie wszyscy czarnoksięż-nicy są zli.Dlaczego uważasz, że ci akurat byli zli?Móri westchnął. Na Islandii odróżniamy białą magię od czarnej.Oni zajmowali się zabro-nioną czarną magią.Po prostu wiem.To byli straszni ludzie! Chodzmy już stąd,opuśćmy to nieprzyjazne miejsce!Kiedy nareszcie skierowali się ku wyjściu, Nero jakby się ocknął.113W skalnym korytarzu gwałtownie się zatrzymał.Czujnie popatrzył w ciem-ność przy skale, gdzie poprzednio tkwiła mroczna dusząca zjawa.Powarkującwycofał się, przy ludziach poczuł się bezpieczny. Nie bój się, Nero łagodnie mówiła Tiril. Już nie ma czego, tamto jużsobie poszło!Nero spoglądał na nią, czarne ślepia o coś prosiły. Naprawdę, Nero zapewniała. To już sobie poszło! Chodz, idziemystąd!Pies jednak usiadł i cichutko popiskiwał. Czego ty chcesz, Nero? zachodził w głowę Erling, prowadzący go nasmyczy.Móri porównywał odległości. Pamiętacie, jak wtedy wyrwał do przodu, pociągając za sobą Erlinga, i zie-mia się zapadła? Owszem ciężko westchnął Erling. Kierował się wówczas ku jakiemuś miejscu w skale, kawałek w lewo odwejścia do zamku i skalnego korytarza.Gdybyśmy posuwali się w tym samymkierunku, oczywiście przez skałę, doszlibyśmy akurat do tego miejsca w grocie,to z lewej strony, prawda? Zgadza się przyświadczył Erling. Jak najbardziej pokiwał głową Fredlund. Daj mi na chwilę Nera, Erlingu poprosił Móri. Panie Fredlund, czymógłby się pan postarać o nową pochodnię? Arne, przynieś z lasu kawałek drewna! nakazał oberżysta.Mój sługa ma także sługę, pomyślała Tiril.Fredlund zwrócił się do nich: Moim zdaniem, po wydarzeniach tej nocy powinniśmy zapomnieć o wszel-kich tytułach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]