Podobne
- Strona startowa
- Andrzej Mencwel Wiedza o kulturze Cz. I Antropologia kultury
- Wierciński Andrzej Magia i religia. Szkice z antropologii religii
- Andrzej Ziemiański Pomnik Cesarzowej Achai t2
- Drzewinski Andrzej Stalo sie ju Zbior 29
- Bednarz Andrzej Medytacja teoria i praktyka
- Borun Krzysztof , Andrzej Trepk Proxima
- Andrzejewski Jerzy Ciemnosci kryja ziemie
- Krzysztof Borun, Andrzej Trepka Proxima
- Andrzej Pilipiuk Kroniki Jakuba Wedrowycza
- Orson Scott Card Kalejdoskop
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zuzanka005.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W które ja,Filippa Eilhart, od niedawna zaczęłam wierzyć.Które ja, Filippa Eilhart, od niedawnazaczęłam rozumieć.Przeznaczenie to nie wyroki opatrzności, to nie zwoje zapisane rękądemiurga, to nie fatalizm.Przeznaczenie to nadzieja.Będąc pełna nadziei, wierząc, że to, coma się stać, stanie się, oddaję mój głos.Oddaję mój głos Ciri.Dziecku przeznaczenia.Dziecku nadziei.Długo trwała cisza w pogrążonej subtelnym światłocieniu sali kolumnowej zamczyskaMontecalvo.Zza okna dobiegł krzyk krążącego nad jeziorem orła rybołowa.- Pani Yennefer - szepnęła Ciri.- Czy to znaczy.- Chodzmy, córeczko - odpowiedziała cichym głosem Yennefer.- Geralt czeka na nas, adroga przed nami daleka.* * *Geralt przebudził się i poderwał, mając w uszach krzyk nocnego ptaka.* * *Potem czarodziejka i wiedzmin pobrali się i huczne wyprawili weselisko.Ja też tam byłem, miód i wino piłem.A oni pózniej żyli szczęśliwie, ale bardzokrótko.On umarł zwyczajnie, na atak serca.Ona umarła niedługo po nim, a naco, o tym bajka nie wspomina.Mówią, że z żalu i tęsknoty, ale któżby tambajkom wiarę dawał.Flourens Delannoy, Bajki i klechdyRozdział dwunastyBył szósty dzień po czerwcowym nowiu, gdy dotarli do Rivii.Wyjechali z lasów na zbocza wzgórz i wówczas pod nimi, w dole, nagle i bez ostrzeżeniabłysnęła lustrzanie tafla jeziora Loc Eskalott kształtem runy, od której wzięło nazwę,wypełniającego kotlinę.W tafli przeglądały się porośnięte jodłą i modrzewiem wzgórzaCraag Ros, wysunięta rubież masywu Mahakam.I czerwone dachówki wież stojącego najeziornym cyplu pękatego zamku Rivia, zimowej siedziby królów Lyrii.A u zatoki przypołudniowym krańcu Loc Eskalott leżał gród rivski, jaśniejący słomianym podgrodziem,ciemniejący domami niczym opieńki porastającymi brzeg jeziora.- No, to jakby dojechaliśmy - stwierdził fakt Jaskier, osłaniając oczy dłonią.- Otozatoczyliśmy krąg, jesteśmy w Rivii.Dziwnie, oj, dziwnie się te losy plotą.Na żadnej zzamkowych nie widzę biało-błękitnego proporca, a zatem królowa Meve na zamku nie gości.Nie sądzę zresztą, by ci jeszcze pamiętała tamtą dezercję.- Wierz mi, Jaskier - przerwał Geralt, kierując konia w dół po zboczu.- Jest mi głębokoobojętne, kto i co mi pamięta.Pod miastem, niedaleko rogatek, stał kolorowy namiot przypominający babkę z ciasta.Przed namiotem, na kiju, wisiała biała tarcza z czerwoną krokwią.Pod podniesioną połąnamiotu stał rycerz w pełnej zbroi i białej jace ozdobionej takimże godłem co tarcza.Rycerzprzenikliwym i dość zaczepnym spojrzeniem mierzył mijające go baby z chustami, maziarzy idziegciarzy z łagwiami towaru, pastuchów, domokrążców i proszalnych dziadów.Na widokjadących stępa Geralta i Jaskra oczy rozbłysły mu z nadzieją.- Dama waszego serca - Geralt lodowatym głosem rozwiał nadzieje rycerza - kimkolwiekjest, jest najpiękniejszą i najcnotliwszą dziewicą od Jarugi po Buinę.- Na honor - odwarknął rycerz.- Prawiście, panie.* * *Jasnowłosa dziewczynka w skórzanej, gęsto nabijanej srebrnymi ćwiekami kurtcewymiotowała na środku ulicy, zgięta w pół, przytrzymując się trzemienia hreczkowatejklaczy.Dwaj koledzy dziewczyny, identycznie umundurowani, noszący miecze na plecach iopaski na czołach, plugawie klęli przechodniów bełkotliwymi nieco głosami.Obaj bylibardziej niż nietrzezwi, chwiali się na nogach, obijali o boki koni i belkę ustawionego przedzajazdem koniowiązu.- Naprawdę musimy tam wejść? - spytał Jaskier.- Wewnątrz tego przybytku może byćwięcej takich miłych pacholąt.- Umówiłem się tutaj.Zapomniałeś? To jest właśnie zajazd "Pod Kogutem i Kwoczką", októrym traktowała tabliczka na dębie.Jasnowłosa dziewczyna zgięła się znowu, rzygnęła spazmatycznie i nader obficie.Klaczprychnęła głośno i szarpnęła się, obalając dziewczynę i przeciągając ją przez wymiociny.- No i czego się wytrzeszczasz, palancie? - bełkotnął jeden z chłopaków.- Dziadu, siwy?- Geralt - mruknął Jaskier, zsiadając.- Proszę cię, nie rób głupstw.- Bez obaw.Nie zrobię.Przywiązali konie do koniowiązu po drugiej stronie schodków.Młodzieńcy przestalizwracać za nich uwagę, zajęli się lżeniem i opluwaniem przechodzącej uliczką mieszczki zdzieckiem.Nie spodobało mu się to, co zobaczył
[ Pobierz całość w formacie PDF ]