Podobne
- Strona startowa
- Strugaccy A. i B Lot na Amaltee. Stazysci (SCAN
- Strugaccy A. i B Poniedzialek zaczyna sie w sobo (2)
- Strugaccy A. i B Lot na Amaltee. Stazysci
- Strugaccy A. i B Miasto skazane
- Strugaccy A. i B Trudno byc bogiem (SCAN dal 683
- Dav
- Robert Jordan Oko Swiata t.1
- Forbes Colin Tweed 08 Zabójczy wir
- Barycka Janina Stosunek kleru do panstwa i osw
- Lovecraft H.P 16 opowiadan
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wiolkaszka.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Była to pierwsza porażka, po której wreszcie zrozumiał, że don Reba nie jest bynajmniej postacią przypadkową.W tydzień później, dowiedziawszy się, iż alchemika Sindę zamierzają oskarżyć o ukrywanie przed państwem tajemnicy kamienia filozoficznego, Rumata rozjuszony niedawną porażką urządził zasadzkę pod jego domem.Sam jeden, z twarzą zasłoniętą czarną chustą, rozbroił szturmowców, którzy przybyli po alchemika, związał ich, powrzucał do piwnicy i tejże nocy wywiózł na wpół ogłupiałego Sindę do republiki Soan, gdzie ów, wzruszywszy ramionami, kontynuował poszukiwania kamienia filozoficznego pod okiem.don Condora.Poeta Pepin Sławny nagle wstąpił do zakonu i zamknął się w murach klasztornych.Zuren Prawdomówny, któremu zarzucono występną dwulicowość oraz dogadzanie gustom niższych stanów, został pozbawiony czci i majątku, próbował dowodzić swych racji, wygłaszał w karczmach teraz już otwarcie podburzające ballady, dwakroć był okrutnie skatowany przez jednostki patriotyczne i dopiero wówczas uległ namowom swego wielkiego przyjaciela i miłośnika, don Rumaty, i wyjechał do metropolii.Sinoblady z przepicia, stal na pokładzie oddalajqcego się okrętu, kurczowo trzymając się rękami want i dźwięcznym, młodym głosem wykrzykiwał swój pożegnalny sonet "Jak zwiędły liść opada na duszę." Takim na zawsze pozostał w pamięci Rumaty.Co się tyczy Gura Improwizatora, to po rozmowie przeprowadzonej w gabinecie don Reby zrozumiał, że książę arkanarski absolutnie nie mógł pokochać wrażego nasienia, sam wrzucił na placu Królewskim swoje książki w ogień i obecnie, zgarbiony, z martwą twarzą, stal podczas audiencji królewskich w tłumie dworzan i na ledwie dostrzegalny gest don Reby wysuwał się naprzód deklamując swe utwory o treści ultra patriotycznej, na które znudzeni słuchacze reagowali ziewaniem.Aktorzy wystawiali na okrągło tę samą sztukę "Zagłada barbarzyńców, czyli marszałek Toć, król Pić Pierwszy Arkanarski".A śpiewacy woleli raczej występować w koncertach z orkiestrą.Pozostali przy życiu artyści malarze pacykowali szyldy.Dwóch lub trzech zresztą zdołało utrzymać się u dworu, malowali teraz portrety króla w towarzystwie don Reby z szacunkiem przytrzymującego go pod ramię (wersja się nie zmieniała - król był przedstawiany jako piękny dwudziestopięcioletni młodzieniec w zbroi, zaś don Reba jako dojrzały mężczyzna z twarzą pełną wyrazu).Tak, dwór arkanarski stał się nudny.Niemniej jednak różni dostojnicy, próżnujący arystokraci, oficerowie gwardii i piękne lekkomyślne donny - jedni przez próżność, drudzy z przyzwyczajenia, trzeci ze strachu - po dawnemu wypełniali sole pałacowe.Szczerze mówiąc wielu nie zauważyło w ogóle żadnych zmian.Dawniej na koncertach lub turniejach poetyckich największym uznaniem cieszyły się antrakty, podczas których roztrząsali zalety swoich wyżłów lub opowiadali anegdoty.Stać ich było na niezbyt długą dyskusję o właściwościach istot z zaświatów, ale już sprawy kształtu planety lub przyczyn epidemii uważali wręcz za nieprzyzwoite.Niejakie przygnębienie oficerów gwardii tłumaczyło się faktem zniknięcia artystów malarzy, wśród których znajdowali się prawdziwi mistrzowie obnażonej natury.,.Rumata przybył do pałacu nieco spóźniony.Poranna audiencja już się rozpoczęła.W salach było tłoczno, co chwila rozlegał się zirytowany głos króla i melodyjne rozkazy mistrza ceremonii, dyrygującego odziewaniem Jego Królewskiej Mości.Większość dworzan rozprawiała o nocnym zajściu.Jakiś uzbrojony w sztylet złoczyńca o wyglądzie Irukańczyka wśliznął się nocą do pałacu, zabił wartownika i wtargnął do sypialni królewskiej, gdzie ponoć został rozbrojony przez don Rebę, schwytany i w drodze do Wesołej Wieży rozerwany na strzępy przez oszalały tłum wiernych patriotów.Byt to już szósty zamach w ciągu ostatniego miesiąca, toteż sam ów fakt nie budził specjalnego zainteresowania.Omawiano raczej szczegóły.Rumata dowiedział się, że na widok zamachowca Jego Królewska Mość podniósł się z lekka na łóżku, zasłonił swym najjaśniejszym ciałem piękną donnę Midarę i wymówił historyczne słowa: "Paszoł won, łajdaku!" Przeważająca większość uwierzyła ochoczo w owe historyczne słowa w przekonaniu, iż król wziął zabójcę za lokaja.Wszyscy zgadzali się również co do tego, że don Reba był jak zawsze czujny i przy tym niezrównany w walce wręcz.Rumata w eleganckich stówach wyraził ten sam pogląd i przy okazji opowiedział zmyśloną na poczekaniu historię, jak to na don Rebę napadło dwunastu rozbójników i jak trzech położył na miejscu, a resztę zmusił do ucieczki.Historia została przyjęta z dużym zaciekawieniem i aplauzem, po czym Rumata niby przypadkiem dodał, iż usłyszał ją z ust don Sera.Wyraz zaciekawienia natychmiast zniknął z twarzy obecnych, gdyż wszystkim było aż nadto wiadomo, że don Sera to nie lada głupiec i łgarz.O donnie Okonie nikt nie napomknął ani słowem.Albo jeszcze o niczym nie wiedzieli, albo udawali, że nie wiedze].Sypiąc komplementami i ściskając rączki damom Rumata krok za krokiem przesuwał się ku pierwszym rzędom wystrojonej, wyperfumowanej, obficie pocącej się ciżby.Wysoko urodzeni panowie gawędzili półgłosem: "No, no, to właśnie klacz.Strychowała się, ale niech mnie piekło pochłonie, jeśli tegoż wieczora nie przegrałem jej do don Keu." - "Co się tyczy bioder, to były one niezwykłego kształtu.Jak to pisał Zuren.,.Hm-m-m.Góry piany chłodnawej.hm-m-m, nie, wzgórza chłodnawej piany.W ogóle potężne biodra." - "Wtedy ja cichutko otwieram okno, biorę kindżał w zęby i wyobraź sobie, mój drogi, czuję, że krata się pode mną ugina." - "Jak go wyrżnąłem w zęby rękojeścią miecza, to ten szary kundel dwa kozły wywinął.Może pan mu się przyjrzeć, stoi tam z taką miną.jakby miał do tego prawo." - "A don Tameo narzygał na podłogę, pośliznął się, upadł głową w kominek." - "No i ten zakonnik mówi do niej: Opowiedz no mi, ślicznotko, twój sen.hi-hi-hi."Straszne, myślał Rumata.Jeżeli mnie za chwilę zabiją, ta kolonia pierwotniaków będzie ostatnim, co na tym świecie oglądam.Zaskoczenie.Uratuje mnie tylko zaskoczenie.Mnie i Budacha.Znaleźć odpowiedni moment i nagle zaatakować.Zaskoczyć znienacka, nie pozwolić mu otworzyć ust, nie pozwolić się zabić, po kiego diabła miałbym umierać.Przecisnął się do drzwi sypialni i przytrzymując obiema rękami miecze oraz uginając z lekka nogi w kolanach, jak tego wymagała etykieta, zbliżył s/ę do królewskiego posłania.Królowi wkładano pończochy.Minister ceremonii z zapartym tchem śledził zwinne ruchy rąk dwóch kamerdynerów.Po prawej stronie rozgrzebanego łoża stal don Reba i cichym szeptem rozmawiał z wysokim, kościstym mężczyzną w mundurze wojskowym z szarego aksamitu.Był to ojciec Cupik, jeden z wodzów arkanarskich szturmowców, pułkownik straży pałacowej.Don Reba był wytwornym dworakiem.Patrząc na jego twarz, można by sądzić, że rozmawiają, na przykład o budowie klaczy lub o cnotliwych obyczajach siostrzenicy królewskiej.Natomiast ojciec Cupik, jako wojskowy oraz eks-kupiec kolonialny, nie umiał panować nad wyrazem twarzy.Pochmurniał, gryzł wargi, jego palce zaciskały się i rozwierały na rękojeści miecza.W końcu nagły skurcz "wykrzywił mu policzek.Cupik odwróci/ się gwałtownie i łamiąc wszelkie przepisy etykiety wyszedł z sypialni prosto w tłum dworzan zdrętwiałych wobec tak okropnego nietaktu.Don Reba spojrzał za nim uśmiechając się przepraszająco, a Rumata odprowadziwszy wzrokiem szarą niezgrabną postać, pomyślał: "Oto jeszcze jeden nieboszczyk".Wiedział o tarciach między don Rebą a szarym kierownictwem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]