Podobne
- Strona startowa
- Brooks Terry Piesn Shannary (SCAN dal 738)
- Brooks Terry Kapitan Hak scr
- 02 Terry Brooks Mroczne Widmo
- Brooks Terry Potomkowie Shannary (SCAN dal 8
- Brooks Terry Potomkowie Shannary (SCAN dal 8 (2)
- Goodkind Terry Pierwsze prawo magii
- Brooks Terry Potomkowie Shannary
- Amis Martin Strzala Czasu (SCAN dal 749) (2
- Lucas E. Podstęp. O szpiegach, kłamstwach i o tym jak Rosja kiwa Zachód
- Zajdel Janusz A Prawo do powrotu
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- beyblade.opx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Próbują się wyrwać.- A stoimy pod całkiem sporą ich liczbą - zauważył Kreozot.Coś zgrzytnęło nad nimi i ciemność przebił snop dziennego światła.Ku zdumieniu Rincewinda, zjawisku temu nie towarzyszył nagły zgon przez zmiażdżenie.Znowu coś krzemowe trzasnęło i otwór powiększył się.Kamienie wypadały z muru i spadały.w górę.- Myślę — rzekł - że w tej sytuacji można wypróbować latający dywan.Mur obok niego wstrząsnął się jak mokry pies i rozpadł na części.Wzlatując ku niebu, jego elementy wymierzyły Rincewindowi kilka solidnych ciosów.Wśród gradu fruwających kamieni cala czwórka wskoczyła na niebiesko-złoty dywan.- Musimy się stąd wydostać - zauważył Nijel, dbając o swą opinię bystrego obserwatora.- Czekajcie - rzekł Rincewind.- Powiem.- Nie powiesz - warknęła Conena, klękając obok niego.-Ja powiem.Nie mam do ciebie zaufania.-Ale.- Siedź cicho.— Conena poklepała dywan.- Dywanie.wznieś się - rozkazała.Przez moment trwała cisza.- W górę.- Może nie zna tego języka — podpowiedział Nijel.- Startuj.Lewituj.Leć.-A może na przykład odpowiada tylko na jeden konkretny głos.- Cicho.- Spróbuj: unieś się.- Albo: poszybuj - wtrącił Kreozot.Kilka cetnarów kamiennych płyt posadzki przemknęło o cal od jego głowy.- Gdyby miał zamiar posłuchać, już by to zrobił, prawda?Powietrze wokół było gęste od pyłu — kamienie zderzały się ze sobą w powietrzu.Conena walnęła pięścią w dywan.- No rusz się, przeklęty chodniku! Au!Fragment gzymsu uderzył ją w ramię.Z irytacją roztarta sińca, i obejrzała się na Rincewinda.Siedział z kolanami pod brodą i kapeluszem nasuniętym na oczy.- Dlaczego to nie działa? - spytała.- Wypowiadasz nieodpowiednie słowa - odparł.- Nie rozumie języka?-Język nie ma tu nic do rzeczy.Zaniedbałaś fundamentalną kwestię.-Tak?- Co tak? - prychnął Rincewind.- Posłuchaj, to nie jest odpowiednia chwila na demonstrację urażonej godności.- Próbuj dalej, nie przeszkadzaj sobie.- Każ mu lecieć!Rincewind naciągnął kapelusz na uszy.- Proszę.- powiedziała Conena.- Kapelusz uniósł się nieco.- Będziemy zachwyceni — dodał Nijel.- No no - mruknął Kreozot.Kapelusz uniósł się jeszcze wyżej.-Jesteście pewni? - spytał Rincewind.-Tak!Rincewind odchrząknął.- W dół! - rozkazał.Dywan uniósł się i zawisł wyczekująco o kilka stóp nad warstwą kurzu.- Jak to.- zaczęta Conena, ale przerwał jej Nijel:- Magowie mają dostęp do źródeł wiedzy tajemnej.To pewnie była przyczyna.Dywan mógł mieć imperatyw, by robić coś przeciwnego niż to, co mu się powie.Czy możesz wznieść się wyżej?- Mogę, ale nie mam zamiaru - odparł Rincewind.Dywan popłynął wolno naprzód i -jak często się zdarza w takich chwilach - ogromny kawał muru przetoczył się dokładnie przez miejsce, gdzie przed chwilą leżał.Po chwili byli już na zewnątrz, pozostawiając za sobą kamienną burzę.Pałac rozpadał się na kawałki, a kawałki wzlatywały w górę niczym lawa z wulkanu.Czarodzicielska wieża zniknęła bez śladu, ale kamienie frunęły ku miejscu, gdzie przedtem stała i.- Budują następną wieżę! - zawołał Nijel.- I to z mojego pałacu - dodał Kreozot.- Kapelusz zwyciężył - wyjaśnił Rincewind.— Dlatego buduje własną wieżę.To taki instynkt.Magowie zawsze obudowywali się wieżami, jak te.Jak się nazywają te rzeczy, które można znaleźć na dnie rzeki?- Żaby.- Kamienie.- Pechowi gangsterzy.- Nie.Myślałem o larwach chruścików.Kiedy mag szykuje się do bitwy, zawsze buduje wieżę.-Jest bardzo wysoka - zauważył Nijel.Rincewind spojrzał tylko ponuro.- Dokąd lecimy?Rincewind wzruszył ramionami.- Daleko stąd - rzekł.W dole przepłynął zewnętrzny mur pałacu.Tuż pod nimi zaczął się rozpadać, a pojedyncze cegły skręcały w stronę wiru kamieni brzęczących wokół nowej wieży.W końcu odezwała się Conena.- No dobrze.Jak zmusiłeś ten dywan do latania? Naprawdę odwrotnie wypełnia polecenia?- Nie.Po prostu uwzględniłem pewne zasadnicze szczegóły układu powierzchniowego i przestrzennego.- Chyba nie rozumiem - przyznała.- Mam to wytłumaczyć w niemagicznym języku?- Tak.- Położyłaś go na podłodze dołem do góry - oświadczył Rincewind
[ Pobierz całość w formacie PDF ]