Podobne
- Strona startowa
- Brooks Terry Piesn Shannary (SCAN dal 738)
- Brooks Terry Kapitan Hak scr
- 02 Terry Brooks Mroczne Widmo
- Brooks Terry Potomkowie Shannary (SCAN dal 8
- Brooks Terry Potomkowie Shannary (SCAN dal 8 (2)
- Goodkind Terry Pierwsze prawo magii
- Brooks Terry Potomkowie Shannary
- Grange Jean Christophe Przysięga otchłani
- Grisham John Wspolnik (2)
- Stephen King Mroczna Wieza t3 Ziemie jalowe (rtf)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- bezpauliny.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Znowu był sobą, bezpieczny w miejscu, gdzie nie ma uczuć i nie ma wyrzutów.Nigdy więcej wyrzutów.Wreszcie znalazł się w swoim gabinecie.To dziwne, ale nie mógł sobie przypomnieć, jak tu wchodził.Dopiero co siedział na koniu, a zaraz potem w gabinecie z księgami, klepsydrami i instrumentami.W dodatku gabinet był większy, niż go pamiętał.Oczywiście, Billowi Bramie wydałby się ogromny, a pewnie jakaś resztka Billa jeszcze trwała.Najważniejsze to za dużo nie myśleć.Pogrążyć się w pracy.Na biurku stało już kilka życiomierzy.Nie pamiętał, kiedy je tam postawił, ale to nieistotne.Liczy się tylko praca.Sięgnął po najbliższy i przeczytał imię.- Kuku-dawa- je!Panna Flitworth usiadła na łóżku.Na samej krawędzi snu słyszała inny dźwięk, który musiał obudzić koguta.Po kilku próbach zapaliła świecę, sięgnęła pod łóżko, palce zacisnęła na rękojeści kordelasa, którego zmarły pan Flitworth często używał, podróżując w interesach przez góry.Zbiegła po trzeszczących schodach w chłód przedświtu.Zawahała się u wrót stodoły.Po chwili uchyliła je tak, żeby się wśliznąć do wnętrza.- Panie Brama!Coś zaszeleściło w sianie i zaległo czujne milczenie.PANNA FLITWORTH?- Wołałeś? Jestem pewna, że ktoś wykrzyczał moje imię.Znowu szelest.Głowa Billa Bramy wysunęła się zza krawędzi stryszku.PANNA FLITWORTH?- Tak.A kogo się spodziewałeś? Dobrze się czujesz?EEE.TAK CHYBA TAK- Na pewno? Obudziłeś Cyryla.TAK TAK NA PEWNO.TYLKO ŻE.MYŚLAŁEM, ŻE.TAKZdmuchnęła świecę.Było już dostatecznie jasno.- Jeśli jesteś pewien.A skoro już wstałam, to równie dobrze mogę nastawić owsiankę.Bill Brama leżał na sianie, aż nabrał pewności, że nogi go utrzymają.Potem zszedł na dół, do domu.Milczał, kiedy panna Flitworth nalewała owsianki do stojącej przed nim miski i dodawała śmietany.Wreszcie nie mógł się już powstrzymać.Nie wiedział, jak zadawać pytania, ale naprawdę potrzebował odpowiedzi.PANNO FLITWORTH.- Słucham.CO TO JEST.NOCĄ.KIEDY WIDZI SIĘ RÓŻNE RZECZY, ALE ONE NIE SĄ NAPRAWDĘ?Znieruchomiała z garnkiem owsianki w jednej ręce i chochlą w drugiej.- Kiedy coś ci się przyśni?TO WŁAŚNIE SĄ SNY?- A ty nie śnisz? Myślałam, że wszyscy śnią.O RZECZACH, KTÓRE MAJĄ NASTĄPIĆ?- To przeczucia.Osobiście nigdy nie wierzyłam w przeczucia.Nie chcesz chyba powiedzieć, że nie wiesz, co to są sny.NIE.SKĄD.OCZYWIŚCIE, ŻE NIE.- Coś cię martwi, Bill?NAGLE ZROZUMIAŁEM, ŻE UMRZEMY.Przyjrzała mu się w zadumie.- Tak jak wszyscy - stwierdziła.- I to właśnie ci się przyśniło, tak? Czasami wszystkich nas nachodzi takie uczucie.Na twoim miejscu bym się nie przejmowała.Najlepsze, co można zrobić, to zająć się czymś i nie tracić humoru.Zawsze to powtarzam.ALE NASZE ŻYCIE KIEDYŚ DOBIEGNIE KOŃCA!- O tym nic nie wiem - odparła panna Flitworth.- Wszystko chyba zależy od tego, jakie to było życie.SŁUCHAM?- Czy jesteś człowiekiem religijnym?CHCE PANI POWIEDZIEĆ, PANNO FLITWORTH, ŻE TO, CO NAS SPOTKA POTEM, JEST TYM, W CO WIERZYMY, ŻE NAS SPOTKA?- Byłoby miło, gdyby tak właśnie miało się stać, prawda? - spytała wesoło.ALE WIDZI PANI, JA WIEM, W CO JA WIERZĘ.WIERZĘ W.W NIC.- Coś dzisiaj wstaliśmy nie w humorze.Zamiast tak się przejmować, lepiej skończ owsiankę.Mówią, że jest zdrowa na kości.Bill Brama zajrzał do miski.MOGĘ DOSTAĆ JESZCZE TROCHĘ?Przez cały ranek Bill Brama rąbał drzewo.Było to przyjemnie monotonne zajęcie.Zmęczyć się.To najważniejsze.Sypiał przecież przed ostatnią nocą, ale musiał być tak zmęczony, że nic mu się nie śniło.I postanowił, że nigdy więcej nic mu się już nie przyśni.Siekiera wznosiła się i opadała na kloce niczym wahadło.Nie! Tylko nie wahadło!Kiedy wszedł do kuchni, na piecu stało kilka garnków.ŁADNIE PACHNIE, stwierdził.Sięgnął po podskakującą pokrywkę.Panna Flitworth odwróciła się przestraszona.- Nie dotykaj tego! Nie można tego jeść! To dla szczurów!PRZECIEŻ SZCZURY SAME SIĘ KARMIĄ.- Otóż to.Waśnie dlatego przed zbiorami podajemy im coś na dodatek.Parę porcji tego przy ich norach i.nie ma więcej szczurów.Bill potrzebował dłuższej chwili, żeby dodać dwa do dwóch, ale kiedy to już nastąpiło, przypominało gody megalitów.TO TRUCIZNA?- Wyciąg spikkli zmieszany z owsem.Nigdy nie zawodzi.I ONE UMIERAJĄ?- Natychmiast.Padają na grzbiet i wyciągają łapki.My zjemy chleb z serem - dodała.- Nie będę gotować dwa razy dziennie, a na kolację będzie kura.A skoro o kurach mowa.Chodź.Zdjęła z haka tasak i wyszła na podwórze.Kogut Cyryl przyglądał się jej podejrzliwie ze stosu odpadków.Jego harem tłustych i trochę podstarzałych kwok, grzebiących spokojnie w ziemi, teraz podbiegł do panny Flitworth tym rozkołysanym, nierównym krokiem kwok na całym świecie.Panna Flitworth szybko wyciągnęła rękę i złapała jedną z nich.Kura przyglądała się Billowi głupimi, błyszczącymi oczkami.- Potrafisz oskubać kurę?Bill spoglądał to na nią, to na ptaka.PRZECIEŻ JE KARMIMY, powiedział bezradnie.- Zgadza się.A potem one nas karmią.Ta już od paru miesięcy nie znosi jaj.Tak to bywa w kurzym świecie.Pan Flitworth ukręcał im łebki, aleja nigdy jakoś się tego nie nauczyłam.Tasakiem nie robi się tego tak czysto, a potem trochę jeszcze biegają, ale i tak są martwe i wiedzą o tym.Bill Brama rozważał możliwości.Kura skupiła na nim wzrok paciorkowatego oka.Kury są o wiele głupsze od ludzi i nie dysponują wyrafinowanymi filtrami myślowymi, które nie pozwalają zobaczyć tego, co jest naprawdę.Teraz kura wiedziała, gdzie jest i kto się jej przygląda.Bill spojrzał w to proste i nieważne życie; zobaczył przesypujące się ostatnie sekundy.Nigdy nie zabijał.Zabierał życie, ale tylko wtedy, kiedy już się skończyło.Jest pewna różnica między kradzieżą i zabraniem tego, co ktoś wrzucił
[ Pobierz całość w formacie PDF ]