Podobne
- Strona startowa
- Brooks Terry Piesn Shannary (SCAN dal 738)
- Brooks Terry Kapitan Hak scr
- 02 Terry Brooks Mroczne Widmo
- Brooks Terry Potomkowie Shannary (SCAN dal 8
- Brooks Terry Potomkowie Shannary (SCAN dal 8 (2)
- Goodkind Terry Pierwsze prawo magii
- Brooks Terry Potomkowie Shannary
- Grisham John Wspolnik (2)
- Zygmunt Miłkowskisylwetyemigracy
- Eddings Dav
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mieszaniec.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie słyszał chlapania; otaczały go wyloty tuneli.A potem w jednym z bocznych zauważył błysk.Pobiegł ku niemu i zobaczył parę nóg w strudze światła padającego z otwartej klapy.Rzucił się do nich i chwycił jeden but, który już znikał na górze.Noga szarpnęła; Vimes usłyszał, że Cruces przewraca się na podłogę.Chwycił się krawędzi otworu, podciągnął i przeszedł.To już nie był tunel.Pomieszczenie wyglądało raczej jak piwnica.Pośliznął się w błocie i uderzył w wilgotną ścianę.Na czym to zbudowane jest Ankh-Morpork? No właśnie.Cruces był o kilka sążni od niego; wspinał się i ślizgał na stopniach.U ich szczytu stały kiedyś drzwi, jednak już dawno przegniły.Kolejne stopnie, kolejne pomieszczenia.Pożar i powódź, powódź i odbudowa.Pomieszczenia zmieniały się w piwnice, piwnice w fundamenty.To nie był elegancki pościg: obaj ślizgali się, padali, wstawali znowu, przedzierali przez zasłony brudu.Tu i tam Cruces zostawił świece - dawały akurat tyle światła, by Vimes pożałował, że to robią.Aż nagle poczuł pod stopami suchy kamień, a potem minął już nie drzwi, ale otwór wybity w murze.Stały tam beczki, połamane meble, zamknięte i zapomniane stare sprzęty.Cruces leżał o kilka stóp dalej, z trudem łapał oddech i wbijał do rusznica następny szereg rurek.Vimes zdołał jakoś podnieść się na kolana i nabrał tchu.Niedaleko płonęła wbita w szczelinę świeca.- Mam.cię.- wysapał.Cruces spróbował wstać.Wciąż ściskał rusznic.- Jesteś.za stary.na takie.biegi.- wykrztusił Vimes.Cruces podniósł się wreszcie i chwiejnie postąpił o krok.Vimes zastanowił się chwilę.- Ja też jestem za stary na takie biegi - dodał i skoczył.Przetaczali się obaj w kurzu, z rusznicem między sobą.O wiele później Vimesowi przyszło do głowy, że człowiek mający choć odrobinę rozsądku na pewno nie walczyłby wręcz ze skrytobójcą -tacy przecież wszędzie mieli poukrywaną broń.Jednak Cruces nie chciał wypuścić rusznica.Ściskał go oburącz i starał się uderzyć Vi-mesa lufą albo kolbą.Co ciekawe, skrytobójcy właściwie nie uczyli się walki wręcz.Zwykle nie była im potrzebna, gdyż dobrze radzili sobie z bronią.Dżentelmeni nosili broń; plebs używał rąk.- Mam cię - dyszał Vimes.- Jesteś aresztowany! Bądź aresztowany, dobrze?Ale Cruces nie rezygnował.Vimes nie mógł ustąpić - Cruces wyrwałby mu rusznic.Stękając, szarpali go między sobą z desperacką zaciętością.I wtedy eksplodował.Wystrzelił jęzor czerwonego płomienia, uniósł się smród fajerwerków i coś stuknęło o trzy ściany.Vimes poczuł, że pocisk uderza z brzękiem w jego hełm i odbija się do stropu.Spojrzał na wykrzywioną twarz Crucesa.Potem schylił głowę i mocno szarpnął rusznic.Skrytobójca wrzasnął i puścił, chwytając się za nos.Vimes odtoczył się do tylu.W rękach ściskał rusznic.który poruszył się nagle.Niespodziewanie kolba znalazła się przy ramieniu, a palec na spuście.„Jesteś mój.”„On nie jest już nam potrzebny.”Vimes był tak zaszokowany, że aż krzyknął.Potem przysięgał, że wcale nie naciskał spustu - spust poruszył się sam i pociągnął za sobą palec.Rusznic uderzył mocno w ramię, a w ścianie obok głowy skrytobójcy, zasypując go tynkiem, pojawiła się sześciocalowa dziura.Przez czerwoną mgłę przesłaniającą oczy Vimes niewyraźnie widział, że Cruces zatacza się w stronę drzwi, wychodzi i zatrzaskuje je za sobą.„Wszystko, czego nienawidzisz, wszystko, co źle - teraz możesz naprawić.”Vimes dosięgną! drzwi i szarpnął za klamkę.Były zamknięte.Przesunął rusznic, nieświadom żadnej myśli, i pozwolił, by spust znów pociągnął jego palec.Spory fragment drzwi i framugi zmienił się w najeżoną drzazgami dziurę.Otworzył je kopniakiem i podążył za rusznicem.Znalazł się w korytarzu.Kilkunastu młodych ludzi przyglądało mu się ze zdumieniem zza uchylonych drzwi pokojów.Wszyscy nosili się na czarno.Był w Gildii Skrytobójców.Uczeń gildii spojrzał na niego przez nozdrza.- Kim jesteś, jeśli wolno spytać?Rusznic przesunął się ku niemu.Nim wypalił, Vimes zdołał poderwać lufę do góry; strzał wyrwał kawał sufitu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]