Podobne
- Strona startowa
- Brzezinska Anna, Winiewski Grzegorz Wielka Wojna 01 Za króla, Ojczyznę i garć złota
- Brzezińska Anna Wykłady z psychologii rozwoju człowieka w pełnym cyklu życia
- Mielniczek Anna Lalunia
- Wilbur Smith Gdy Poluje Lew
- Trocki Lew Moje życie
- Haker. Tom 1. JesteÂś tylko moja Wild Meredith
- Tajny sluga Daniel Silva
- Howard Robert E Conan z Cimmerii
- McGinnis Alan Loy Sztuka motywacji (SCAN dal 1006 (2)
- Bates H William Naturalne i samoleczenie wzroku
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- starereklamy.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stwierdził, że decyzja jego już zapadła.Warieńka, którawłaśnie przycupnęła, by zerwać grzyb, elastycznym ruchem podniosła się i zwróciła twarz w jegostronę.Koznyszew rzucił cygaro i skierował się ku niej stanowczym krokiem.V Gdy byłem jeszcze bardzo młody, stworzyłem sobie ideał kobiety, którą mógłbym pokochać iktórą rad bym nazwać żoną.Przeżyłem długie życie i teraz po raz pierwszy w osobie paniznalazłem to, czego szukałem.Kocham panią i ofiaruję pani moją rękę.Będąc już tylko o dziesięć kroków od Warieńki, która klęcząc broniła grzyb od zakusów Griszyi przywoływała małą Maszę, Koznyszew powtarzał sobie w myśli te słowa. Tu, tutaj dzieciaczki! Tu jest ich dużo! rozbrzmiewał jej przyjemny głęboki fłos.Ujrzawszy zbliżającego się Koznyszewa nie podniosła się z klęczek i nie zmieniła pozy, lecz zewszystkiego mógł łatwo poznać, że wyczuwa jego powrót i że jest mu rada. A co, czy znalazł pan cokolwiek? spytała zwracając ku niemu ze1 spokojnym uśmiechemswą piękną twarz spoza białej chustki. Ani jednego rzekł Koznyszew. A pani?Nie odpowiedziała, zajęta dziećmi, które ją otoczyły. Jeszcze i ten, tam obok gałązki wskazała małej Maszy malutką surojadkę przeciętą wpoprzek sprężystej różowej czapeczki przez suchą trawkę, spod której grzybek usiłował sięuwolnić.Waria wstała, gdy Masza rozłamawszy surojadkę na dwie małe połówki podniosła ją.Przypomina mi to dzieciństwo zauważyła i razem z Koznyszewem oddaliła się od dzieci.Przeszli kilka kroków w milczeniu.Warieńka widziała, że towarzysz jej pragnie mówić,domyślała się o czym, i omdlewała, miotana na przemian radością i strachem.Oddalili się tak*Dans& w sile wieku.*Un jeune homme młody człowiek.bardzo, że już by ich nikt nie mógł dosłyszeć, a on wciąż jeszcze nie zaczynał.Warieńka najlepiejbyłaby uczyniła zachowując milczenie.Po chwili ciszy łatwiej byłoby wypowiedzieć to, cowypowiedzieć pragnęli, niż po rozpoczętej rozmowie o grzybach; tymczasem Warieńka wbrewwłasnej woli, jakby przypadkowo, zauważyła: Więc pan nic nie znalazł? Zresztą w środku lasu zawsze jest ich mniej.Koznyszew westchnął i nic nie odpowiedział; było mu przykro, że Warieńka zaczęła mówić ogrzybach.Chciał zwrócić rozmowę ku poprzednim słowom Warieńki o dzieciństwie, lecz jakbywbrew własnej woli, po chwili milczenia nawiązał do jej ostatniej uwagi: Słyszałem tylko, że borowiki rosną przeważnie na skraju lasu, chociaż co do mnie, nieumiem rozpoznać borowika.Przeszło kilka chwil; oddalili się jeszcze bardziej od dzieci i byli zupełnie sami.Serce Warieńkibiło tak mocno, że słyszała jego uderzenia i czuła, że rumieni się, blednie i znów się rumieni.W porównaniu do sytuacji, jaka była jej udziałem u pani Stahl, małżeństwo z takimczłowiekiem jak Koznyszew wydawało się jej szczytem szczęścia.Poza tym była prawie pewna,że jest w nim zakochana.Teraz to się miało rozstrzygnąć.Zdejmował ją strach.Strach, żeKoznyszew powie, i strach, że a nuż nie powie.Należało się oświadczyć teraz albo nigdy: czuł to i Koznyszew.U Warieńki wszystko ispojrzenie, i rumieniec, i spuszczone oczy wskazywało na bolesne oczekiwanie.Koznyszewwidział to i współczuł jej; zdawał sobie nawet sprawę, że nic nie powiedzieć teraz równałoby sięobrazie.Rekapitulował szybko w duchu wszystkie argumenty na korzyść swej decyzji, powtarzałnawet słowa, w których zamierzał był wypowiedzieć oświadczyny.Zamiast tych słów wszelako,powodowany jakimś nagłym skojarzeniem, zapytał znienacka: A jakaż jest różnica pomiędzy borowikiem a podbrzezniakiem? Wargi Warieńki drżały zewzruszenia, gdy odrzekła: Główki prawie że się nie różnią, ale pieniek jest inny.Skoro tylko zabrzmiały te słowa, oboje ona i on zrozumieli, że klamka zapadła, że to, comiało być wypowiedziane, wypowiedziane nie zostanie.Wzruszenie ich, przedtem dochodzące dozenitu, poczęło opadać. Jeśli chodzi o podbrzezniaka, to pieniek jego przypomina brodę bruneta nie golonego oddwóch dni wyrzekł już spokojnie Koznyszew. Tak, to prawda uśmiechnęła się Warieńka i bezwiednie oboje zmienili kierunekprzechadzki zbliżając się do dzieci.Warieńkę, mimo zmartwienia i wstydu, jednocześnie ogarnęłouczucie ulgi.Po powrocie do domu i zanalizowaniu wszystkich argumentów Koznyszew uznał, żerozumowanie jego było błędne.Nie mógł zdradzić pamięci Marie. Wolniej, dzieci, wolniej! krzyknął z pewnym nawet gniewem Lewiira zasłaniając sobążonę, by ją obronić przed pędzącą ku nim z piskiem radościj gromadką dzieci.W ślad za dziećmi wyszli także z lasu Koznyszew z Warieńką.Kitty nie potrzebowała jej o nicpytać.Ze spokojnych, lecz nieco zażenowanych twarzy obojga poznała, że plan jej się nie udał. No i cóż? spytał ją mąż w czasie powrotu do domu., Nie chyciło odpowiedziała Kitty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]