Podobne
- Strona startowa
- Assollant Alfred Niezwykłe choć prawdziwe przygody kapitan
- Hitchcock Alfred Tajemnica golebia o dwoch pazurach
- Alfred Musset Spowied dziecięcia wieku
- de musset alfred spowied dziecięcia wieku
- Spector Robert Amazon.com
- Quinnell A J Szlak lez
- Dav
- Redlum Katarzyna Rupiewicz
- Jordan Robert Oko swiata cz 2
- Glen Cook Gorzkie Zlote Serca (4)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- asfklan.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podwinął za łokcie rękawy koszuli, po czym wydobył nóż z kieszeni spodni, otworzył ostrze i zawołałŕ- Jestem gotów, zaczynajmy! Pamiętajcie jednak o naszym układzie!- Spieszno ci do piekła?! - odparł Nowicki.Mrugnął okiem do Tomka, aby dodać mu otuchy i nie wydobywając broni z pochwy ruszył ku Alvarezowi.Alvarez z nożem w dłoni przyczaił się do skoku.Nowicki, trochę pochylony piersią do przodu, półkolem wolno przybliżał się do niego, trzymając przy bokach ręce zgięte w łokciach.Alvarez wciąż czaił się, nie spuszczał wzroku z przeciwnika.Nowicki już zachodził go z boku, więc Alvarez zwinnym ruchem odwrócił się przodem do niego.Nowicki zaczął się cofać, a potem rozpoczął poprzedni manewr od początku.Alvarez wkrótce obracał się w miejscu, a Nowicki wciąż podkradał się to z lewej strony, to z prawej.Nagle jeszcze bardziej pochylił się do przodu, jakby zamierzał zaatakować.Alvarez błyskawicznie wzniósł do góry rękę uzbrojoną w nóż i skoczył ku niemu.Nowicki w ostatniej chwili odwrócił się bokiem.Nóż trafił w próżnię, a Nowicki kątem wyprostowanej lewej dłoni uderzył Alvareza w przegub tuż za pięścią zaciśniętą na rękojeści.Nóż potoczył się ku rampie sceny.Alvarez zaklął okropnie.Chciał podnieść broń, ale Nowicki zwalił się na niego całym ciężarem ciała.Spleceni w uścisku potoczyli się ku brzegowi sceny, a potem runęli w dół do pomieszczenia dla orkiestry.Rozległ się trzask łamanych krzeseł i pulpitów.Tomek i Slim z płonącą świecą w ręku podbiegli na skraj sceny.W mdłym świetle trudno było odróżnić walczących.Alvarez po straceniu noża z prawdziwą furią zaatakował przeciwnika.Ciosy śmigały jak błyskawice.Co chwila któryś z walczących padał na podłogę, potem zrywał się, uderzał.Drzazgi leciały z krzeseł, które z trzaskiem rozsypywały się pod ciężarem ciał.Mimo półmroku Tomek rozpoznawał przyjaciela po jasnej czuprynie.Naraz Alvarez jęknął głucho i gwałtownie pochylił się do przodu górną częścią ciała.Tomek pobladł straszliwie, bowiem sądził, że Nowicki pchnął nożem swego przeciwika.W tej jednak chwili Nowicki uderzył kolanem prawej nogi w twarz pochylonego.Alvarez jakby podrzucony sprężyną wyprostował się, po czym plecami grzmotnął w podium sceny.Nowicki ciężko oddychał.Przez krótką chwilę stał nieruchomo.Alvarez próbował dźwignąć się z podłogi, lecz nogi odmawiały mu posłuszeństwa.Nowicki pochylony do przodu zaczął zbliżać się ku niemu.Dopiero teraz ujął dłonią rękojeść noża tkwiącego za pasem.Alvarez ujrzał ten ruch.Wyciągnął przed siebie ręce drżące ze strachu.- Nie zabijaj.! - zawołał chrapliwym głosem.- Gdzie jest Smuga? Coś z nim zrobił?- Nie zabijaj! Nic nie wiem o nim.- Kłamiesz, draniu! Dałeś znać swoim kompanom, że on idzie do nich tam nad Ukajali!- To nieprawda! Nie wiedziałem, że tam poszedł!- Kłamiesz!Nowicki pochylił się nad Alvarezem, który oszalały ze strachu naraz krzyknąłŕ- Czekaj, list! Mam dowód!- Jaki list?Alvarez drżącymi rękami zaczął grzebać w kieszeniach spodni.- Już wiem, już wiem, jest w marynarce! Sprawdźcie, to list od Vargasa! - zawołał pospiesznie.- Tomku, zobacz, czy ma w kapocie jakiś list - polecił Nowicki.Tomek przyniósł marynarkę, po czym przeszukał kieszenie.W jednej z nich znajdowała się pomięta koperta.- Czytaj - zawołał Alvarez.- Pisany po hiszpańsku - powiedział Tomek spoglądając na list.- Nie mogę przeczytać.- Ja znam hiszpański - wtrącił kapitan Slim.- Niech pan potrzyma świecę! - zwrócił się Slim do Tomka i zaczął czytaćŕLa Huaira, 10 września 1910 roku.Szanowny Panie AlvarezNigdy bym nie przypuszczał, że człowiek tak dobrze znający się na interesach może zachowywać się jak stary dureń! Nie dość, że potajemnie najmujesz moich ludzi do porachunków ze swoimi konkurentami, to jeszcze sprowadzasz na mnie kłopoty.O napadzie nad Putumayo dowiedziałem się dopiero od niejakiego Jana Smugi, który przybył do La Huairy w sierpniu, poszukując dobrze ci znanego Cabrala i Josego.Oskarżał ich o napad i zabójstwo krewnego swego wspólnika, Nixona.Cabral i Jose przyprowadzili tutaj Indian z plemienia Cubeo, ale nie przyznali się, że zabrali ich z obozu Nixona.Nie chciałem wdawać się w zatargi z tym Smugą, który nie przybył do mnie sam.Był z nim Wilson, pracownik Nixona, i kilku Indian.Ostatnio mam dość własnych kłopotów, więc przede wszystkim cichaczem przegnałem Cabrala i Josego.Wysłałem z nimi pięciu zaufanych Pirów, żeby mieli tych głupców na oku.Skryli się w Grań Pajonalu.Temu Smudze zwróciłem Cubeo porwanych znad Putumayo, ale on również domagał się wydania Cabrala i Josego.Potrzebni mu byli jako świadkowie przeciwko Tobie.Skoro dowiedział się, że ci dwaj umknęli do Grań Pajonalu, odprawił swoich ludzi z powrotem, a sam z Metysem Mateem wyruszył w pościg.Dałem mu nawet trzech moich Pirów jako tragarzy.Poszedł z nim także jeden Kampa, który podsłuchał tych dwóch moich durniów, gdy naradzali się przed ucieczką.Chyba tylko diabeł wie, co wydarzyło się tam w Grań Pajonalu.Ani Smuga, ani żaden z moich ludzi dotąd nie powrócili.Przepadli jak kamień w wodę.Albo zabili ich dzicy Kampowie, którzy nienawidzą białych, albo może też schwytali ich do niewoli.Niektórzy dzicy lubią więzić białego i uważają to za zaszczyt dla swego plemienia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]