Podobne
- Strona startowa
- Crichton Michael Norton N22 (SCAN dal 739)
- Crichton Michael Norton N22 (2)
- Crichton Michael Norton
- Terakowska Dorota Corka Czarownic (SCAN dal 797)
- Ian Stewart, Terry Pratchett, J Nauka swiata Dysku
- Rice Anne Godzina czarownic Tom 3 (2)
- Kress Nancy Zebracy na koniach
- Rushdie Salman Szatanskie wersety
- [2]Erikson Steven Bramy Domu Umarlych
- Mika Waltari Egipcjanin Sinuhe
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- pero.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Urodziłam się w górach i jeśli wrócę w góry, nie spotkam się z nimi po śmierci.Zimą Anatella całymi dniami wpatrywała się w morze.Gdy ciepłe wiatry zasygnalizowały zbliżającą się odwilż, wszyscy Dontowie rozpoczęli podróż w górę rzeki do swego letniego domu.Wszyscy poza jedną niezwykłą parą, która najwyraźniej odmówiła powrotu.Pływała tak blisko brzegu, jak tylko było można.Dokazywała z intensywnością, jakiej Anatella nigdy nie widziała.— Powiadają, że morze zawsze domaga się czegoś, co mu się należy, i nigdy tego nie wypuszcza — zauważyła pewnego wieczoru.—Może mogłabym je przechytrzyć, by mnie zechciało.Następnego dnia chłopcy obudzili się i spostrzegli, że Anatella zniknęła wraz z ich małą łódką.Nie było też ani śladu po Dontach.Chłopcy odchodzili od zmysłów.Odszukali swe łodzie i wyprawili się na poszukiwania.Silni i potężnie zbudowani — co było cechą charakterystyczną dla rasy matki — i obdarzeni wyczuciem wody odziedziczonym po ojcu, pokonywali fale niczym sami Prastarzy.Opłynęli wybrzeże, pytając w każdej przybrzeżnej osadzie o płynącą samotnie piękną brązowowłosą kobietę.Prowiant na wyprawy był drogi, a chłopcy nie mieli zbyt dużo pieniędzy, więc wzięli się do handlu, kupując towary w jednym, a sprzedając w innym mieście.Wkrótce spostrzegli, że zarabiają na tym wystarczająco dużo, by się wyżywić i odziać a także rozwiązać wiele języków.Ponieważ jednak w każdym mieście otrzymywali taką samą odpowiedź, postanowili w końcu wyruszyć jeszcze dalej.Stary Sulkarczyk szturchnął wnuka, by upewnić się, że ten nie śpi, a potem kontynuował opowieść.Przedtem żaden człowiek nie odważył się przepłynąć oceanu.Ale chłopcy nie myśleli o tym.Odkryli po drugiej stronie wiele lądów i wielu ludzi żadnych wiedzy i towarów zza morza.I tylko o Anatelli nikt nie słyszał.Zamiast osiąść gdzieś na stałe i zaprzestać poszukiwań, zbudowali swe domy na łodziach.Pożenili się, a żony urodziły im wielu synów.W żyłach owych synów płynęło wystarczająco dużo krwi wodnych ludzi, by kochali oni morze nad życie; jednak na tyle mało, by nie chorowali, gdy interesy wymagały pozostania na lądzie.Opowiadali oni historię Anatelli swym synom.Mówili o jej urodzie, odwadze i miłości.— Tak jak ty opowiadasz nam powiedziała Loqutha.Stary człowiek skinął głową.— Ale to jeszcze nie koniec.Widzicie, pewnej zimy, wiele lat później, jeden z chłopców zauważył Dontów płynących przy statku.W nocy słyszał ich wołanie, ledwo przedzierające się przez szum wiatru i fal.Był pewien, że wołali właśnie jego, więc wyruszył w długiej łodzi, by samemu zakończyć poszukiwania.Jeden po drugim pozostali synowie S 'Olcariasa wyruszali w swe samotne wyprawy.Odtąd, gdy nadchodzi odpowiedni czas, każde następne pokolenie włącza się do poszukiwań.Przeciągnął się, by rozprostować kości, a potem opróżnił fajkę nad dogasającym ogniem.Głowa Ortinsa znowu zaczęła opadać, ale Loqutha nie spuszczała ze starego człowieka wzroku, gdy powłócząc nogami doszedł do swego kufra, a potem wrócił do ognia.Najpierw pochylił się nad małym Ortinsem.Położył swój drogocenny miecz karsteński na jego kolanach i ucałował opadające powieki chłopca.Później owinął jedwabny szal wokół ramion swej synowej i wręczył wypolerowany mosiężny sekstant synowi.Kiedy dotarł do Loquthy, wyciągnął złotą inkrustowaną lunetę, lecz wnuczka odsunęła ją na bok i wtuliła się w jego ramiona.— Nadszedł czas, bym rozpoczął poszukiwanie Anatelli powiedział.Później podprowadził dziewczynką do jej matki, która otarła załzawione oczy i objęła ją mocno.Dlaczego właśnie teraz? — spytał jego syn.— Wzywają mnie moi przodkowie.Słyszę, jak wypowiadają moje imię.Jutro może ich już nie być.— Stary wilk morski narzucił na ramiona gruby wełniany płaszcz i naciągnął na uszy czapkę.Wskazał na swe puste krzesło.— Siadaj! —rozkazał synowi.Gdy dotarł do drzwi, odwrócił się i mrugnął po raz ostatni do Loquthy.— Pamiętaj o Anatelli — powiedział, robiąc znak Wottina.— I pamiętaj o mnie.Wiedz, kim jesteś.POSŁOWIEPisanie jest dla mnie poszukiwaniem.Tak było i z „Synami S'Olcariasa".Skoncentrowałam się na swej ulubionej rasie ludzi i uczyniłam, co mogłam, by odkryć, co sprawiło, że mnie fascynują.Najpierw oddzieliłam dane zawarte w książkach pani Norton od moich własnych przypuszczeń.W oparciu o te dane stworzyłam szkic opowiadania, które zaspokajało moją ciekawość co do domowego życia Sulkarczyków.Następnie zbadałam zwyczaje ludowe i legendy Świata Czarownic i dzięki temu dowiedziałam się, że w dawnych czasach byli Sulkarczycy, mieszkańcy Dolin i Kolderowie.Ciągle jednak moje myśli wracały do Kroganów, tej przystosowanej do życia w wodzie rasy, której kodeks moralny tak bardzo przypominał Sulkarczyków z ich solidarnością i niezależnością, ich wieżami z wodą.Im więcej wiedziałam o Kroganach, tym bardziej przejrzysta stawała się główna historia.Wciąż jednak moje opowiadanie nie było kompletne.Brakowało mi nici wiążącej przeszłość z teraźniejszością, z czasami, które nadeszły.Brakowało mi jednej rzeczy, która sprawia, że warto żyć: nadziei.Dantowie przynieśli mi tę nadzieję we śnie i do tej pory są ze mną.LISA SWALLOWDavid WindStrażnik na Krańcu ŚwiataAkcja tego opowiadania rozgrywa się w niepewnych czasach po ucieczce Starej Rasy przed spuszczonymi ze smyczy Mocami Escore, ale przed przybyciem Koldera i, rzecz jasna, zanim w Świecie Czarownic zjawił się Simon Tregarth i spłodził trójkę dzieci, które były jednością.Wiedziony umiłowaniem życia i świadomy tego, że wróg może uderzyć z każdej strony, usiadłem w słabo oświetlonym rogu „Dzielnego Sokoła" plecami do ściany.Karczma położona była niedaleko pogórza Gniazda Sokolników, miała niski belkowany sufit, podtrzymywany przez szare kamienne ściany, gdzieniegdzie ozdobione bronią z dawnych bitew, i tyle lamp, że można było zobaczyć co najwyżej połowę jej długości.„Dzielny Sokół" był miejscem spotkań tak wyzutym z Mocy, jak to tylko możliwe.Upodobali je sobie żołnierze o czystych tarczach szukający zajęcia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]