Podobne
- Strona startowa
- Crichton Michael Norton N22 (SCAN dal 739)
- Crichton Michael Norton N22 (2)
- Crichton Michael Norton
- Terakowska Dorota Corka Czarownic (SCAN dal 797)
- Rice Anne Godzina czarownic Tom 3 (2)
- Rice Anne Godzina czarownic Tom 2 (2)
- Chruszczewski Czeslaw Fenomen kosmosu (SCAN dal 1132)
- Grisham John Firma (2)
- Cialdini Robert Wywieranie wpływu na ludzi
- Cook Glen Biala Roza
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- letscook2011.keep.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Fulk z Verlaine.Czarownica wyjęła z koszyka następną figurkę i zbliżyła się do sąsiadki Simona, który dzięki temu lepiej mógł ocenić maestrię jej sztuki.Trzymała bowiem w ręku, nad dymem z przenośnego piecyka, doskonały obraz tej, która prosiła o amulet, by zatrzymać przy sobie Yviana.- Aldis.- Aldis z Karsu - potwierdziła siedząca obok Simona Strażniczka, kiedy maleńkie stopy laleczki stanęły na pięści trzymającej topór.- Sandar z Alizonu - trzecia figurka zajęła pozycję bardziej na prawo od Simona.- Siric.- Brzuchata laleczka w powłóczystych szatach jeszcze dalej na prawo.Wtedy czarownica wyjęła z koszyka ostatnią figurkę i przyglądała jej się dłuższą chwilę przed wystawieniem jej na działanie dymu.Kiedy stanęła przed Simonem i Najwyższą Strażniczką, nie wypowiedziała żadnego imienia, trzymała laleczkę pozwalając Simonowi ją zidentyfikować.Przyglądał się miniaturowej kopii kolderskiego oficera z*Kornet - rodzaj trąbki z trzema wentylami (przyp.tłum.).Gormu w metalowym kasku na głowie.Wydawało mu się, że podobieństwo zostało uchwycone bezbłędnie.- Gorm! - Rozpoznał postać, choć nie potrafił nadać jej lepszego imienia.A czarownica starannie ustawiła figurkę na brązowozłotym sokole.GRA MOCYPięć postaci ustawionych na symbolach krajów, pięć doskonałych podobizn żywych mężczyzn i kobiet.Ale dlaczego? I w jakim celu? Simon spojrzał znów w prawo.Znajoma czarownica trzymała w rękach maleńkie stopy podobizny Aldis, a Briant - nogi figurki Fulka.Oboje uważnie wpatrywali się w swoje laleczki, choć Briant wyglądał na zaniepokojonego.Simon skierował uwagę na stojącą przed nim figurkę mężczyzny.Po głowie przemykały mu wspomnienia dawnych legend.Czy będą teraz wbijać szpilki w te repliki i oczekiwać, że pierwowzory dotknie cierpienie i śmierć?Najwyższa Strażniczka sięgnęła po jego dłoń i trzymała ją w uścisku, jaki poznał w Karsie w czasie zmiany postaci.Równocześnie drugą ręką objęła podstawę figurki.Simon zrobił to samo i teraz ich palce zamknęły w uścisku podobiznę Kolderczyka.- Myśl teraz o tym, z którym stoczyłeś próbę sił, z którym może łączyły cię więzy krwi.Wyrzuć ze swego umysłu wszystko inne, skoncentruj się na tym, którego musisz dosięgnąć i ugiąć, żeby służył naszym celom.Bo musimy teraz, przy tym stole, wygrać w tej Grze Mocy, inaczej zginiemy!Simon wpatrywał się w figurkę w kasku.Nie wiedział, czy mógłby oderwać od niej wzrok, nawet gdyby chciał.Przypuszczał, że uczestniczy w tej dziwacznej procedurze przedewszystkim dlatego, że jako jedyny człowiek z Estcarpu widział owego oficera z Gormu.Maleńka twarz, na pół przysłonięta kaskiem, stawała się coraz większa, niemal naturalnych rozmiarów.Patrzyli na siebie teraz tak jak w tamtym pokoju w sercu Sipparu.Oczy mężczyzny były zamknięte, zajęty był swoimi tajemniczymi sprawami.Simon nie przestawał mu się przyglądać i uświadomił sobie, że w jego umyśle zbiera się cała nienawiść, jaką czuł do Kolderczyków, cały wstręt zrodzony w Sipparze, płynący ze sposobu, w jaki traktowali więźniów.Jakby z drobnych elementów składał jedną wspaniałą broń.Simon nie znajdował się już w namiocie, w którym słychać było morski wiatr i zgrzytanie piasku pod palcami.Stał na wprost Kolderczyka w twierdzy Sippar, chcąc go zmusić, by otworzył oczy, spojrzał na niego, Simona Tregartha, i zmierzył się z nim w pojedynku nie dwóch ciał, ale woli i umysłów.Mężczyzna otworzył oczy i Simon, patrząc w ciemne źrenice, zobaczył, że powieki unoszą się wyżej jakby w geście rozpoznania, uświadomienia sobie zagrożenia.Mężczyzna jakby zdał sobie sprawę, że staje się rodzajem tygla, w którym każdy strach, każde niebezpieczeństwo doprowadzić może do stanu wrzenia.Wpatrywali się w siebie.Simon powoli przestawał dostrzegać płaskie rysy twarzy, metalowy kask.Pozostawały tylko te oczy.Tak jak w Karsie czuł przepływ strumienia mocy z własnej ręki do ręki czarownicy, tak teraz wiedział, że to, co w nim się gotuje, zasilane jest stale ciepłem większym, niż mógłby sam stworzyć, że był tylko pistoletem, z którego wylecieć miała śmiercionośna strzałka.Początkowo Kolderczyk stawił mu czoło z pewnością siebie, teraz pragnął uwolnić się z tego pojedynku oczu, więzi umysłu, za późno uświadomił sobie, że schwytano go w pułapkę.Lecz nie mógł wycofać się z tego, co zaakceptował pełen wiary w swoją formę magii.Simon poczuł nagle, że opuściło go napięcie i że przeniosło się na jego przeciwnika.W oczach kolderskiego oficera pojawiła się panika, która ustąpiła miejsca niewypowiedzianemu przerażeniu.Uczucie to niczym płomień trawiło Kolderczyka, aż nie pozostało nic, co mogłoby je podtrzymać.Simon nie miał wątpliwości, że przed nim znajduje się już tylko powłoka, która podporządkuje się jemu, tak jak powłoki, które widział na Gormie, podporządkowywały się woli swych właścicieli.Wydał więc polecenia.Moc Najwyższej Strażniczki karmiła jego siłę, obserwowała i czekała, gotowa pomóc, ale powstrzymując się od wszelkich sugestii.Simon był tak pewny posłuszeństwa nieprzyjaciela, jak nie wątpił w to, że żyje.To, co kontrolowało Gorm, zostanie skruszone, bariera będzie przełamana, dopóki to narzędzie działać będzie nie uszkodzone przez współtowarzyszy.Estcarp miał teraz sprzymierzeńca-robota w obrębie kolderskiej twierdzy.Simon podniósł głowę, otworzył oczy, zobaczył, że jego ręka ciągle jeszcze ściska palce Strażniczki obejmujące nogi maleńkiej figurki.Ale figurka ta nie była już doskonała.Pod metalowym kaskiem głowa stała się bezkształtną masą stopionego wosku.Najwyższa Strażniczka rozluźniła uścisk, cofnęła rękę i położyła ją ciężko na stole.Simon obrócił głowę, zobaczył po swojej lewej stronie bladą i wyczerpaną twarz, lekko zamglone, ciemne oczy.Ta, która skoncentrowała swą moc na osobie Aldis, osunęła się na oparcie krzesła.Figurka przed nią także mocno ucierpiała.Kukiełka nazwana Fulkiem z Verlaine leżała płasko na stole, a skulony Briant schował głowę w dłoniach, a pot zlepił jego proste jasne włosy.- Zrobione.- Najwyższa Strażniczka pierwsza przerwała ciszę.- To co mogła zdziałać Moc, zostało zrobione.Dziś udało nam się lepiej niż kiedykolwiek w dziejach Estcarpu.Teraz miejsce na ogień i miecz, wiatr i fale, aby nam służyły, jeżeli zechcą i jeśli znajdą się mężczyźni, którzy się nimi posłużą.- Jej głos był bardzo cichy z wyczerpania.Odpowiedział jej ktoś, kto podszedł do stołu przy akompaniamencie szczęku metalu charakterystycznego dla wojownika w pełnej zbroi.Koris miał przytroczony u pasa hełm zwieńczony sokołem, a teraz uniósł w górę topór Volta.- Bądź pewna, pani, że są mężczyźni gotowi do użycia każdej broni, jakiej dostarczy nam los.Zapalono ognie w wieżach sygnalnych, nasze armie i statki ruszają.Simon się podniósł, chociaż ziemia pod jego stopami wydawała się wirować.Czarownica siedząca po jego lewej stronie poruszyła się gwałtownie.Wyciągnęła rękę, ale nie dotknęła Simona, tylko opuściła ją z powrotem na oparcie krzesła.Nie wyraziła także słowami tego, co odczytywał w napiętych liniach jej ciała.- Wojna, przeprowadzona zgodnie z waszą Mocą - zwracał się do niej, jakby byli sami - jest wojną zgodną z obyczajami Estcarpu.Ale ja nie jestem z Estcarpu i pozostaje jeszcze ta inna wojna, która należy do mojego typu mocy.Grałem w waszą grę, pani, zgodnie z waszym życzeniem, teraz chcę zagrać w swoją
[ Pobierz całość w formacie PDF ]