Podobne
- Strona startowa
- Crichton Michael Norton N22 (SCAN dal 739)
- Crichton Michael Norton N22 (2)
- Crichton Michael Norton
- Terakowska Dorota Corka Czarownic (SCAN dal 797)
- Rice Anne Godzina czarownic Tom 3 (2)
- Rice Anne Godzina czarownic Tom 2 (2)
- Ripley Alexandra Scarlet
- FL ActionScript Ref
- Grisham John Lawa przysieglych (4)
- Lem Stanislaw Dzienniki gwiazdowe t.1 (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ewelina111.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pan na Verlaine zachowywał się zupełnie inaczej niż we wszystkich opowieściach, jakie o nim słyszał Simon.Nie starał się skupić wokół siebie swoich ludzi i poprowadzić do zaciętego ataku, lecz wymknął się chyłkiem i biegł co sił w nogach, aż dotarł do tych wewnętrznych schodów.Simon, nadal czując szum w uszach i zawroty głowy po ciosie, który zmusił go do wycofania się z gąszczu walki, poszedł za Fulkiem.Był pewny, że znów usłyszał zgrzyt metalu o kamień.Czy pan na Verlaine przygotowywał jakąś inną broń, znacznie bardziej skuteczną niż miecz czy topór bojowy? Schody skręcały nagle w prawo - Simon widział tylko podest, oświetlony słabym blaskiem okrągłej lampy.Światło zamigotało.Simon szybko wciągnął powietrze do płuc.Gdyby lampa miała wkrótce zgasnąć.Ale światło pulsowało regularnie, jak gdyby dopływ mocy urywał się w jednakowych odstępach czasu.Simon zrobił jeden krok, potem drugi - i zatrzymał się.Trzeci krok wyprowadziłby go na podest, a nie wiedział, co mogło czekać na drugiej kondygnacji schodów.Jeden błysk, drugi - Simon spostrzegł, że liczy migotania lampy.Nie miał wątpliwości, że każdy błysk wyczerpywał jej energię.Nigdy nie poznał tajemnicy okrągłych lamp, lecz wiedział, że można regulować ich jasność poprzez, delikatne stukanie w kamienną płytę, umieszczoną pod każdą z nich.Same lampy nigdy nie wymagały naprawy czy ładowania energią.I nikt w Estcarpie nie potrafił mu wyjaśnić, na jakiej zasadzie działały.Zapomniano o tym w ciągu stuleci, jakie upłynęły od chwili, kiedy umieszczono je w murach zamku Es.Znowu błysk.Tym razem światło było bardziej przyćmione.Simon jednym ruchem wskoczył na podest i oparł się o ścianę, trzymając w ręku gotowy do strzału pistolet.Spojrzał w górę.Cztery lub sześć kroków i znajdzie się w długim, wąskim korytarzu.Na końcu schodów znajdowała się barykada z mebli, pospiesznie ściągniętych z położonych na górze komnat.Czy czaił się tam Fulk, czekając na pierwszego napastnika, który zbliżyłby się do tego stosu krzeseł i przewróconego stołu?Choć nie wiedział dlaczego, zachowanie Fulka, krańcowo odmienne od tego, co słyszał o panu na Verlaine, bardzo niepokoiło Simona.Tak postępuje człowiek pragnący zyskać na czasie.Ale po co? Cały garnizon zamku walczył na dole.Fulk nie mógł więc próbować sprowadzić posiłków.Nie, Fulk chciał uciec z zamku sam! Simon nie wiedział, skąd brała się w nim pewność, że tak jest, ale był o tym przekonany.Czy wbrew temu, co kiedyś powiedziała Loyse, jej ojciec znał jakieś tajemne przejście w murach i starał się do niego dotrzeć? Wrzawa na dole przycichła - zapewne wyrzynano już ostatnich ludzi Fulka.Migotanie światła stawało się coraz słabsze.Potem Simon usłyszał jakiś słaby odgłos i tylko instynkt doświadczonego żołnierza sprawił, że rzucił się w dół schodów.Oślepił go przeraźliwie jasny błysk wybuchu.Zachwiał się na nogach i przetarł oczy.Co to było? Jaskrawe światło eksplozji, ale żadnego dźwięku! Jaka siła została tam wyzwolona? Teraz z góry snuły się smugi gryzącego dymu.Simon odkaszlnął, starał się dojrzeć, co działo się wokół niego, lecz oczy, oślepione przez tamten błysk, nadal odmawiały mu posłuszeństwa.- Simonie, kto tam jest?Rozległ się szybki tupot nóg po schodach i Simon jak przez mgłę dojrzał skrzydlaty hełm.- Tam na górze jest Fulk - odparł.- Ale miej się na baczności.- Fulk! - Koris podtrzymał Simona ramieniem.- Co on tam robi?- Stara się nam zaszkodzić jak może, panie.- Simon usłyszał czyjeś kroki, a potem poznał po głosie Ingvalda,- Spóźnia się na spotkanie z nami - zauważył ironicznie Koris.- Nie idźcie tam zbyt szybko.- Mgła przesłaniająca Simonowi oczy zniknęła i znów widział wyraźnie.Ale okrągła lampa już nie świeciła.Simon pobiegł schodami na górę, wyprzedzając Korisa.Z barykady Fulka pozostało kilka kawałków zwęglonego drzewa, kupa popiołu i ciemne smugi na ścianach korytarza.Żaden odgłos nie dochodził ani z korytarza na dole, ani z komnat na górze.Simon powoli szedł do góry.Nagle zza pierwszych drzwi doszły do niego słabe odgłosy szamotaniny.Nim zdołał uczynić najmniejszy ruch, Koris z całej siły uderzył toporem Volta w drzwi pierwszej komnaty.Drzwi ustąpiły.Okno naprzeciw nich było otwarte, zwisała z niego na zewnątrz długa lina przytrzymywana od środka przez ciężką skrzynię.Koris położył swój topór na podłodze, pochwycił linę i siłą swych potężnych ramion począł podciągać ją do góry.Simon z Ingyaldem podeszli do okna.Noc była ciemna, lecz nie na tyle, by nie mogli obserwować tego, co działo się za oknem.Fulk zamierzał uprzednio opuścić się na linie na położony niżej dach.Teraz, mimo ciężaru jego ciała, lina szybko wędrowała z powrotem do góry i przekroczyła już wysokość, z której były pan na Verlaine mógłby bezpieczni zeskoczyć na dach.Tylko że.Przez krótką chwilę Simon widział majaczącą w mroku bladą twarz Fulka.A potem uczepiony końca liny mężczyzna z własnej woli puścił linę.Krzyknął coś pełnym przerażenia głosem, jak gdyby protestował przeciw własnemu postępowaniu.Czyżby rzeczywiście niemal do ostatniej chwili wierzył, że zdoła bezpiecznie wylądować? Z całym impetem uderzył o dach i spoczął nieruchomo.Uniósł jedno ramię i znów je opuścił.- Jeszcze żyje - Simon sięgnął po linę.Nie rozumiał dlaczego, ale czuł, że musi spojrzeć Fulkowi w twarz.- Muszę zejść na dół - dodał przewiązując się w pasie liną.- Czy jest w tym coś więcej, niżby się wydawało na pierwszy rzut oka? - zapytał Koris.- Jestem o tym głęboko przekonany.- Spuść się więc na dół
[ Pobierz całość w formacie PDF ]