Podobne
- Strona startowa
- Dańcewiczowa Jadwiga Metodyka nauczania składni w szkole podstawowej, 1964
- Grochola Katarzyna Nigdy w zyciu
- Masterton Graham Nocna Plaga
- [2]Erikson Steven Bramy Domu Umarlych
- Grisham John Raport Pelikana (2)
- Thomas Harris Hannibal
- Lem Stanislaw Swiat na krawedzi (SCAN dal 933
- § Fowles John Mag
- Mara Dyer 01
- Koontz Dean R Odwieczny Wrog
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- bezpauliny.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Testament jest nieważny!Twarz Hermy pokryła się ciemnym rumieńcem.- Nie mówisz chyba serio, drogi ojcze! Wiesz tak samo dobrze, jak my wszyscy, że ciocia Dora uważała zawsze Walerię za własną córkę.Musisz uznać ostatnią wolę zmarłej!- Nie wtrącaj się! - warknął Ernest Wolfram.- Chodzi tu o ważne sprawy, na których się nie znasz.Milcz, Hermo!- Ależ, ojcze!Waleria podniosła się nagle i ujmując rękę Hermy, rzekła:- Uspokój się, Hermo.Dziękuję ci za twoją wspaniałomyślność, ale powiedziałam już panu mecenasowi, że nawet gdyby mama podpisała ten testament, to ja i tak zrzekłabym się spadku.Adwokat zaśmiał się ponuro.- Istotnie, panna Wala wciąż odwlekała moment podpisania tego papieru i uczyniła wszystko, abym nie doczekał się chwili, kiedy chora odzyska przytomność.Gdy tylko dowiedziała się, że nie jest córką Dory Lorbach, oświadczyła, iż w żadnym razie nie zgodzi się po niej dziedziczyć.Herma była pełna podziwu dla Walerii, państwo Wolframowie osłupieli ze zdziwienia.- Psiakość! - syknął Kurt, patrząc z uznaniem na Walę.Jego matka poczuła, że ogarnia ją wstyd, Ernest Wolfram zaś wykrzyknął ochryple:- Czemuś tego od razu nie powiedziała? Mogłaś sobie zaoszczędzić przykrości.-.pan zaś mógłby wtedy zdobyć się przynajmniej na pozory szlachetności - dokończył adwokat.Waleria, drżąc jak w ataku febry, na powrót usiadła.Nastąpiła długa chwila ciszy, którą przerwało dopiero pełne triumfu stwierdzenie Ernesta Wolframa:- A więc jesteśmy jedynymi spadkobiercami!- Tak - potwierdził prawnik.- Nie dotyczy to jednak biżuterii, którą zmarła przeznaczyła dla panny Walerii.- A niby dlaczego? To rzeczy niezwykle wartościowe i nie widzę powodów, dla których miałbym pozbawiać swoją rodzinę tych klejnotów!- Nie może pan tego zmienić, panie Wolfram.Dora Lorbach jeszcze za życia ofiarowała pannie Walerii swoje kosztowności.Oddam teraz panu wszystkie klucze, a pan będzie uprzejmy wydać pannie Wali jej własność, ukrytą w schowanku.- Ani mi się śni! Każdy mógłby przyjść i powiedzieć, że dostał klejnoty w prezencie!- Ależ, ojcze! - zawołała znowu Herma, a tym razem nawet pani Klara i Kurt nie byli w stanie przyznać racji głowie rodziny.- Milcz! To nie twój interes! Ja mam tu coś do powiedzenia!- Mnie się zdaje, że mówić powinna przede wszystkim mama, gdyż ona jest spadkobierczynią - rzekła odważnie Herma.- Mamusiu, nie pozbawisz przecież Wali wszystkiego, prawda?Pani Klara spojrzała błagalnie na męża.- Musimy wszak uczynić coś dla Walerii, Erneście.- Tak, tak.Damy jej parę tysięcy marek, żeby nie została bez grosza przy duszy.Zapewne zechce udać się obecnie do swoich rodziców, którzy tak długo nie musieli troszczyć się o nią, że zdołali chyba coś uciułać!Waleria chciała już, chroniąc własną dumę i godność, zrzec się wszystkiego, lecz adwokat Scholz pospieszył jej z pomocą.- Moi państwo, nie ma powodu do kłótni, gdyż akurat ta rzecz jest bezsporna.Znam doskonale pannę Walerię i wiem, że na pewno nie przyjęłaby jałmużny.Kosztowności natomiast prawnie jej się należą, czego dowiodę natychmiast.Proszę, niech pan przejrzy wykaz biżuterii, należącej do pani Lorbach.Zaznaczyła wszędzie, co podarowała swej przybranej córce, i wykreśliła te przedmioty ze spisu.O ile mi wiadomo, ofiarowane klejnoty zostały już nawet przełożone do szkatułki panny Walerii.Jeszcze dobrą chwilę Ernest Wolfram złościł się, zanim godząc się z losem uznał, że biżuteria jest własnością Wali.Dziewczyna zwróciła się teraz do ciotki:- Mam do ciebie wielką prośbę, ciociu Klaro.Jak słyszałaś, wuj Ernest powiedział, że gotów byłby wypłacić mi kilka tysięcy marek.- To chyba zostało załatwione, skoro otrzymałaś biżuterię - przerwał jej gwałtownie Wolfram.Waleria drgnęła, nie pozwoliła się jednak zbić z tropu i ciągnęła dalej, zwracając się wyłącznie do pani Klary:- Nie chodzi o mnie, bo ja nie wezmę od was niczego.Dobrodziejstwa mamy nie były dla mnie upokorzeniem, gdyż ona mnie kochała.Mniejsza o to.Chciałam po prostu prosić, abyście wypłacili służącym ich legaty.Sprawiłoby mi to ulgę, gdyż właściwie testament nie został podpisany z mojej winy, a nie chciałabym w żadnym razie skrzywdzić wiernej, starej służby.Zwracam się z tym do ciebie, ciociu, jako do jedynej, legalnej spadkobierczyni.Pani Klara nie spojrzała nawet na męża, obawiając się słusznie, że każe jej odrzucić tę prośbę.Czuła się ogromnie zażenowana i zawstydzona szlachetnością oraz prawością Walerii.- Przyrzekam ci to, Walu.Ty sama, naturalnie, także pozostaniesz w naszym domu tak długo, jak zechcesz.- Dziękuję, ciociu, nie mogę jednak przystać na tę propozycję.Postaram się z bożą pomocą jak najszybciej stanąć na własnych nogach i zacząć zarabiać.Nie chcę być nikomu ciężarem.Kurt w milczeniu spoglądał na Walę, która zaimponowała mu ogromnie.Wstydził się za całe swoje dotychczasowe postępowanie wobec niej.Zmieszany wstał od stołu, jakby chcąc zaznaczyć, że nie ma nic wspólnego z pozbawieniem tej dziewczyny wszelkich praw
[ Pobierz całość w formacie PDF ]