Podobne
- Strona startowa
- Moorcock Michael Gloriana (SCAN dal 1065)
- Moorcock Michael Gloriana
- Jedza Orzeszkowa
- Bahdaj Adam Order z ksiezyca
- Huberath Marek S Miasta pod skala
- Matrix (2)
- Kuttner Henry Kraina Mroku
- II Oktawian August (2)
- Serce de Amicis
- Ziemkiewicz Rafał Wybrańcy Bogów
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mrowkodzik.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przyjacielem mu będę,bratem, w potrzebie obrońcą.I jak razem odchodzimy, tak razem tam będziemy pierś zpiersią, dusza z duszą.I razem powrócimy.albo.Z szerokiej piersi namiętne westchnienie wzbiło się pomiędzy wonie bzów i bzy tylkowidziały, jak nad dwojgiem rąk dziewczęcych, drobnych, drżących nisko pochyliła się mę-ska twarz z rzymskim profilem i jak usta męskie, purpurowe, gorące lgnęły się do nich po-149całunkami długimi.Pierwsze to były pocałunki, na rękach tych przez te usta składne.Czyi ostatnie także? Potem oczy ich zatonęły jedne w drugich i przy świetle gwiazd wiele so-bie powiedziały.Może usta powiedzieć pragnęły więcej jeszcze, lecz w tej godzinie wy-rocznej.nie mogły.Czy kiedykolwiek powiedzą? Przeznaczenie stoi za ludzmi, welonemtajemnicy zasłonięte, i w dłoni trzyma kołczan z tysiącem zdarzeń.Lecz daj mi spocząć chwilę, wietrze prędki! Są ludzie i losy, o których bez spoczynkudługo mówić nie mogą takie nawet, jak ja, dęby silne.Dreszcze po konarach mi biegną i naliście występują krople chłodne.Chłodna rosa na las padała i bujne jej krople gęsto usiały gałęzistą brodę silnego dębu.Toczyły się też one z wolna po długich warkoczach brzozy, rozpylonym srebrem świeciłyna trawach, krzakach, liliowych dzwonkach, na płatkach róż dzikich, których serca, nie-dawno rubinowe, przygasały, ciemniały.Przygasało, ciemniało również nad lasem niebo, za przezroczystą zasłoną drzew jaśnie-jąc już nie krwawym płomieniem, lecz bladym złotem zorzy.Od tego bladozłotego jeziora,na niebie zawieszonego, szły lasem światła smętne, blade, przedwstępne gońce nocy, irozpływała się od nich po lesie melancholia zadumana, tęskna.Ale noc nie nadchodziła jeszcze i na niebie nie było gwiazd, tylko gdzieniegdzie pły-nęły po nim od zorzy obłoki przezroczyste, do piór złotawych albo do bladych rumieńcówpodobne.Pod złotawym piórem niebieskim w mdlejących blaskach dziennych wyprostowanyświerk zachwiał szczytem ciemnym, ramiona jego zadrżały i wkrótce rozwarły się szeroko,a nad polaną popłynął szum głęboki i dumny najwyższego z leśnych drzew.- Jam najwyższy w tym lesie, najdalej wzrokiem sięgam i widzę najwięcej.Widywałem walki, które staczali oni w oddaleniu to większym, to mniejszym, niekiedytak wielkim, że ich odgłosy dochodziły tu jak głuche turkoty, toczące się za skrajem fir-mamentu lub jak wzdęte poszumy lasów, gdy targa nimi przelatujący Wicher-Gwałt.Wtedy tu, na tej polanie, panowały cisze letnie, gorące i wonne, motyle wieszały się nakwiatach, a na mchach i trawach igrały w promieniach słonecznych skrzydlate owadki.Słowik też w kalinach śpiewać zaczynał i drobne ptactwo, przez gwar odegnane, przy-wabione przez ciszę, pomiędzy gałęzie nasze powracało.A tam, we wściekłościach zwierzęcych, w podrzutach śmiertelnych kłębiły się ciałaludzkie, i we wrzawie bojowej, w stuku gromów, w ulewie ogromnych błyskawic krew znich ciekła na trawy, mchy, kwiaty, i wsiąkała w drżącą od huku i hałasu ziemię.Ale ja tobie, wietrze prędki, rzeczy tych, niegdyś widzianych, słyszanych nie opowiem.Gamami szumów swoich często opowiadam ziemi o jej smutkach, zagadkach, płonnychnadziejach i pewnych mogiłach albo w wichrzyste noce o rzeczach głębokich i wiecznychrozmawiam z chmurami.Lecz ludzkich walk krwawych opiewać nie umiem.Nie do tegom stworzony ja, miesz-kaniec pokojów leśnych, dający gniazdom ptasim przytułek bezpieczny i cienie kojąceroztaczający nad wszystkim, co od skwarów usycha i mdleje.Tyłkom drżał od radości i szumem swym śpiewał niebu dziękczynne: hosanna! ilekroćtu powracali żywi i zwycięscy.Zwycięskimi powracali nieraz i choć im na uznojonych czołach rozlewała się dumatriumfu, w szeregi karne wyciągali się na głos wodza, w milczeniu oczekując słów jegorozkazów.On serca ich w ręku swym trzymał i umiał podbijać je w górę.Odkrywał przed szere-gami czarnowłosą głowę i za to, że były posłuszne jak dzieci a jak lwy odważne, że sileprzemagającej rozproszyć się nie dały, że wstydem nie splamiły krzyża, który przyjęły naswe ramiona - dziękował.Ale i wtedy jeszcze, gdy dziękował, głos jego rozlegał się jak150bojowe dzwięki i nie było w nim słodyczy ani pieszczoty, hart tylko był i wola żelazna,trzymająca mocno wodze ich woli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]