Podobne
- Strona startowa
- Dicker Joel Prawda o sprawie Harry'ego Queberta
- Harry Eric L Strzec i bronic (SCAN dal 714)
- Rowling J K Harry Potter i wiezien Azkabanu
- J. K. Rowling 4 Harry Potter i Czara Ognia
- J. K. Rowling Harry Potter i czara ognia 4
- J. K. Rowling 3 Harry Potter i więzień Azkabanu
- Rowling J K Harry Potter i Komnata Tajemnic
- Weber Dav
- Gretkowska Manuela Namietnik (2)
- Ekspedycja Kolitz Katarzyna Rygiel
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- myszkuj.opx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rzędy metalowych skrzynek niknęły w ciemności.Dryer wpatrywał się uważnie w plakietki naklejone na półkach i w końcu zatrzymał się przed jednym z regałów.- To tutaj.Zaraz to rozpakuję.- Podniósł pobrudzoną smarem skrzynkę i otworzył.Broń pokryta była grubą warstwą ochronną.Przyjrzał się pistoletowi uważnie, obracając nim na wszystkie strony.- Nie, to nie ten - powiedział, starannie układając broń z powrotem.- Też ciekawy egzemplarz, wyciszona wersja, której używano podczas wojny koreańskiej.Ten, którego szukamy, jest tutaj.Nagle zamilkł, podniósł skrzynkę i odłożył z powrotem.Włożył rękę do środka i cofnął się.- Coś nie w porządku? - zapytał Troy.- Nic nie rozumiem, przecież sam go tu wkładałem, jestem tego pewien.Jak to się mogło stać?Jak to jak, pomyślał Troy.McCulloch oczywiście! Ale dlaczego? Tajemnica zamiast wyjaśnić się, stawała się coraz bardziej zawiła.Co mogło oznaczać ostatnie odkrycie?ROZDZIAŁ 14Jesienią, kiedy liście nabierają złotoczerwonych barw, milo jest opuścić miasto i wjechać na George Washington Memorial Parkway.W dole płynie rzeka z brzegami gęsto porośniętymi trawą i krzewami.Podróż przez ten piękny krajobraz jest przyjemna, jeśli nie jest to akurat godzina szczytu i cała droga nie jest jednym wielkim korkiem.Jednak wczesnym popołudniem strumień samochodów był jeszcze na tyle wąski, że Troy mógł przejechać w miarę spokojnie.Głęboko zamyślony opuścił Smithsonian, nie bardzo wiedząc, dokąd ma jechać.Odruchowo wjechał na drogę prowadzącą do Pentagonu.Po chwili zdał sobie sprawę, że nie znajdzie tam żadnych odpowiedzi.Na najbliższym skrzyżowaniu skręcił na północ, dokładnie w przeciwnym kierunku.Czuł, że ma już wszystkie hasła do krzyżówki.Ciągle jednak nie wiedział, jak je do siebie dopasować.Jak powiązać złoto z morderstwem, brakujące plany z eksponatami muzealnymi.Wiedział, że wszystkie te rzeczy są ze sobą połączone, nie wiedział tylko, w jaki sposób.Wehikuł czasu musiał być kluczem do całej tej zagadki.McCulloch zaczął się dziwnie zachowywać od chwili, kiedy powierzono mu funkcję szefa ochrony laboratorium.Musiało go zainteresować coś, co dotyczyło tego projektu.Właśnie Gnomen sprawił, że zaczął myśleć, czytać, chodzić do muzeum i kupować złoto.To było to.Odpowiedź tkwiła w laboratorium i jedynym sposobem, by do niej dotrzeć, była analiza każdego ruchu McCullocha od chwili, gdy zaczął tam pracować.Chciał się tym zająć natychmiast.Troy nacisnął na pedał gazu i na granicy dozwolonej prędkości wszedł w zakręt, skręcając na Beltway.Kiedy wjechał na teren laboratorium, sprawdził najpierw w budynku ochrony, czy nie było dla niego jakiejś wiadomości: Nie było.Pomyślał, że mógłby porozmawiać z dyrektorką, ale zmienił zdanie.Roxanne pomogła mu tyle, ile mogła.To, co interesowało McCullocha, znajdowało się w laboratorium numer 9.Poszedł tam.Bob Kleiman siedział przy swoim biurku nad zimną kawą ze wzrokiem utkwionym w jakiś odległy punkt.Odwrócił się, kiedy usłyszał wchodzącego Troya.- Zamordowany? Nie żyje? Tak po prostu? Nie mogę się z tym pogodzić.Pracowałem z nim tutaj jeszcze w piątek wieczorem.Teraz.biedny Harper.Czy naprawdę nic nie da się już zrobić?- Przykro mi.Kiedy znaleźliśmy jego ciało, było już o wiele za późno.Był martwy od dłuższego czasu.- Może gdyby wcześniej? Gdybym zadzwonił na policję wcześniej, zamiast włóczyć się tutaj bez sensu.- Proszę, niech się pan nie obwinia.Zmarł podczas weekendu, nie mógł pan przecież przypuszczać, że to się stanie.To nie pana wina.Jest jednak coś, co może pan zrobić.- Co pan przez to rozumie? - Kleiman przełknął łyk zimnej kawy, wykrzywił twarz i z obrzydzeniem odsunął szklankę.- Może mi pan pomóc w odnalezieniu człowieka, który go zabił.Policja nie ma wątpliwości, kto jest mordercą.- Tak? W gazetach nie było nic o tym.- Dla dobra śledztwa nie podaje się jeszcze wszystkich faktów do wiadomości publicznej.Śmierć Harpera jest tylko częścią bardzo poważnej sprawy, która jest ściśle tajna.Mam na myśli zniknięcie pułkownika.- Proszę mi wybaczyć, ale to jest zagadka, którą nie powinien się pan przejmować.Nikt nie będzie odczuwał braku starego zrzędy.- Nawet jeśli to on zabił Harpera?- On? - Kleiman obrócił się na krześle i pochylił się do przodu.- Taka jest prawda? On jest tym potworem, który zabił Allana Harpera?- Mamy prawie stuprocentową pewność, że to on
[ Pobierz całość w formacie PDF ]