Podobne
- Strona startowa
- Gabriela Zapolska Kaka Kariatyda
- Z pamietnikow mlodej mezatki Zapolska
- Moralnosc pani Dulskiej Zapolska
- Wybor dramatow Zapolska
- Choderlos De Laclos Niebezpieczne zwiazki (2)
- Aronson Elliot Psychologia spoleczna Serce i umysl
- Artysta zbrodni Daniel Silva
- Gordon Noah Lekarze
- Lumley Brian Nekroskop II
- Boyd William Jak lody w słońcu
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- qup.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dla Kaśki był to tylko ospowaty pan. ,widziała tylko poszarpane ciało, nie bacząc na nic innego, nie czując piękności duchowej w profilutej twarzy o ostrych, nieregularnych rysach.Po lewej stronie sali stał olbrzymi gipsowy Samson, czekający na marmurową szatę, którejprawdopodobnie nie miał nigdy dostać.Doskonały swą męską, potężną pięknością, bielał w jasnymświetle jak zjawisko, urągające swą nagością obydwom apostołom, otulonym po same szyje w dłu-gie, fałdziste płaszcze.Piękny i strojny tą nagością rozsiadł się dumnie na odłamku skały, zapa-trzony w przestrzeń, podparty na muskularnej ręce.Niedaleko niego marmurowa Zwitezianka, owi-nięta przejrzystą siatką, znalezioną pewnie w wód głębinie, wznosiła w górę swą postać białą ismukłą jak lilia wodna.Poza nią jedna z artystek dramatu uśmiechała się, prezentując małą główkęstrojną w grecką fryzurę, i smukłą szyjkę, tonącą w falach najdelikatniej rzezbionych koronek.Biu-ścik ten, powtórzony kilkakrotnie i porozrzucany w rozmaitych punktach pracowni, mienił sięczerwoną barwą terracotty i ożywiał jakby tchnieniem życia trupią białość gipsu lub szarą powłokękamienia.Wreszcie dokoła, porozrzucane w najwyższym nieładzie, leżały rozmaite ornamenta, sztukate-rie, linijki, pokruszone medaliony, popiersia kobiece, płaskorzezby, nogi gipsowe, kawałki rąk le-pionych naprędce z gliny jakieś twarze pochwycone w przelocie projekta utworzone w chwiligorączki słowem, cały ten chaos pełen ułamków, myśli, urywków, próbek talentu, czasem miesz-czących w sobie odblask geniuszu, czasem znów zgniecionych potężniejszym nad wszystko działa-niem alkoholu.Tylko biust artystki uśmiechał się, zawsze poprawny, wykończony, wypieszczonyprawie.Ręka, która go tworzyła, musiała być pewna i śmiała, rzec można, że w gorączce, szarpią-cej duszę rzezbiarza, on znajdował odpoczynek, wygładzając te rysy rzezbiąc delikatne konturyszyi.I ta uśmiechnięta kobietka, wyglądająca z kącików pracowni, zdawała się tu zapowiedzią ja-snej, lepszej przyszłości.Wnosiła ze swym uśmiechem i figlarnym przechyleniem główki woń po-rządku i perfum do tej ubogiej, a bogatej w talent pracowni młodego chłopca.Była to widocznieMonna Bice41 Wodnickiego, strojna w koronki, z grzywką przyciętą i starannie zafryzowaną wtysiączne pierścienie.Kaśka stała długą chwilę na środku pracowni, nie mogąc wyjść ze zdumienia.Ogrom apostołówprzerażał ją; nagość Samsona zawstydzała ją niezmiernie; patrząc na Zwiteziankę, rumieniła się jakwiśnia.Pomimo swego upadku zachowała wstydliwość dziecięcą; ta naga kobieta, spowinięta wprzezroczystą siatkę, zawstydzała ją nad wyraz wszelki.Czegóż się tak rozebrała? czyż była takbiedną, że nie miała nawet koszuli? Ależ koszulę ma każdy, choćby największy biedak na świecie.Tymczasem Wodnicki stara się ośmielić dziewczynę i proponuje jej znowu pozowanie, ofiaro-wując jej teraz trzy szóstki za godzinę.Kaśka odmawia; skądże mogłaby znalezć tyle czasu? apotem ona nie do tego.Wodnicki wskazuje jej Zwiteziankę sądząc, że ją tym zachęci. Patrz, terracotto mówi, wykrzywiając się dziwacznie to także ulepiłem z jednej dziewczy-ny, co miała więcej rozumu od ciebie.Postała przede mną parę razy i cóż jej się stało? Przecież jejnie zjadłem, a kilka ryniów wzięła i ręce mi jeszcze całowała.Tobie chcę dać więcej, ale nie róbceregieli, bo, jak Boga kocham, buchnę taki ornament gdzie indziej, a ty gips wsadzisz do kieszeni.Kaśce krew uderza do głowy, czym prędzej wychodzi z pracowni, nie żegnając się nawet i po-zostawiając drzwi otwarte.Już na kurytarzu słyszy, jak głuchoniemy, wydając dzikie wrzaski, za-41Monna Bice mowa o Beatrice, córce florenckiego szlachcica Folco Portinariego, którą opiewał Dante w swychutworach115myka za nią drzwi; ona ucieka z tych zimnych, białych murów, gdzie czuje się prawie nagą, tak jakta biała gipsowa kobieta, owinięta tylko w siatkę i ulepiona z takiej, jak ona, dziewczyny.I zbiegając po schodach, wyobraża sobie tę drugą sługę, rozebraną, stojącą na środku tej sali,oblaną całą strugami białego, jasnego światła! Jakże ona mogła tak stać, ta dziewczyna, przed męż-czyznami, wystawiając się na taki wstyd dla marnego grosza? O! ona, Kaśka, nie zrobiłaby tegonigdy, nawet gdyby z głodu jej zamrzeć przyszło.Grzech to ciężki, a nawet nieraz słyszała, że na-gich ludzi diabli za głowę chwytają
[ Pobierz całość w formacie PDF ]