Podobne
- Strona startowa
- Ks. Rajmund Pietkiewicz Doktorat Pismo więte w j.pol. w latach 1518 1638
- Delinsky Barbara Ogród marzeń
- Clarke Arthur C Ogrod ramy
- Clarke Arthur C Ogrod ramy (2)
- Dołęga Mostowicz Tadeusz Drugie życie doktora Murka
- Cortazar Julio Gra w klasy
- Arystoteles Polityka
- Anne Holt Hanne Wilhelmsen 03 ÂŚmierc Demona
- Brooke Lauren Heartland 03 WśÂasna droga
- Potocki.Jan Rekopis.znaleziony.
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- pero.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Myszy bowiem miały zamiar pogryźć firanki i portiery, pokruszyć boazerie, wygryźć dziury w dywanach, potłuc kieliszki i wyrządzić jeszcze mnóstwo innych najrozmaitszych szkód, które przychodzą myszom i szczurom z największą łatwością, o ile się do tego zabierają z ochotą.Ale ku ich, jak i Mateusza niezadowoleniu doktor pozostał głuchy na te plany.Chciał o tym wszystkim zapomnieć.Pomimo to niewdzięczność Dorntona i jego skandaliczne zachowanie pozostały na długi czas głównym tematem rozmów w Klubie Myszy i Szczurów.W ten sposób biedny doktor, mimo szczerej chęci, żeby nie zaprzątać sobie więcej głowy panem Dorntonem, został wciągnięty w sprawę, o której stale twierdził, że go nic a nic nie obchodzi.Zaczęło się od tego, że biała mysz zjawiła się pewnego wieczoru u mnie i powiedziała:- Dziś przyszła do nas pewna mysz z dworu Dorntona, która mieszka tam przez pewien czas.Chce ona pokazać coś doktorowi.Ale ten biedak jest wciąż tak zajęty, że chciałam ciebie najpierw o tym uprzedzić.Czy chcesz przyjść do Klubu i pomówić z nią?- Chętnie - powiedziałem.Przerwałem swoją robotę i poszedłem.W sali zebrań tłoczył się tłum wokół myszy, która była bardzo zadowolona z wrażenia, jakie wywołała.Wszyscy wpatrywali się w oddarty kawałek papieru, wielkości biletu wizytowego.- Zdaje mi się, że to jest rzecz dużej wagi - rzekła mysz do mnie - naturalnie ja nie mogę tego odczytać.Ale w każdym razie nie jest to zwykły gatunek papieru.Na papierze mianowicie znam się nieco.Pomyślałam więc sobie, że może byłoby dobrze, gdyby doktor to zobaczył.Ale może i ty mógłbyś nam to wyjaśnić?Przyjrzałem się papierkowi dokładniej.Był on wokoło nierówno obgryziony, jak każdy papier, który dostaje się do nory mysiej.Ale zgadzało się - był to istotnie niezwykły gatunek papieru.Był to prawdziwy pergamin.Przeczytałem kilka słów, które w czterech wierszach nakreślono na pergaminie.Po czym postanowiłem, że doktor musi na to spojrzeć, i bez dłuższych wyjaśnień zaniosłem skrawek.Przypadkowo w gabinecie doktora znajdował się Mateusz, który chociaż nie umiał czytać, dowiedziawszy się o pochodzeniu skrawka zainteresował się nim ogromnie.- Ale skąd mysz wpadła na myśl, że to może być ważne? - zapytał doktor biorąc papierek i wsadzając na nos okulary.- Z powodu gatunku papieru.To jest prawdziwy pergamin - powiedziałem - taki, jakiego się używa tylko na pisma urzędowe.Gdy doktor odczytywał napisane słowa, obserwowałem uważnie jego twarz.Po jej wyrazie poznałem, że odgaduje to, co i ja odgadłem.Ale pozornie nie chciał tego dać znać po sobie.Pośpiesznie oddał mi skrawek pergaminu.- Hm, tak, to bardzo interesujące, Stubbins - powiedział i wrócił znów do swojej pracy rozłożonej na stole.- Czy mogę cię przeprosić?Był to jego zwykły uprzejmy sposób, w jaki dawał mi do zrozumienia, że chce, abym wyszedł i nie przeszkadzał mu, W tych warunkach uważałem, że istotnie nie pozostaje mi nic innego do zrobienia.Z drugiej strony, zainteresowanie Mateusza wzrastało coraz bardziej.Gdy opuszczałem pokój, wyszedł za mną.- Co o tym sądzisz, Tomku? - zapytał, gdyśmy zamknęli drzwi za sobą.- Między nami mówiąc, Mateuszu - powiedziałem - uważam to za testament, właściwie mówiąc, za kawałeczek testamentu, co jest jeszcze ważniejsze.Zdaje mi się, że doktor jest tego samego zdania.Ale widać wyraźnie, że nie chce mieć z tym nic wspólnego.Nikt nie może mu tego brać za złe po tym wszystkim, czego doznał od tego okropnego Dorntona.- Testament? - zapytał Mateusz.- Czyj?- Tego nie wiem - odpowiedziałem - posiadamy przecież tylko jego rożek.- Testament, tak, tak - zamruczał Mateusz.- Chciałbym tylko wiedzieć, do czego to przystaje.hm, hm.- Przystaje? Co chcesz przez to powiedzieć? - zapytałem.- Łamigłówka - powiedział pogrążony w myślach, wpatrując się w podłogę.- Nie rozumiem cię, Mateuszu - odparłem z niecierpliwością.- Jaka łamigłówka?- To ci później powiem, gdy znajdę jeszcze coś.Ale wiem, że mam rację.W tym domu tkwi jakaś tajemnica.Schowaj tylko dobrze ten papierek.Po czym poszedł i zostawił mnie ze skrawkiem pergaminu, którego treść starałem się zgłębić.ROZDZIAŁ XXIXKLING ZJAWIA SIĘ NA WIDOWNIPrzez kilka dni nie słyszałem nic o Mateuszu.To, co mi powiedział, zainteresowało mnie ogromnie, ale miałem zbyt mało czasu, żeby się nad jego „tajemnicą” dłużej zastanawiać.Moje bieżące obowiązki, jako zastępcy dyrektora ogrodu zoologicznego, pochłaniały mnie całkowicie, a szczególnie dużo roboty miałem od czasu przybycia Klinga.Kling, który później zosta! przez nas nazwany „psem-detektywem”, był tak niezwykłym zwierzęciem, że muszę poświęcić trochę czasu na opowiadanie, w jaki sposób dostał się do naszego ogrodu zoologicznego.Pewnego dnia, gdy Jip, jak to często bywało, włóczył się na własną rękę po ulicach, zetknął się z psem, którego musiało spotkać coś złego.Leżał na ziemi w kącie pod murem i jęczał przeraźliwie.- Co ci się stało? - zapytał Jip podchodząc do niego.- Zjadłem szczura i dostałem straszliwych boleści.- Gwałtu, rety! - zawołał Jip.- Teraz, o tej porze roku, jeść szczury! Nie mogłeś wpaść na lepszy pomysł? Szczury można jeść tylko w takim miesiącu, w którego nazwie na początku znajduje się litera S.W każdym innym - to czysta trucizna.- A co znaczy to S? - zapytał pies i jęknął znów rozpaczliwie.- No, naturalnie „szczury” - odpowiedział Jip i mrucząc coś do siebie o tym, że doktor Dolittle powinien by mieć nosze, niezbędne w takich przypadkach jak ten, pobiegł najprędzej, jak mógł
[ Pobierz całość w formacie PDF ]