Podobne
- Strona startowa
- Warren Tracy Anne Miłosna pułapka 02 Miłosny fortel
- Stuart Anne Czarny lod 03 Blekit zimny jak lod
- Anne Emanuelle Birn Marriage of Convenience; Rockefeller International Health and Revolutionary Mexico (2006)
- Long Julie Anne Siostry Holt 03 Sekret uwodzenia
- Long Julie Anne Siostry Holt 01 Piękna i szpieg
- Warren Tracy Anne Miłosna pułapka 03 Lekcja miłoci
- Anne Holt Hanne Wilhelmsen 03 mierc Demona
- Rice Anne Krzyk w niebiosa (SCAN dal 961)
- Rice, Anne Lestat 'Opowiesc o zlodzieju cial'
- WA248 41566 F 309 mizerski mazepa o
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mizuyashi.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To byłoby coś! - odpowiedział niewinnie.Asedow zdobył się na wymuszony uśmiech.- Ten gość nawet nie wie, że go poniosło - stwierdziła Carialle.- Słuchajcie, ja nie stanowię dla was żadnego zagrożenia - powiedział z przekonaniem Keff.- Byłbym bardzo wdzięczny, gdybyście uwolnili mój statek i pozwolili mi odlecieć.- O, jeszcze nie - odezwał się Chaumel z lekkim uśmiechem, który nie przypadł Keffowi do gustu.- Dopiero przybyłeś.Daj nam szansę okazania ci naszej gościnności.- Jesteście bardzo łaskawi - stwierdził Keff.– Ale ja muszę kontynuować swą misję.Krzesło niespodziewanie zawirowało.- Dlaczego chcesz tak szybko odlecieć? - spytała Zolaika, przypatrując się Keffowi.Twarz z monitorem, która unosiła się koło niej, spogląda na Keffa i powiedziała coś w dialekcie, którego nie pojmował.Keff bez namysłu skorzystał z TS.Usłyszał pytanie:- Co powiesz ty o nas?- Co powiem o was? - powtórzył Keff, szybko myśląc nad odpowiedzią.- Cóż, jesteście wysoko rozwiniętym społeczeństwem o bogatym języku i silnej kulturze, co stanowi ciekawy temat do badań.Jakaś boczna siła spowodowała obrót w przeciwnym kierunku.- Przyślesz tu innych? - spytał Ferngal.- Nie, jeśli sobie tego nie życzycie - odparł Keff.- Zapewniam, że nikt nie naruszy waszego spokoju.Krzesło obróciło się szybko w stronę Omriego.- Będziemy mieć większy spokój, jeśli nie powrócisz, aby sporządzić raport - powiedział mag w kolorowej, jaskrawej szacie.Pół obrotu i Keff znalazł się przed Potrią.- Hej, przyjaciele - zaczęła.- Dlaczegóż mamy zakładać nieprawość, jeśli nie istnieje? Przybyszu, zapewniam cię, że nie będziesz żałował spędzonego tutaj z nami czasu.Za nową przyjaźń!Pstryknęła palcami.Czarka z opałowego szkła spłynęła delikatnym ruchem na tacę Keffa.Zdziwiony i zadowolony uniósł ją w górę w geście podziękowania.- Co w niej jest, Cari? - spytał, oddzielając wyraźnie wyraz od wyrazu.- Ha, wspaniałe naczynie z płynem, który wywabia pamięć - powiedziała.- Stabilizowane związki sodu i inne przysmaki, które sprawią, że będziesz myślał tylko o niej.Keff obdarzył wróżkę czarującym uśmiechem i grzecznym ukłonem, uniósł czarkę w jej stronę, ale zaraz odstawił.- Przepraszam, o pani.Nie piję.Brązowa dama zrobiła szybki ruch ręką i naczynie rozpłynęło się w powietrzu.- Nieźle, chłopie - powiedziała triumfująco Carialle.Keff wziął mały pierożek, który spoczął na talerzu.- Tak - szepnęła Cari.Keff włożył go do ust i połknął.Łapczywość, z jaką pochłonął pierożek, rozbawiła czarodziejów siedzących w południowi części sali.Ich krzesła poruszały się w górę i w dół w takt śmiechu.Keff uśmiechnął się do nich i postanowił zmienić temat rozmowy.- Bardzo ciekawi mnie wasza społeczność.Jakie rządy tu panują? Kto podejmuje decyzje dotyczące was wszystkich?To niewinne pytanie dało początek filozoficznej dyskusji, która z czasem przeistoczyła się w burzliwą kłótnię, a ostatecznie doprowadziła do śmierci lub utraty przytomności jeszcze sześciu obrośniętych, którzy próbowali potrawy.Keff śmiał się, kłaniał i starał się nie zgubić wątku.Od czasu do czasu połykał przy tym małe kęsy pożywienia.Słuchając zaleceń Carialle, odmówił przyjęcia dwóch kolejnych dań, zjadł kawałek następnego, potem nie ruszył jeszcze trzech, gdy stwierdziła w nich obecność pierwiastków śladowych mogących spowodować podrażnienie układu trawiennego, a w końcu nie odmówił sobie chrupiących, gorących pasztetów nadziewanych warzywami.Każde z kolejno serwowanych dań było bardziej soczyste od poprzedniego i wyglądało bardziej apetycznie.- Nie mogę się połapać w tych wszystkich czarach - szeptał Keff, dziobiąc widelcem suflet.- Jeśli to czary, to mogli wykombinować to, co lubisz, nic tylko to, co chcieli zjeść.A jeśli chodzi o resztę, to znasz już moje zdanie.- Jedzenie jest jednak wyborne - upierał się Keff.- Żadnych chrząstek, kostek, spalenizny czy kiepskich sosów.To muszą być czary.- A może jedynie synteza - zareplikowała Carialle.- Gdybym pracowała u Chaumela, bałabym się sknocić jakąkolwiek potrawę, a ty?- Ostatecznie, mam chociaż tych nieznanych dotąd ludków - westchnął Keff.- Dość gadania - przerwał Chaumel i klasnął w dłonie, aż wszyscy zebrani podnieśli głowy.- A teraz czas na zabawę.Co wy na to?Klasnął raz jeszcze.Włochaty akrobata wkroczył saltem do tyłu między Nokiasa i Ferngala.Przemierzał przestrzeń w kierunku środka sali.Krzesło Keffa cofnęło się między dwa inne, zostawiając miejsce w środku.Pojawiła się cienka linka, która zwisała od sufitu.Dziesięć metrów nad posadzką wisiało na niej dwoje innych akrobatów przymocowanych za kostki nóg.Zaczęli powoli się kręcić, potem coraz szybciej, aż znaleźli się równolegle do podłogi.Rozległ się głośny aplauz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]