Podobne
- Strona startowa
- Nienawisc w czasach internetu Alina Naruszewicz Duchlinska
- Ludzie w nienawisci Krzysztof A. Zajas
- Rendez vous ze smiercia v10
- Wagner Karl Pierscien Z Krwawnikiem (SCAN d
- Wallance James Bill Gates i jego imperium Micr
- Potocki Jan Rekopis znaleziony w Saragossie
- Jordan Robert Triumf chaosu (2)
- NF 2005
- Boyd William Jak lody w słońcu
- McCammon Robert R Godzina wilka (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- thelemisticum.opx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miło mipanią poznać.Nagle, w błysku olśnienia, Helen zobaczyła przybyszówoczami Jona -stalową magnolię i wypranego z poczucia humoruasystenta, z nazistowskimi okularami i bezduszną determinacją,by sprowadzić Koenigshaus do zbioru liczb, dobrych czy złych.Jon poczuje do nich obrzydzenie.Pani Matsuda patrzyła na nią czarnymi jak smoła,pozbawionymi wyrazu oczami.- Pan Koenig.Charles.mówi, że ma pani syna, paniKoenig.- I pasierba - powiedziała słabym głosem Helen.PaniMatsuda posłała jej nieodgadniony uśmiech.- I pasierba.Jaka pani szczęśliwa.Nie mogę się doczekać, bypoznać ich obu.Jak dotąd wszystko idzie dobrze, powtarzał sobie Alexwypróbowaną, pocieszającą formułę na trudne chwile.Jadalniajaśniała światłem, igrającym na srebrze i białym adamaszku,pierwsze danie pojawiło się właśnie jakby za pomocą różdżkiczarnoksięskiej, wyglądało i smakowało niebiańsko.Wydawałosię, że lody zostały przełamane.Ale nie dzięki braciszkowiJonowi!- Jeszcze wina, Yoshiko? Craig?Z miłym uśmiechem dolewał gościom znakomitego wina zSzirazu, które odkrył wcześniej w piwnicy ojca.Zadał sobienawet trud, by otworzyć wcześniej butelkę, aby czerwony jakkrew napój mógł oddychać.- Helen? Charles? Czy możecie podać butelkę Benowi? Tak,to dobre wino, dziękuję, Yoshiko, cieszę się, że ci smakuje.140Anula_emalutkaDlaczego, do cholery, Jon siedzi w końcu stołu, patrzącspode łba, jak gdyby za chwilę ktoś miał go wyciągnąć stąd izamordować? Musimy doprowadzić sprawę do końca! Zezwycięskim uśmiechem Alex prowadził lekką pogawędkę, zdeterminacją próbując rozładować atmosferę.- I co, Yoshiko, czy miałaś okazję zobaczyć coś podczaspobytu w Australii?Wzruszyła ramionami.- Sydney, Wielką Rafę Koralową, Ayers Rock.Charles sięzaśmiał.- To dla turystów! Moglibyśmy pokazać ci trochęprawdziwego, starego kraju, gdybyś miała więcej czasu.Pani Matsuda błysnęła uśmiechem.- W gruncie rzeczy chciałabym obejrzeć ranczoKoenigshaus.- Farmę!Jon wtrącił się ze zręcznością słonia w składzie porcelany.- Farmę! - powtórzył głośno i agresywnie, beztroskokołysząc winem w kieliszku.- To Amerykanie mają rancza naDzikim Zachodzie.W Australii nazywamy to farmami.Farmamihodowlanymi.Dziękuję pięknie, braciszku! Chłodny gniew, skrywanygłęboko przez Alexa, zaczął gwałtownie odżywać.Zgoda, nieoczekiwał, że Jon posika się z zachwytu na myśl o sprzedażyKoenigshausu i na widok klientów, którzy pragnęli obejrzeć starąposiadłość.Ale sądził, że chłopak zachowa się przynajmniej jakczłowiek cywilizowany! Przecież wiedział, że nie manajmniejszej szansy, by samemu położyć łapę na tym wszystkim,dlaczego więc nie potrafi zrozumieć, jaką okazję ma starszy brat,i nie poprze, do cholery, sprawy sprzedaży?- Bo kiedy już będziemy mieć w garści grubą forsę, mójmały Jonno - zapewnił go wielkodusznie - możesz być pewien, żezatroszczę się, byś dobrze na tym wyszedł! Nasz stary Charlespowiedział mi, że to będzie dobra inwestycja, jeśli wykroi ci sięprzyzwoitą sumkę, abyś mógł urządzić się na swoim.Załatwmy141Anula_emalutkanajpierw ten interes, a potem farma dla małego Jonno znajdzie sięna początku listy zakupów!I tak by mogło być - myślał Alex - gdyby tylko małybraciszek wziął się w garść i trochę poczarował MamuśkęForsiastą! Ale ten cholerny chłopak potrafi tylko rozwalić się wkrześle na końcu stołu, wlewać w siebie pierwszoklaśne wino jaklemoniadę.A wygląda równie szczęśliwie, jak bękart w DniuOjca!Oczy Alexa spoczęły na dziewczynie, siedzącej obok Jona,wdzięcznej i szykownej w klipsach w kształcie kwiatków i wbladoróżowej bawełnianej sukience.Niewiele brakowało, aroześmiałby się w głos!Cholerny Jon!Co za osioł!Czy nie widział, że ta jego poza Buntownika-Bez-Powodunie rob wrażenia na tej biednej dziwce, która tyle wysiłkuwłożyła, by zrobić się na bóstwo, i to na marne?Nie po raz pierwszy Alex nie potrafił zrozumieć ślepotyinnych mężczyzn.Kobieta mogła położyć się przed nimi na ulicy,a taki potknie się o nie i nawet nie zauważy, uniesie kapelusza ipójdzie dalej! Zdumiewające Zwłaszcza że ta mała to smacznykąsek; o ile znał się na kobietach, to jeśli tylko dać jej szansę,okaże się równie gorąca jak Ellie!Ukradkiem obserwując Geenę, Alex zorientował się, żeCharles siedzący po lewej stronie pani Matsuda niezmordowanierozprawia o interesach.- Mamy ci wiele do pokazania, jeśli zechcesz - mówiłgładko.- Cała posiadłość zajmuje ponad trzy tysiące milkwadratowych, ale prawdziwi ozdobą są budynki mieszkalne igospodarcze, rzecz jasna.Czarne, paciorkowate oczy pani Matsuda obejrzały jadalnię,gołębioszare boazerie, sufit z gzymsem i lśniącą posadzkę.- Bardzo stare? - zapytała.- Historyczne! - odparł Charles.Spojrzał znacząco przez stółna bratową.- Helen ci o tym opowie.142Anula_emalutka- Zbudowane ponad sto lat temu - Helen włączyła sięposłusznie, ale w głębi duszy czuła zamęt.Znalazłam się międzymłotem a kowadłem -pomyślała ze smutkiem.Jeśli nie uda mi siępomóc przy sprzedaży, Jon zostanie z pustymi rękoma.Ale jeślisię włączę do gry, czy kiedykolwiek mi to wybaczy?- Jest to jedna z najstarszych posiadłości na TerytoriumPółnocnym - ciągnęła dalej bezdzwięcznym głosem.- Znajdujesię we wszystkich reje strach, pisano o niej w lokalnych gazetach.Znana jest jako wspaniały okaz architektury kolonialnej.Umilkła, ale Japonka o alabastrowej twarzy nie spuszczała zniej smoliście czarnych oczu.- Przecież to jest twój dom.A teraz ja chcę go kupić imieszkać w nim Czy to cię nie zasmuca?Czy czuje smutek? Nie wiedziała, co na to odpowiedzieć.- Wcale nie - odparła chłodno.- Wszystko się zmienia.Nicnie może być zawsze takie samo.- Może ty i twój mąż zamierzaliście wycofać się zinteresów? - sondo wała dalej pani Matsuda.- Przekazaćprowadzenie farmy synom i wyruszyć w świat.odwiedzaćprzyjaciół.podróżować.?Helen miała ochotę wybuchnąć śmiechem.Sam pomysł, żePhillip mógłby kiedyś przejść w stan spoczynku, brzmiałhumorystycznie, tak jak obraz pary emerytów, spędzającychswoje ostatnie lata na podróży dookoła świata był karykaturą ichżycia.- Nie.Nigdy nic takiego nie mówił.Pani Matsuda z powagąpochyliła głowę.- Rozumiem.Nigdy nie rozmawiał z tobą o interesach?Dlaczego czuła poniżenie, przyznając się do tego?- Nie, nigdy.Odpowiedzią było sztywne kiwnięcie głową.- Taki sam był mój mąż, zanim umarł.Bardzo staromodny,tradycjonalista.- Zaśmiała się dzwięcznie.- Ale przecieżmężczyzni umierają i kobiety muszą zająć się wszystkim
[ Pobierz całość w formacie PDF ]