Podobne
- Strona startowa
- Farmer Philip Jose wiat Rzeki 04 Czarodziejski labirynt
- Farmer Philip Jose Ciala wiele cial
- Philip K. Dick, Roger Zelazny Deus Irae
- Farmer Philip Jose Przebudzenie kamiennego boga (S
- Philip G. Zimbardo, John Boyd Paradoks czasu (2)
- Dick Philip K Oko Sybilli (SCAN dal 956)
- Philip G. Zimbardo, John Boyd Paradoks czasu
- Dick Philip K Trzy stygmaty Palmera Eldritcha
- Philip K. Dick Trzy stygmaty Palmera Eldritcha
- Collins Jackie Hollywood 3 Dzieci z Hollywood
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- starereklamy.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.SerafinaPekkala powoli zbliżała się do niego, po czym wyciągnęła łuk, który następnie położyła przedsobą na ziemi.Nie wiedziała, czy w tym świecie ludzie znają taki gest, sądziła jednak, że jestuniwersalny i jednoznaczny.Mężczyzna rzeczywiście opuścił strzelbę i czekał, patrząc to naSerafinę, to na inne czarownice, a potem w górę, na ich krążące po niebie dajmony.Takichmłodych, dzikich kobiet, ubranych w pasy czarnego jedwabiu i latających na sosnowychgałęziach, najwyrazniej nie było w jego świecie, lecz patrzył im w oczy śmiało i spokojnie.Serafina, zbliżywszy się, dostrzegła na jego twarzy smutek i odwagę.Trudno jej byłopogodzić obecny obraz tego człowieka z jego wcześniejszą ucieczką podczas ataku natowarzyszy. Kim jesteś, pani? spytał. Nazywam się Serafina Pekkala.Jestem królową klanu czarownic znad Jeziora Enara,które leży w innym świecie.A jak brzmi pańskie imię? Joachim Lorenz.Czarownice? Pertraktujecie więc z diabłem? Gdyby tak było, czy byłybyśmy pańskimi wrogami? Mężczyzna zastanawiał sięprzez kilka sekund, położywszy strzelbę na udzie. Może kiedyś tak odparł ale czasy się zmieniają.Po co przybyłyście do naszegoświata? Właśnie dlatego, że czasy się zmieniły.Cóż to za stworzenia napadły na pańskągrupę? No cóż, upiory. odrzekł, wzruszając ramionami, zdziwiony. Nie znacie ich? Nigdy nie widziałyśmy ich w naszym świecie.Obserwowałyśmy pańską ucieczkę inie wiedziałyśmy, co o tym myśleć.Teraz chyba pana rozumiemy. Nie można się przed nimi obronić wyjaśnił Joachim Lorenz. Bezpieczne są tylkodzieci.Obecnie do każdej grupy podróżników przydziela się mężczyznę i kobietę na koniach.W razie ataku upiorów jezdzcy muszą uciekać, aby mogli się pózniej zaopiekować dziećmi.Nadeszły naprawdę ciężkie czasy.Miasta są wręcz zatłoczone upiorami, chociaż niegdyś wżadnym z nich nie pojawiało się ich więcej niż tuzin.Ruta Skadi rozglądała się.Zauważyła drugiego jezdzca, amazonkę.Pędziła kuwozom.Dzieci wybiegły jej na spotkanie. Ale powiedzcie mi, czego szukacie? spytał Joachim Lorenz. Nie odpowiedziałami pani wcześniej, a nie przybyłyście tu przecież bez powodu.Proszę mi wyjaśnić. Szukamy pewnego dziecka odparła Serafina dziewczynki z naszego świata.Nazywa się Lyra Belacqua, zwana też Złotoustą.Nie mam pojęcia, gdzie się mogła udać wtym wielkim świecie.Może pan widział jakieś dziwne dziecko? Nie.Ale widzieliśmy którejś nocy anioły.Kierowały się ku biegunowi. Anioły? Tak, całe oddziały leciały nad naszymi głowami, Uzbrojone i lśniące.Od dawna niebyło ich tak wielu wśród nas, chociaż w czasach mojego dziadka podobno często odwiedzałynasz świat.Tak w każdym razie twierdził mój dziad.Mężczyzna przysłonił oczy i spojrzał ku rozproszonym wozom podróżników.Kobietazsiadła z konia i pocieszała dzieci.Serafina podążyła za spojrzeniem mężczyzny. Jeśli zanocujemy z wami, trzymając straż przed upiorami, opowie nam pan więcej oswoim świecie i aniołach, które widzieliście? Oczywiście, że tak.Chodzcie ze mną.Czarownice pomogły przemieścić wozy za most, z dala od drzew, spośród którychprzybyły upiory.Nieruchomych dorosłych nie zabierano, chociaż bolesny był widok małychdzieci.Jedne przywierały do już niereagujących matek, inne szarpały rękawy ojca, który nicnie mówił, patrzył przed siebie, a w oczach miał pustkę.Młodsze dzieci nie potrafiłyzrozumieć, dlaczego muszą opuścić rodziców.Niektóre ze starszych wcześniej straciłyrodziców albo widziały kiedyś atak upiorów, toteż większość spoglądała teraz z ponurą minąlub obojętnie.Serafina podniosła małego chłopca, który wcześniej wpadł do rzeki, a terazpłakał, patrząc ponad ramieniem czarownicy na milczącą postać ojca, nadal bez ruchu stojącąw wodzie.Serafina czuła na gołej skórze łzy malca.Amazonka nosiła proste płócienne bryczesy i jezdziła w męskim stylu.Nie odezwałasię jeszcze do czarownic.Z zaciętą miną popędzała dzieci, przemawiała srogim tonem iignorowała ich łzy.Zachodzące słońce nasyciło powietrze złotym światłem, w którym każdyszczegół był dokładnie widoczny.Nie oślepiało ich, a twarze dzieci i jezdzców wydawały sięnieśmiertelne, silne i piękne.Pózniej zatrzymali się na postój wśród wielkich wzgórz oświetlonych światłemksiężyca.Ognisko żarzyło się w kręgu osypanych popiołem skał, a Joachim Lorenzopowiadał Serafinie i Rucie Skadi historię swego świata.Mówił, że w jego świecie ludzie żyli kiedyś szczęśliwie.Miasta były ogromne ipiękne, żyzne pola dawały pracowitemu ludowi bujne plony.Kupieckie statki kursowały pobłękitnych oceanach, rybackie kutry przywoziły sieci pełne dorszy, tuńczyków, okoni i kiełbi.W lasach bawiły się dzieci; żadne nie chodziło głodne.Na dziedzińcach i placach wielkichmiast ambasadorzy z Brazylii, Benina, Irlandii i Korei spacerowali w tłumie sprzedawcówtytoniu, komediantów z Bergamo, bogatych kupców
[ Pobierz całość w formacie PDF ]