Podobne
- Strona startowa
- Warren Tracy Anne Miłosna pułapka 02 Miłosny fortel
- Stuart Anne Czarny lod 03 Blekit zimny jak lod
- Anne Emanuelle Birn Marriage of Convenience; Rockefeller International Health and Revolutionary Mexico (2006)
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Long Julie Anne Siostry Holt 03 Sekret uwodzenia
- Long Julie Anne Siostry Holt 01 Piękna i szpieg
- Warren Tracy Anne Miłosna pułapka 03 Lekcja miłoci
- Anne Holt Hanne Wilhelmsen 03 mierc Demona
- Anne McCaffrey & Mercedes Lacke Statek ktory poszukiwal
- Denning Troy Gwiazda po gwiezdzie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wiolkaszka.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poza tym nie miałem powodu, by tam iść.Po co miałbym żądać dwudziestu milionów, które za czterdzieści pięć sekund i tak wracały do mnie? Właściwie dokąd powinienem zabrać opanowaną przez dreszcze kupę mięsa?Do hotelu po zostawione tam pieniądze i ubrania?Do szpitala po żywotnie potrzebne lekarstwo?Czy do Nowego Orleanu i Louisa, który musi mi pomóc, bo tylko on mógłby to zrobić? Bez niego nigdy nie uda mi się zlokalizować parszywego oszusta, zmierzającego do samodestrukcji złodzieja ciał! Tylko jak Louis zareaguje, kiedy się do niego zbliżę? Jak osądzi moje postępowanie i to, co uczyniłem?Nagle poleciałem głową w dół.Straciłem równowagę.Za późno sięgnąłem żelaznej poręczy.W moim kierunku biegli jacyś ludzie.Tył głowy uderzył o stopień i w czaszce eksplodował ból.Zamknąłem oczy i zacisnąłem zęby, żeby nie krzyczeć.Potem uniosłem powieki i zobaczyłem nad sobą spokojny, czysty błękit.— Wezwij karetkę — polecił jeden z mężczyzn drugiemu.Widziałem ich w postaci ciemnych, niewyraźnych kształtów na tle jasnego nieba.— Nie! — starałem się krzyknąć, ale z ust wydobył się zaledwie ochrypły szept.— Muszę jechać do Nowego Orleanu! — Pospiesznie próbowałem powiedzieć coś o hotelu, pieniądzach, ubraniach, prosiłem o pomoc, o wezwanie taksówki.Musiałem natychmiast opuścić Georgetown i wyruszyć do Nowego Orleanu.Potem leżałem cicho na śniegu.Myślałem, jaka piękna jest kopuła nieba z tańczącymi po niej białymi chmurami, a nawet te mroczne cienie wokół mnie, ludzie, którzy szepczą coś między sobą cicho i ukradkowo, bym niczego nie usłyszał.Natomiast Mojo nie przestawał szczekać.Choć próbowałem, nie byłem w stanie wydobyć głosu, by go zapewnić, że wszystko ułoży się doskonale.Do grupy gapiów podeszła mała dziewczynka.Widziałem jej długie włosy, bufiaste rękawy i powiewającą na wietrze kokardę.Patrzyła na mnie jak pozostali, jej twarz ginęła w cieniach na tle błękitnego nieba, które lśniło groźnie i niebezpiecznie.— Wielki Boże, Claudio, słońce, uciekaj! — zawołałem.— Proszę leżeć spokojnie, już jadą.— Wszystko będzie dobrze, kolego.Gdzie się podziała? Dokąd poszła? Zamknąłem oczy, wsłuchując się w stukot obcasów na chodniku.Czy w oddali dźwięczał jej śmiech?Ambulans.Maska tlenowa.Igła.I zrozumienie.Miałem umrzeć w tym ciele, jakie to proste! Czekała mnie śmierć jak biliony innych śmiertelników.To dlatego złodziej ciał przyszedł do mnie, Anioła Śmierci, by dać mi środki, których poszukiwałem z dumą okłamując siebie i innych.Miałem umrzeć.Nie chciałem umierać!— Boże, proszę, nie w ten sposób, nie w tym ciele.— Zamknąłem oczy i nadal szeptałem: — Jeszcze nie, nie teraz.Och, proszę, nie chcę! Nie chcę umierać.Nie pozwól mi umrzeć — płakałem.Byłem załamany i przerażony.Choć sytuację cechowała absurdalna doskonałość, prawda? Pan Bóg wymyślił ciekawszy plan od wszystkich dotychczasowych — oto ginie tchórzliwy potwór, który udał się na Gobi nie w poszukiwaniu ognia z nieba, ale z powodu dumy, dumy i jeszcze raz dumy.Zacisnąłem powieki.Czułem, że po twarzy spływają łzy.— Proszę, nie pozwól mi umrzeć, błagam, nie pozwól.Nie teraz, nie tak, nie w tym ciele! Pomóż mi!Poczułem dotyk małej dłoni, która wsunęła się w moją i ściskała ją teraz z czułością.Ach, była tak delikatna.I maleńka.Wiedziałem, czyja to dłoń, ale bałem się otworzyć oczy.Jeśli to ona, naprawdę umieram, pomyślałem.Nie byłem w stanie unieść powiek.Tak bardzo się bałem.Drżący i szlochający, mocno ściskałem ciepłą rączkę, wręcz ją miażdżyłem, ale wciąż miałem zamknięte oczy.Louisie, ona tu jest.Przyszła po mnie.Pomóż, Louisie, proszę.Nie mogę na nią popatrzeć.Nie zrobię tego! Nie mogę uwolnić dłoni! Gdzie jesteś, przyjacielu? Śpisz w ziemi, głęboko pod dzikim i zaniedbanym ogrodem, ukrywając się przed promieniami zimowego słońca pieszczącego kwiaty.Nie obudzisz się przed nocą.— Mariusie, pomóż mi! Pandoro, przybywaj! Khaymanie, pomocy! Armandzie, nasza nienawiść wygasła.Potrzebuję cię.Jesse, nie pozwól, by mnie to spotkało.Niski i rozpaczliwy pomruk pacierza demonów splatał się z zawodzeniem syreny.Nie otwierałem oczu.Nie patrzyłem na nią.Gdybym to zrobił, nastąpiłby koniec.Claudio, czy w ostatnich sekundach życia wołałaś o pomoc? Bałaś się? Czy widziałaś wypełniające powietrze światło piekielnego ognia, a może piękną poświatę opromieniającą cały kosmos miłością?Staliśmy razem na cmentarzu w ciepły, aromatyczny wieczór, pełen odległych gwiazd i delikatnego, szkarłatnego światła.Otaczały nas wszystkie barwy ciemności.Spójrzcie na jej lśniącą skórę,krwawą linię warg, głęboki kolor oczu.Trzyma bukiet żółtych i białych chryzantem.Nigdy nie zapomnę ich zapachu.— Czy tu leży moja mama?— Nie wiem, petite cherie.Nawet nie znałem jej nazwiska.— Kiedy znalazłem cuchnące zwłoki, ciało znajdowało się w stanie rozkładu, a mrówki wyżerały oczy i usta.— Powinieneś się dowiedzieć! Powinieneś zrobić to dla mnie.Chciałabym wiedzieć, gdzie została pochowana.— Minęło już pół wieku, cherie.Nienawidź mnie za ważniejsze rzeczy.Za to, że nie spoczywasz teraz u jej boku.Czy byłoby ci przy niej ciepło? To krew rozgrzewa, cherie.Chodź ze mną napić się krwi.Możemy pić ją razem do końca świata.— Masz odpowiedź na wszystko.— Jakże zimny jest jej uśmiech.W cieniach nocy można ujrzeć w niej kobietę, buntującą się przeciw piętnu dziecięcej słodyczy, wypełnioną nieuchronną pokusą, by całować, tulić i kochać.— Jesteśmy śmiercią, ma cherie.Śmierć to ostateczna odpowiedź.— Porwałem ją w ramiona i pocałowałem wampirzą skórę, i jeszcze raz, i jeszcze.— Nie zadawaj już żadnych pytań.Dotknęła dłonią mojego czoła.Karetka pędziła z olbrzymią szybkością, ciągnąc za sobą echo zawodzenia syreny.Dłoń przesunęła się po powiekach.Nie popatrzę na ciebie!Och, proszę, pomóżcie mi.oto posępny pacierz Diabła do jego kohort, podczas gdy spada coraz głębiej i głębiej do piekła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]