Podobne
- Strona startowa
- Warren Tracy Anne Miłosna pułapka 02 Miłosny fortel
- Stuart Anne Czarny lod 03 Blekit zimny jak lod
- Anne Emanuelle Birn Marriage of Convenience; Rockefeller International Health and Revolutionary Mexico (2006)
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Long Julie Anne Siostry Holt 03 Sekret uwodzenia
- Long Julie Anne Siostry Holt 01 Piękna i szpieg
- Warren Tracy Anne Miłosna pułapka 03 Lekcja miłoci
- Anne Holt Hanne Wilhelmsen 03 mierc Demona
- Anne McCaffrey & Mercedes Lacke Statek ktory poszukiwal
- Robert Jordan Wschodzacy Cien
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- spartakus.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bez wątpienia później ktoś je oczyści tysiącami słów, gestów i świec, lecz cóż to mogło dla mnie znaczyć.Moja obecność poruszała powietrze.Stary zorientowałby się w ciągu paru sekund.Musiałem zachować spokój, mimo iż rozsadzała mnie rosnąca siła.Pozostać przejrzysty, szybki, by mnie nie rozproszył, musiałem być zdolny do przechodzenia przez ściany, by nie przeraził mnie znowu i nie skrzywdził, tak jak poprzedniej nocy.Znajdowałem się blisko ściany przylegającej do ulicy, obok drewnianych drzwi, które wydawały się nieużywane, gdyż mosiężną gałkę pokrywała warstwa kurzu.Widziałem już własny kształt, splecione ramiona, buty.Przywołałem duplikaty szat Gregory’ego, by mnie otuliły, na tyle, na ile znałem ich szczegóły.Rabin opierał się na łokciach i wpatrywał w stojącą przed nim skrzynkę i czarne łańcuchy, brzydko wyglądające na tle złota.Nie reagowałem na to, że znajdował się tak blisko kości.Nie czułem nic, kiedy obaj o nich mówili, chodzili wokół nich czy przyglądali się mieszczącej je skrzynce – i na to zwróciłem uwagę.Zachowuj się teraz tak, jakbyś żył i jakby liczyło się dla ciebie, by żyć dalej.Bądź ostrożny jak śmiertelnicy.Nie spiesz się.Własna rada mnie rozśmieszyła.Ale potem usadowiłem się w samym kącie, gdzie nie docierało światło, gdzie żaden promień nie dotykał nawet na wpół widzialnego buta czy lśniących oczu.Tylko spróbuj, starcze! Teraz byłem już gotów.Byłem gotów na spotkanie ze wszystkim i każdym z osobna.Gregory zbliżył się niespokojnie.Patrzył tylko na skrzynkę.Starzec zachowywał się tak, jakby był sam.Można by pomyśleć, że Gregory jest duchem.Rabin patrzył na złotą powierzchnię; przyglądał się żelaznym łańcuchom.Gregory wyciągnął rękę i ujął skrzynkę, nie pytając o pozwolenie.Poczułem dreszcz, choć nie podobało mi się to, i natychmiast urosłem w siłę, stałem się silniejszy w ułamku sekundy.Starzec spojrzał na ręce Gregory’ego.Potem usiadł, westchnął ciężko, dla efektu lub przed rozpoczęciem przemowy, po czym sięgnął po stertę kartek – papier raczej tani i cienki, nie tak dobry jak pergamin – i podał je Gregory’emu nad skrzynką.Gregory wziął kartki.– Co to?– Wszystkie napisy ze skrzynki – powiedział starzec po angielsku.– Nie widzisz liter? – W jego głosie dźwięczała rozpacz.– Słowa są napisane w trzech językach.Pierwszy zwie się sumeryjskim, drugi aramejskim, a ostatni to hebrajski, choć wszystkie pochodzą ze starożytnych czasów.– Ach! To nadzwyczaj uprzejmie.Nie spodziewałem się z twojej strony aż takiej pomocy.Ja także tak pomyślałem.Co skłoniło starego do takiego postępowania?Gregory nie mógł spokojnie utrzymać kartek.Przekładał je, układał w porządku, aż wreszcie zaczął odczytywać.– Nie! – powiedział stary.– Nie tutaj.Teraz wszystko należy do ciebie i zabierzesz to.Wypowiesz te słowa w chwili i miejscu, które wybierzesz, ale nie pod moim dachem.I proszę o ostatnią obietnicę w zamian za te dokumenty, które dla ciebie przygotowałem.Wiesz, co to jest, prawda? Dzięki nim przywołasz ducha.One nauczą cię, jak to zrobić.Gregory parsknął cichym śmiechem.– I jeszcze raz twoja dobroć przepełniła mnie podziwem – powiedział.– Znam twoją niechęć do dotykania nawet drobiazgów, jeśli nie są czyste.– To nie jest drobiazg.– Hm, więc jeśli wypowiem te słowa, Sługa Kości powstanie?– Jeśli w to nie wierzysz, po co chciałeś go mieć?Przeszedł mnie silny dreszcz.Stałem się w pełni widzialny.Skuliłem się pod ścianą, nie ośmielałem się nawet próbować dostrzec własnych kończyn.Odzienie osnuło się wokół mnie bez najmniejszego szelestu.Niech buty lśnią jak najbardziej, dajcie mi złoto na przegub i oczyśćcie twarz z zarostu, lecz niech włosy będą takie jak zawsze – poprosiłem w milczeniu.Poczułem pełną wagę mego ciała, być może bardziej zwartego niż poprzedniej nocy.Miałem ochotę spojrzeć na siebie, ale nie ośmieliłem się zdradzić swej obecności.– Chyba tak naprawdę nie sądzisz, że w to wierzę – odparł grzecznie Gregory.Złożył kartki i schował je ostrożnie do kieszeni na piersiach.Starzec nie odpowiedział.– Chcę to poznać.Chcę poznać to, o czym mówiła Estera.Pragnę, pożądam.Pożądam, ponieważ jest bezcenne, jedyne na świecie, a Estera wspominała o tym w swoich ostatnich słowach.– Tak, to rzeczywiście dodatkowo zwiększa jego cenę – powiedział starzec, głosem twardszym i wyraźniejszym niż dotąd.Czułem włosy kładące mi się na ramionach.Czułem, że wilgotnieją od dotyku betonowej ściany, która mroziła mi kark.Sprawiłem, że szalik ciaśniej otulił moją szyję.Uniosłem go wyżej.Żarówka lekko się zakołysała.Meble zatrzeszczały, ale żaden z mężczyzn nie zwrócił na to uwagi, z takim napięciem wpatrywali się w skrzynkę i siebie nawzajem.– Łańcuchy przerdzewiały, prawda? – zauważył Gregory, wznosząc palce.– Mogę je zdjąć?– Nie tutaj.– Dobrze, a zatem sądzę, że sfinalizowaliśmy naszą umowę.Ale chcesz czegoś jeszcze, prawda? Ostatniej obietnicy.Wiem.Widzę to w twoich oczach.Mów.Chcę zabrać mój skarb do domu i otworzyć go.Mów.Czego jeszcze chcesz?– Obiecaj mi, że nigdy więcej nie przyjdziesz do tego domu.Nigdy więcej nie będziesz szukać mojego towarzystwa.Nigdy nie powiesz nikomu, że urodziłeś się jako jeden z nas.Dotrzymasz słowa, jak zawsze.Jeśli twój brat zadzwoni do ciebie, nie odbierzesz telefonu.Jeśli twój brat do ciebie przyjdzie, nie przyjmiesz go.Obiecaj mi to wszystko.– Prosisz mnie o to za każdym razem, kiedy się widzimy – rzekł Gregory.Roześmiał się.– Zawsze jest to ostatnia obietnica i zawsze się na nią zgadzam.Przechylił głowę i uśmiechnął się z uczuciem, władczo, z obezwładniającym bezwstydem.– Nie zobaczysz mnie już nigdy więcej, dziadku.Nigdy, nigdy.Kiedy umrzesz, nie przejdę przez mur, by stanąć u twego grobu.Czy to właśnie chciałeś usłyszeć? Nie przyjdę do Natana, by cię z nim opłakiwać.Nie narażę go na to, ani jego, ani nikogo innego.Tak dobrze?Starzec skinął głową.– Ale i ja mam ostatnią prośbę – powiedział Gregory – skoro nie wolno mi już nigdy rozmawiać i spotykać się z Natanem.Starzec zrobił obiema dłońmi nieznaczny gest.– Powiedz mojemu bratu, że go kocham.Nalegam, żebyś to zrobił.– Powiem mu.Wtedy Gregory podniósł się szybko, zabrał skrzynkę, której łańcuchy zadrapały blat biurka, i stanął, przyciskając ją do siebie.Znowu poczułem dreszcze, przebiegające moje ręce i nogi.Poczułem, że poruszam palcami.Poczułem mrowienie, jakby kłuły mnie setki maleńkich igiełek.Nie podobało mi się to, co płynęło z tego dotyku.Ale może płynęło to z nas wszystkich, naszej świadomości celu, naszego skupienia.– Żegnaj, dziadku – powiedział Gregory.– Wiesz, kiedyś jeszcze napiszą o tobie moi biografowie, którzy opowiedzą historię Świątyni Umysłu.– Mocniej ścisnął skrzynkę.Zardzewiałe łańcuchy znaczyły klapy jego płaszcza rudym pyłem, ale on nie zwracał na to uwagi.– Napiszą ci epitafium, ponieważ jesteś moim dziadkiem.I zasługujesz na to wyróżnienie.– Wynoś się z mego domu.– Oczywiście na razie nie musisz się martwić.Nie istnieje żaden ślad po chłopcu, którego opłakałeś przed trzydziestu laty.Powiem o tym na łożu śmierci.Starzec powoli pokręcił głową, ale powstrzymał się od odpowiedzi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]