Podobne
- Strona startowa
- Warren Tracy Anne Miłosna pułapka 02 Miłosny fortel
- Stuart Anne Czarny lod 03 Blekit zimny jak lod
- Anne Emanuelle Birn Marriage of Convenience; Rockefeller International Health and Revolutionary Mexico (2006)
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Long Julie Anne Siostry Holt 03 Sekret uwodzenia
- Long Julie Anne Siostry Holt 01 Piękna i szpieg
- Warren Tracy Anne Miłosna pułapka 03 Lekcja miłoci
- Anne Holt Hanne Wilhelmsen 03 mierc Demona
- Anne McCaffrey & Mercedes Lacke Statek ktory poszukiwal
- Hobb Robin Wyprawa Skrytobojcy
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- asfklan.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wtedy obróciłasię do mnie z wyciągniętymi rękoma, abym podniósł ją z ziemi i niósł, choć oczy-wiście wcale nie była zmęczona.Chciała być tylko blisko, by mogła szeptać domnie cicho, obejmować w uścisku moją szyję. Nie wyjawiłem mu całego mojego planu, o podróży, pieniądzach mówi-łem, gdy tak przemierzaliśmy ulice, świadomy, że coś w niej jest poza mną. On zabił tego drugiego wampira! powiedziała nagle. Nie, dlaczego tak mówisz? zapytałem.Ale to nie jej kategoryczne99stwierdzenie poruszyło mnie, wprawiło w drżenie moją duszę, jak gdyby byłataflą wody.Poczułem się tak, jak gdyby Klaudia przesuwała mnie powoli w kie-runku czegoś, jak gdyby ona była pilotem naszego wolnego spaceru poprzez tęciemną ulicę. Ponieważ teraz już wiem powiedziała z władczą pewnością siebie.Ten wampir uczynił z niego niewolnika, ale on nie chciał nim być, jak i ja niechciałabym, więc zabił go.Zabił go, zanim poznał wszystko, co mógł poznać,i wtedy, w panice, uczynił ciebie swym niewolnikiem, a ty jesteś nim do tej pory. Tak naprawdę, nigdy. szepnąłem jej do ucha.Czułem jej policzekmocno przyciśnięty do mojej skroni.Była zimna i jasne było, że potrzeba jej krwi. Nie niewolnikiem.Po prostu jakimś takim nierozumnym wspólnikiem wy-znałem jej.Czułem też już rosnącą gorączkę towarzyszącą chęci zabijania, głódwewnętrzny, pulsowanie w skroniach, jak gdyby kurczyły się żyły i całe mojeciało stało się siatką poddanych torturom naczyń krwionośnych. Nie, niewolnikiem upierała się swym poważnym, monotonnym głosem,jak gdyby głośno myśląc, a jej słowa były objawieniem, kawałkami składanki.Ale ja uwolnię nas oboje.Zatrzymałem się.Jej rączka ścisnęła mnie, przynaglając.Szliśmy właśnie dłu-gą i szeroką aleją za katedrą w kierunku świateł Jackson Square.Słyszałem, jakszybko płynęła woda w rynsztoku na środku alei, pobłyskując w świetle księżyca.Nagle odezwała się ponownie. Zabiję go!Stanąłem bez ruchu na końcu alei.Poczułem, że poruszyła się w moich ra-mionach, przesunęła na dół, jak gdyby mogła sama uwolnić się ode mnie bezniezręcznej pomocy moich rąk.Postawiłem ją na kamiennym chodniku.Zaprze-czyłem, potrząsnąłem głową.Odczuwałem znów to samo uczucie jak to, któreopisałem już wcześniej, że budynki wokół mnie Cabildo, katedra, mieszkaniawokół placu wszystko to była iluzja i mgła, która zacznie nagle falować podwpływem straszliwego porywu wiatru i otworzy się przepaść w ziemi, która staniesię rzeczywistością. Klaudio powiedziałem z wyrzutem, odwracając się od niej. A dlaczego go nie zabić! odezwała się podniesionym głosem, srebrzy-stym, przenikliwym. Nie mam z niego żadnego pożytku! Niczego już od niegonie oczekuję! Sprawia mi tylko ból, którego nie mogę znieść! A gdybyż on miał jakiś pożytek z nas! powiedziałem, ale gwałtownośćtej odpowiedzi była nieszczera.Beznadziejna.Stała teraz w pewnej odległości odemnie wyprostowana w ramionach, zdeterminowana.Jej krok był szybki, jak małejdziewczynki, która wychodząc na spacer z rodzicami w niedzielę, chce zawszewybiegać do przodu i udawać, że oto zupełnie sama spaceruje po ulicy. Klaudio! zawołałem za nią, doganiając ją zamaszystym krokiem.Się-gnąłem po tę małą kibić i poczułem, jak sztywnieje, jak gdyby stała się żelazem.100 Klaudio, nie możesz go zabić! szepnąłem.Cofnęła się, przeskakującpłyty chodnika, stukając o nie bucikami.Zeszła na ulicę.Jakiś kabriolet prze-toczył się koło nas.Owionął nas nagły uśmiech, stukot kopyt końskich i skrzy-pienie drewnianych kół.Nagle znowu wszystko ucichło.Znów wyciągnąłem doniej ręce.Odeszła daleko i musiałem trochę podejść, by ponownie zbliżyć się doniej.Stała przy wjezdzie na Jackson Square.Rękoma oplotła pręty jakiejś bramyz kutego żelaza.Przysunąłem się do niej bliżej. Bardzo obchodzi mnie to, coczujesz, co mówisz, ale nie możesz chyba poważnie myśleć o zabiciu Lestata odezwałem się. A dlaczego nie? Czy sądzisz, że jest aż tak potężny! odrzekła z oczymautkwionymi w posąg na środku placu. Jest silniejszy, niż możesz to sobie wyobrazić.Jak chciałabyś go zabić? Niepotrafisz przecież ocenić nawet jego możliwości.Nie znasz ich! tłumaczyłemjej, ale widziałem, że całkowicie na próżno
[ Pobierz całość w formacie PDF ]