Podobne
- Strona startowa
- Tolkien J R R Drzewo i Lisc oraz Mythopoeia
- Tolkien J R R Wladca Pierscieni T 2 Dwie Wieze
- Tolkien J.R.R Rudy Dzil i Jego Pies
- Tolkien J.R.R Niedokonczone opowiesci t.2 (SC
- Tolkien J R R Wladca Pierscieni T 1 Wyprawa
- 1 Tolkien J R R Wladca Pierscieni T 1 Wyprawa
- Tolkien J R R Niedokonczone opowiesci t I
- Tolkien J.R.R. Dwie Wieze
- Silverberg Robert Autostrada w mrok (SCAN dal 113
- Dick Philip K My zdobywcy
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alba.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sam z okrzykiem skoczył ku oknu ściskając mieczyk w garści.Ork odwrócił sięszybko, nie zdążył jednak zrobić żadnego gestu, bo Sam błyskawicznie chlasnął goswoim %7łądłem po ręce uzbrojonej w nahajkę.Wyjąc z bólu i przerażenia, ale z odwagąrozpaczy ork zaatakował zgięty wpół, głową podany naprzód.Drugi zamach Sama trafiłw próżnię, a hobbit straciwszy równowagę przewrócił się na wznak usiłując przytrzymaćnapastnika, który zwalił się na niego.zanim Sam zdołał się dzwignąć, rozległ się wrzaski łoskot.Ork w ślepej panice potknął się o wystający z włazu ostatni szczebel drabiny irunął przez otwór w dół.Sam nie interesował się jego losem.Podbiegł do leżącegowięznia.Był nim Frodo.upełnie nagi leżał jakby omdlały na stosie brudnych szmat; ramieniem osłaniałgłowę, na jego boku widniał świeży ślad nahajki.Z - Frodo, Frodo, mój panie ukochany! - krzyknął Sam, nie widząc prawie nicprzez łzy.- To ja, Sam, przyszedłem do pana.Podniósł go, przytulił do piersi.Frodo otworzył oczy.- Czy ja śnię jeszcze? - szepnął.- Ale tamte sny były wszystkie okropne.- Nie, nie śni pan, panie Frodo - odparł Sam.- Przyszedłem naprawdę.To ja, Sam.Jestem przy panu.- Trudno mi w to uwierzyć - powiedział Frodo chwytając go za ramiona.- Był tu jakiśork z nahajką, a teraz nagle zmienił się w Sama.A więc nie przyśniło mi się tylko, żesłyszę z dołu śpiew? Próbowałem odpowiedzieć.To ty śpiewałeś?- Ja, panie Frodo.Już właściwie straciłem nadzieję.Nie mogłem pana odnalezć.- Ale w końcu odnalazłeś, Samie, mój najmilszy samie - rzekł Frodo i ułożył się wobjęciach Sama zamykając oczy jak dziecko uspokojone, gdy czyjaś łagodna, kochającaręka lub znajomy głos rozproszy nocne strachy.Sam chętnie by tak siedział w błogim nastroju do końca świata, ale rozumiał, że niewolno mu teraz marudzić.Nie dość było odnalezć Froda, należało go jeszcze wyzwolić iuratować.Pocałował go w czoło.- Niech pan się zbudzi, panie Frodo, trzeba wstawać - powiedział starając się nadać tymsłowom pogodny ton, jakiego zwykle używał, gdy w letni poranek rozsuwał zasłony woknach sypialni w Bag End.Frodo usiadł z westchnieniem.- Gdzie jesteśmy? Skąd ja się tutaj wziąłem? - zapytał.- Nie ma czasu na wyjaśnienia, póki się stąd nie wydostaniemy - odparł Sam.- Jesteśmyna szczycie Wieży, którą obaj widzieliśmy z dołu, kiedy wyszliśmy z tunelu i zanim panaorki porwały.Jak dawno to się stało, nie wiem dokładnie.Chyba minęła przeszło dobaod tego czasu.- Tylko doba? - zdziwił się Frodo.- Myślałem, że kilka tygodni.Musisz mi o tymwszystkim opowiedzieć, jeśli będziemy mieli jeszcze sposobność do pogawędki.Cośmnie uderzyło w głowę, prawda? Zapadłem w ciemność, pełną złych snów, a kiedy sięocknąłem, jawa okazała się gorsza od sennych koszmarów.Otaczał mnie tłum orków.Zdaje się, że wlewali mi w gardło jakiś wstrętny, piekący napój.Rozjaśniło mi się wgłowie, ale czułem się strasznie zmęczony i obolały.Obdarli mnie do naga; dwajorkowie, wielkie brutalne bestie, pokłócili się między sobą; o moje rzeczy, jeśli dobrzezrozumiałem.Leżałem tutaj przerażony.A potem zapadła głucha cisza, bardziej jeszczeprzerażająca niż zgiełk.- Tak, zdaje się, że wybuchła kłótnia między orkami - rzekł Sam.- Musiało być w Wieżyparę setek tego plugastwa.Siła złego na jednego Sama Gamgee, trzeba przyznać.Alewyręczyli mnie i pozabijali się nawzajem.Wielkie to dla nas szczęście, ale piosenka jestza długa, żeby ją teraz całą wyśpiewać, dopóki tutaj tkwimy.Co dalej? Pan, panie Frodo,nie może przecież spacerować nagi po tym kraju.- Zabrali mi wszystko - rzekł Frodo.- Wszystko, co miałem.Rozumiesz, Samie?Wszystko! - Skulił się znów na podłodze i zwiesił głowę, jakby przy tych słowachuprzytomnił sobie ogrom klęski i poddał się rozpaczy.- Wyprawa kończy się porażką,Samie.Choćbym się stąd wydostał, nie uciekniemy.Tylko elfy ocaleją.Uciekną daleko zZródziemia, za Morze.Ale może i tam Czarny Cień sięgnie.- Nie, nie wszystko panu zabrali, panie Frodo - odparł Sam.- Wyprawa nie kończy sięklęską, a przynajmniej jeszcze się nie skończyła.To ja zabrałem Pierścień, niech mi panwybaczy.Przechowałem go bezpiecznie.Mam go na szyi, bardzo mi ciąży.- To mówiącSam dotknął przez kurtkę łańcuszka.- Teraz chyba muszę go panu zwrócić.Ale czuł dziwną niechęć, gdy przyszła chwila pozbycia się tego brzemienia i obciążenianim znowu Froda.- Masz go na sobie?! - zawołał zdumiony Frodo.- Masz go tutaj? Samie, jesteśnieoceniony! - Nagle głos mu się zmienił.- Oddaj go zaraz! - krzyknął wstając iwyciągając rozdygotane ręce.- Oddaj natychmiast.Nie wolno ci go trzymać.- Dobrze, już oddaję - odparł Sam trochę zaskoczony.- Proszę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]